Chapter seventh

33 2 0
                                    

Przed rozmową z mamą poszłam jeszcze do łazienki, pod pretekstem, że źle się czuję. To akurat był fakt, lecz najpierw musiałam pobyć chwilę we własnym świecie. Musiałam zebrać myśli. Od czego miałam zacząć? Mamo jestem śmiertelnie chora i boję się, że nie dożyje nawet końca tego roku? Przecież to jej złamie serce. A co jeśli ona już wie, że moje problemy ze zdrowiem są bardzo skomplikowane? Co za koszmar! Po chwili nie wytrzymałam. Usiadłam na zimne kafelki, bo nogi odmawiały mi już posłuszeństwa. Poczułam wibracje w przedniej kieszeni spodni. Wyjęłam telefon i zobaczyłam, że dostałam sms'a od Anny.

,,Twoja mama zaraz oszaleje, jeśli nie zjawisz się tutaj w przeciągu minuty!"

A po nim przyszedł kolejny.

,,Nie każ mi jej o tym mówić. Stań w końcu twarzą w twarz ze swoimi problemami. To twoje życie Rachel. Nie możesz jej okłamywać."

Miała racje. Anna znowu miała racje, a ja jej nie posłuchałam.

Chwyciłam się szafli obiema rękoma i wstałam. Wyszłam z łazienki, co chwila łapiąc się jakiś przedmiotów, żeby nie upaść. Mama od razu do mnie podbiegła.

- Rachel! Co Ci jest?!

- Chodź mamo. Usiądźmy. Nie mam siły dłużej stać.

Te parę metrów, które dzieliło mnie z kanapą w salonie, pokonałam niczym wycieńczony maratończyk po czterdziesto kilometrowym biegu. Kiedy w końcu usiadłyśmy mama zaczęła mnie zasypać masą pytań typu: ,,Dlaczego zrezygnowałaś ze studiów?!" ,,Dlaczego nie mówiłaś, że masz problemy?!" ,,Dlaczego nie powiedziałaś, że byłaś w szpitalu?!", a Anna się gdzieś ulotniła. Szybko streściłam mamie co działo się ze mną przez ten czas, kiedy się nie odzywałam. Zapewniłam ją też, że od tej chwili będę dzwoniła codziennie. Teraz miała nastąpić najgorsza z możliwych części tego spotkania. Postanowiłam nie owijać w bawełnę i zacząć.

- Mamo, a teraz mnie posłuchaj. To co Ci powiem na pewno wpłynie na to, że zaczniesz mnie traktować jak mała dziewczynę. - głęboko westchnęłam. - ale ja tego nie chcę. Jestem bezpośrednia i szczera. Wiesz o tym dobrze. Więc powiem Ci prosto z mostu. Trafiłam do szpitala, ponieważ dusiłam się w nocy. Lekarze myśleli, że to nawroty astmy, ale okazało się, że jestem chora na coś zupełnie innego. Mam raka mamo. Raka płuc i biorę leki. Chcę wygrać z chorobą.

Mama od razu zaczęła płakać, co nie było dziwne. Jednak to co nastąpiło później wywarło na mnie takie wrażenie, że nie wiedziałam co powiedzieć, więc postanowiłam się tylko przysłuchiwać. Wystarczyło jedno zdanie:

- Pomogę Ci Rachel. Jesteś moją jedyną córką. I jeśli chcesz dalej tutaj mieszkać, nie będę Cię namawiała na to, żebyś wróciła do domu. Zostań tam gdzie jest twoje serce. Bądź szczęśliwa. I wiesz dlaczego się nie załamałam? - przecząco pokręciłam głową. - bo powiedziałaś, że będziesz walczyć. I to mi się podoba! Carter'owie się nigdy nie poddają! Walcz kochanie! Masz moje wsparcie!

Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam tak ją tak zadowoloną i dumną. Dumną ze mnie. Odprowadziłam ją do drzwi. Pożegnałyśmy się i Anna zawiozła ją na pociąg. A ja? Byłam zadowolona z tego, że mama zachowała się tak wobec mnie. Później zrobiłam sobie herbatę, opowiedziałam wszystko Jake'owi, a on powiedział mi tylko, że postąpiłam bardzo dobrze. Umówiliśmy się jeszcze na spotkanie i poszłam się przespać. Teraz musi być lepiej!

--------------------------------------------------------------

Dodaje na poprawę humoru przed jutrzejszym strasznym dniem😉
Ja zaczynam drugą klasę liceum, mam rozszerzoną chemię i biologię, więc może być mnie tu trochę mniej. Od razu piszę, że rozdział jest nie sprawdzany, bo źle się czuję🤢

Believe in StarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz