5

2.8K 136 1
                                    

Angielska pogoda… Będąc w Polsce myślałam, że to mit, przecież to niemożliwe, żeby przez cały czas padało. I wiecie co? Miałam rację, bo wcale nie pada przez cały czas, tylko co jakieś dwie może trzy godziny. Marna to pociecha…

Poza tematem pogody raczej niewiele się w moim życiu zmienia. Czuję, że to są moje najlepsze wakacje od wielu lat i nie chodzi nawet o to, że z dala od opiekuńczych rodziców, to Catherine i Harry sprawili, że czuję się w Anglii jak w domu i w ogolę nie tęsknię za Polską.

-No chodźmy na dwór! Taaak ładnie proszę  - dotarł do mnie głos Harrego i  przecierając oczy ujrzałam jego blond czuprynę.

Harry wykazywał dziś nadmierną chęć do ruszania się i wychodzenia z domu. A ja? No cóż, nie miałam najmniejszej chęci do wychylania nosa z ciepłych ścian mojego pokoju, a już na pewno nie domu. Mimo to nie chciałam sprawić małemu przykrości, bo wiedziałam jak lubił bawić się na dworze, poza tym widząc jego oczy po prostu zmiękłam i nie umiałam powiedzieć nie.

-No dobrze, już dobrze. – powiedziałam - Wiesz, gdzie Cath trzyma twoje gumowce? –spytałam.

Harry odtańczył szybko swój taniec radości, a potem jak na skrzydłach pobiegł szukać odpowiednich butów. Spojrzałam niepewnie za okno, padało już tylko trochę, ale niebo nadal pozostało w odcieniach szarości, tak jakby za chwilę miało rozpadać się na nowo.

Westchnęłam cicho, nic na to nie poradzę, że mam taką słabą silną wolę.

Ubrani w ciepłe kurtki i mentalnie przygotowani na każdą ewentualność ruszyliśmy w stronę parku. Byłam pewna, że przy takiej pogodzie nikogo tam nie będzie, więc nie przeszkadzało mi, że w tych żółtych kurtkach wyglądaliśmy z Harrym jak dwa duże kurczaki. Podchodząc jednak do ławki na której zwykliśmy zostawiać nasze rzeczy zobaczyłam w oddali niewyraźną postać. Jak na moje oko – chłopak; schowany pod dużym dębem nucił coś pod nosem.

Cóż, dobrą sobie wybrał pogodę na śpiewanie.

-Ellie, na co się tak patrzysz? Gramy!

-No dobra, dobra. To dziś wielkie starcie tytanów, tak? – spytałam wesoło.

-Walka na śmierć i życie – dodał mały.

- To jaką drużyną dziś będziesz? – spytałam niepewnie rozpinając kurtkę i spoglądając w górę na szare niebo.

-Dziś Manchester United! – odpowiedział chłopak – A ty?

-Chelsea!

-Zawsze jesteś Chelsea – odparł.

-Bo to moja ulubiona drużyna, poza tym piłkarze z Chelsea są taaaacy uroczy – w tym momencie zrobiłam rozmarzoną minę, myśląc o tym jakby to było cudownie pojechać na mecz The Blues .

Harry zrobił minę w stylu "Nie wiem o czym do mnie mówisz, i pewnie nie chcę tego wiedzieć", a ja tylko pieszczotliwie pogłaskałam go po włosach.

-Ty zaczynasz – powiedziałam i kopnęłam piłkę w kierunku jego bramki.

***

Graliśmy już tak dobre 30 minut, byłam już zmęczona, mokra i chciałam iść jak najszybciej do domu. Ale Harry, jak to Harry – na nic moje grzeczne prośby czy sugestie, jest "fajowo-czadowo, zostajemy".

-Giggs podaje do Rooneya, ten wściekle szybko biegnie do bramki rywala iiii…………….. GOOOL! Proszę państwa co za niesamowita akcja Manchesteru! – wykrzyknął zadowolony chłopak, a ja nie ukrywając mojego oburzenia, kopnęłam piłkę jak tylko najmocniej mogłam.

