8

2.7K 108 3
                                    

Obserwując go wydawało mi się, że Harry w moim towarzystwie był po prostu sobą. Bardzo mnie to cieszyło, nigdy przecież nawet nie wyobrażałam sobie, że będę mogła tak po prostu spędzać swój czas z jakąkolwiek popularną osobą. A Harry definitywnie nie był jakąkolwiek popularną osobą.

-To jakie masz plany na dzisiejszy wieczór? – wyrwał mnie z zamyślenia jego głos.

Chwila… Czy jego pytanie nie brzmiało tak jakby chciał się ze mną umówić?

-Spotykam się z przyjaciółką – odpowiedziałam rzucając małym kamykiem do wody.

-To może innym razem…

-Nie, no co ty Hazz, idziesz ze mną i już – moje słowa natychmiastowo wywołały w chłopaku rozbawienie.

-Gdzie idziemy w taki razie?

-Cassie ma mi pokazać jakąś fajną knajpkę tutaj.

-Cassie McGilligan? – spytał, na co ja pokiwałam twierdząco głową.

-Znacie się?

-Cassie nie, ale znam jej brata.

-Mam wrażenie, że tutaj każdy zna każdego – mruknęłam.

-Prawie…. –odrzekł wyraźnie myśląc o czymś innym -Chodź, odprowadzę cię do domu.

                                                                                  ***

-Cholera!- krzyknęłam głośno gdy lekko przypiekłam sobie skórę prostownicą.

Właśnie szykowałam się na prawie randkę z Harrym! Prawie, no bo tak naprawdę to nie była randka, ale fajnie było myśleć, że mogłaby być. Nie powiem, włożyłam trochę więcej wysiłku niż zwykle w przygotowanie się, użyłam nawet tuszu do rzęs czego nie robiłam przez cały pobyt tutaj.

Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Zwykłe dżinsy, biała koronkowa bluzka oraz czarny żakiet raczej nie zrobią na Harrym większego wrażenia. Nadrabiałam trochę fryzurą, zazwyczaj potargane fale dziś wyprostowałam i rozpuściłam.

-Będzie dobrze – powiedziałam do siebie i zamykając drzwi wyszłam na dość chłodne letnie powietrze.

Z Cassie i Harrym umówiliśmy się już na miejscu, knajpa natomiast mieściła się dość daleko, na obrzeżach miasta, jakby to moja mama ujęła "w podejrzanej okolicy." Dlatego też postanowiłam pojechać na rowerze, co prawda miałam prawko, ale nie miałam dwóch niezbędnych rzeczy. Po pierwsze samochodu, a po drugie i co najważniejsze odwagi, żeby usiąść za kółkiem samochodu, który ma kierownicę po złej stronie. Poza tym rower to zawsze dobre rozwiązanie, przyjazne dla środowiska…

Dojechanie na miejsce nie zajęłoby mi więcej niż 15 minut, ale po drodze zgubiłam się z tysiąc razy i co jakiś czas musiałam pytać przechodniów o drogę. Wstałam z roweru, przypięłam go o ogrodzenie i lekko poprawiłam ciuchy. Chciałam też wyjąc telefon i popatrzyć jak wyglądam, ale wokoło kręciło sporo ludzi, więc odpuściłam. Kiedy weszłam do środka, od razu dostrzegłam Cassie, siedzącą przy stoliku tuż pod oknem. Co najważniejsze nie była sama, towarzystwa dotrzymywał jej Nick oraz jakiś inny chłopak, którego nie znałam.

-Ells, tutaj! – krzyknęła Cassie.

Sprawnie wyminęłam parę stolików, by po chwili znaleźć się przy moich przyjaciołach.

-Hej wszystkim – powiedziałam wesoło dając całusa w policzek Nickowi i Cassie.

-No hej nieznajoma – odparł Nick, akcentując słowo nieznajoma. Fakt, dawno się nie widzieliśmy, ale to nie wynikało tylko z mojej winy.

-Wybacz Nicholas, jak najszybciej nadrobimy zaległości.

-Ellie, ty i Jared się chyba nie znacie – powiedziała Cass, a chłopak wstał i uścisnął mi rękę.

Uśmiechnęłam się do niego, nawiasem mówiąc był całkiem przystojny. Co prawda nie wiedziałam, że Cassie ma chłopaka, a już na pewno nie powiedziałabym, że gustuje w takim typie!

-Miło cię poznać – odrzekłam i usiadłam koło Nicka.

Właśnie wtedy dotarło do mnie, że nie było Harrego. Nie przeczę byłam trochę zawiedziona i zła ,ale to nie powód by psuć sobie wieczór.

-Ells, wyglądasz dziś jakby trochę inaczej – stwierdził nagle Nicholas.

-W biały dzień odwiedziła mnie Samara, dlatego – powiedziałam.

Wiedziałam, że Nick panicznie bał się horrorów i miał mi za złe, że raz namówiłam go na obejrzenie ze mną "Ringu". Bał się tak, że przez całą noc było zapalone światło, a w dzień przestraszył się listonosza.

-Ha ha ha – odrzekł z kwaśną miną – Samara to zło wcielone, nie musiała cie nawet nawiedzać.

Już w myślach przygotowywałam ciętą ripostę, kiedy Cassie wstała od stołu.

-Totalnie nie wiem o czym gadacie, ale idę po coś do picia, jakieś zamówienia? – spytała Cassie.

Wszyscy zamówiliśmy po piwie imbirowym, by już po chwili móc rozkoszować się jego smakiem.

-To co tu mają dobrego? – spytałam.

-Co powiesz na kotlety wegetariańskie z cukinią i ciecierzycą? – zaproponowała Cass, a ja od razu twierdząco pokiwałam głową.

Kiedy już wszyscy złożyliśmy zamówienie, rozpoczęła się faza niecierpliwego czekania. Chyba znacie to uczucie, nie? Mi towarzyszy w prawie każdym nowej restauracji.

Nie mogłam też oprzeć się pokusie by co jakiś czas spoglądać w kierunku drzwi, mając głupią nadzieję, że może się zjawi.

-…i wtedy on się wywrócił,  a Cassie na to " Z dołu masz lepszą perspektywę?"– Jared właśnie kończył odpowiadać jakąś śmieszną anegdotkę, której znaczenia jednak nie udało mi się wyłapać.

-Wygląda na to, że znacie się już mega długo – wypaliłam nagle.

-Pewnie, że się znamy długo. Jared to mój brat, Els… - zaśmiała się Cassie.

Cholera, skąd miałam to wiedzieć?!

-Czekaj, czekaj… Ty myślałaś, że ja i ona? – odrzekł Jared wskazując na swoją siostrę.

-Ohyda! – powiedzieli równocześnie, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać.

Zaraz, zaraz… Czy to znaczyło, że Jared był do wzięcia?  Będę musiała o to koniecznie wypytać Cass!

Muszę przyznać, że z minuty na minutę atmosfera robiła się coraz lepsza. Nawet Nicholas się rozchmurzył i zapomniał o mojej uwadze na temat Samary. Co najlepsze, nasze jedzenie przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Wszystko było takie pyszne! Kto by się spodziewał, szczególnie po takiej niepozornej knajpce!

-Widzę, że smakowało – zaczęła Cass – Zresztą wiedziałam to od samego początku, ja wiem gdzie bywać – dodała znacząco unosząc brwi.

-Masz ra… - zaczęłam, ale nie dane mi było skończyć, bo w drzwiach pojawił się lokowaty osobnik.

Love is such a cliché - Harry Styles Fan FictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz