-To do zobaczenia- odpowiedziałam i niepewnym krokiem ruszyłam w stronę stacji kolejowej.
Will okazał się znakomitym towarzyszem podróży – dość gadatliwy, ale nie natarczywy. Do Polski przywiodły go głównie interesy, miał spędzić tu tydzień, a został prawie miesiąc. "Zauroczyło mnie jedzenie… No i kobiety oczywiście"- stwierdził.
Muszę przyznać, że naprawdę go polubiłam. Wymieniliśmy się numerami telefonów, no i mam już u kogo nocować, gdy będę w Londynie. Może za kilka tygodni się uda… -pomyślałam. W tej jednak chwili musiałam udać się do oddalonej o jakieś 100 km miejscowości, w której mieszkał Harry- dzieciak, którym miałam zajmować się przez wakacje. Wiecie taka praca jest fajna, co prawda nie zarobię fortuny, ale będę szlifować język, pozwiedzam trochę no i poznam nowych ludzi. A swoją drogą Brytyjczycy są przystojni, nie? Dlatego kiedy tylko zobaczyłam ogłoszenie Catherine, od razu wypełniłam formularz zgłoszeniowy i kilka miesięcy później jestem w Anglii!
***
Po jakichś dwóch godzinach jazdy, cholernie zmęczona dotarłam na miejsce. Jednak mojej przyszłej pracodawczyni nie było na miejscu….Może zapomniała? A może to całe ogłoszenie to był po prostu jakiś głupi żart? Po raz kolejny nerwowo rozejrzałam się w około, jednak nie było nikogo, kto trzymałby karteczkę z moim imieniem. Zrezygnowana usiadłam na walizce, zaczęłam intensywnie myśleć nad różnymi opcjami. Mogłam od razu wsiąść w pociągu powrotny i wrócić do Polski, ale przecież byłaby to porażka na całego i kompletna strata pieniędzy. Pierwsza opcja odpada. Mogłabym też użyć mojego telefonu, no właśnie! Zadzwonić do Catherine! Natychmiast jednak złapała mnie automatyczna sekretarka Cath. Jest źle , źle… Bardzo źle.
Zrezygnowana , uznałam, że po prostu tu posiedzę i będę czekać. Usiadłam na pobliskiej ławce, koło staruszki czytającej jakieś romansidło i od czasu do czasu dziwnie poruszającej szczęką. Będzie dobrze… Musi być!
Jednak minęło pół godziny i powoli zaczynało się ściemniać, nie ma co ukrywać, traciłam nadzieję, że Cath się zjawi. Próbowałam jeszcze kilka razy się do niej dodzwonić, ale za każdym razem z tym samym efektem- z jej automatyczną sekretarką mogłybyśmy zostać BFF normalnie..
-Ela- usłyszałam moje imię i z wrażenia kopnęłam moją walizkę, która niemal spadła na starszą panią.
Podbiegł do mnie 9-letni chłopczyk, nie czekając na moją reakcję przytulił się do mnie. Po chwili zobaczyłam około 35-letnią kobietę- Catherine.
-Wybacz Ela- powiedziała- Musiałam odebrać małego z karate na drugim końcu miasta, a korki były tak ogromne, ze myślałam, że zaraz wysiądę z tego samochodu i pójdę na pieszo.
Uśmiechnęłam się niepewnie, nie za bardzo wiedząc co powiedzieć.
-No i na domiar złego padła mi komórka. – dodała Cath
Skinęłam ze zrozumieniem głową.
-Mamo, ona chyba jest w szoku- stwierdził Harry.
-Jejku, chyba masz rację. Ela wszystko w porządku?- spytała.
-Tak, jak najbardziej. Nawet nie macie pojęcia jak się cieszę, że tu jesteście – odpowiedziałam momentalnie.
-To chodźmy do samochodu- oznajmiła rozbawiona Catherine jednocześnie biorąc moją walizkę.
Kobieta oczywiście nie chciała słuchać moich protestów zapewniających , że sama mogę ją nieść. Harry natomiast zaskoczył mnie dziś po raz drugi, po prostu złapał mnie za rękę i razem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Już lubię tego chłopca i…. Czuję, że będzie dobrze!
CZYTASZ
Love is such a cliché - Harry Styles Fan Fiction
FanfictionEnergiczna, towarzyska, z poczuciem humoru. Nie zastanawiając się długo wypełniła formularz i wylądowała w miasteczku w północnej Anglii. Przez najbliższe trzy miesiące będzie opiekowała się 9-letnim Harrym. Kocha podróżować, a jej pasją jest próbow...