-Ty idziesz – powiedział tylko i schylił się by związać sznurowadło.

Już ja mu tu dam, za minutę nas już tu nie będzie! – pomyślałam tylko i lekko rozzłoszczona ruszyłam w stronę piłki, która jak się okazało wylądowało u stóp chłopaka pod wielkim dębem.

Zagryzłam wargę. Chciałam po prostu ją wziąć i jak najszybciej się ulotnić, jednak gdy już miałam schylać się po piłkę, nieznajomy podniósł wzrok, a moje serce jakby zamarło. Harry Styles….

Nasze spojrzenia się zetknęły. Zieleń jego oczu była wręcz przeszywająca.

- Stworzyliście całkiem dobre widowisko….  – powiedział niedbale -I jeszcze te żółte stroje… Mistrzostwo!

Spojrzałam na niego nieco urażona, może i jest wielkim celebrytą, ale o piłce nożnej pewnie nie ma zielonego pojęcia.

-To był mecz bez wstępu dla widzów – odparłam sucho i chwyciłam piłkę.

-Jestem H… -zaczął zielonooki, ale nie dane mu było skończyć bo z całych płuc wykrzyknęłam –Harry!!!

Upuściłam piłkę i natychmiast podbiegłam w stronę 9-latka, który wesoło bawił się w kałuży.

- Ty różowy potworze! Sam mówiłeś, że kałuże zostawiamy na specjalną okazję – powiedziałam z żalem.

-No wieeem, ale ona mnie tak wzywała. Nie mogłem się powstrzymać , a oficjalne powitanie kałuż i tak się odbędzie, a ty będziesz gościem specjalnym– odrzekł uśmiechając się do ucha do ucha.

Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnę łam głośnym śmiechem. Kątem oka zobaczyłam Stylesa stojącego po moim prawym boku.

-Piłkę przyniosłem – powiedział.

-Dzięki –odpowiedziałam niedbale, a Harry najpierw spojrzał się w stronę swojego mniejszego imiennika z wyrazem zdziwienia na twarzy, a potem przeniósł swój pytający wzrok na mnie. Ja tylko wzruszyłam ramionami i lekko się uśmiechnęłam. Zabawa w kałuży czy walka robotów gigantów były dla mnie codziennością.

-Chcesz zagrać z nami mecz tytanów?- spytał 9-latek.

-Oh, Harry, ten pan ma na pewno inne rzeczy do roboty niż granie w piłkę z dwoma kurczakami – odpowiedziałam niepewnie przyglądając się twarzy Stylesa.

-Żaden tam pan – odparł od razu i wyciągnął rękę- Harry jestem.

-Elizabeth – odpowiedziałam i również wyciągnęłam rękę, by po chwili nasze dłonie się styknęły. Jego – pomimo chłodu niesamowicie ciepła i silna, a moja… No cóż, zimna i mokra od deszczu.

-Słyszałaś Ellie, on ma na imię tak samo jak ja! – stwierdził uradowany Harry, na co ja uśmiechnęłam się serdecznie.

-No widzisz, jak fajnie- odparłam i wykorzystując okazję, że  Styles skupił swoją uwagę na  Harrym, bardziej mu się przyjrzałam.

Był …. Seksowny, to chyba najbardziej odpowiednie słowo, dość wysoki, dobrze zbudowany oraz urocze loki na głowie niedbale przewiązane bandamą.  No i te zielone oczy… Całkowicie hipnotyzujące…

Chłopak chyba poczuł moje spojrzenie, ponieważ skierował swój wzrok prosto na mnie, szybko więc odwróciłam głowę.

-Ellie!- poczułam delikatne rwanie w ręce– Harry powiedział, że z nami zagra!

Posłałam delikatny uśmiech w stronę zielonookiego, który momentalnie został odwzajemniony

Love is such a cliché - Harry Styles Fan FictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz