This is a dream and I'll wake up.

130 27 0
                                    

Nie rozumiałem, dlaczego ktoś aż tak chciał mi dogryść od samego przybycia tutaj. Rozejrzałem się po werandzie, ruszając w stronę jej kąta, by wziąć szczotkę. Nie dotknę martwego zwierzęcia! Nigdy w życiu! Zacisnąłem palce na członie szczotki, zrzucając tym samym zdechłego ptaka na trawę, która od wpływu pory roku, nieco uschła i pożółkła. Chyba zacznę zbierać martwe kruki a potem je wypychać, bo nie wydaje mi się, żeby ktoś przestał sobie ze mnie żartować. To nieco uciążliwe, ale na to nie mam żadnego wpływu.
Gdy pozbyłem się kruka, odstawiłem miotłę na miejsce, by za chwilę ruszyć na zakupy, lecz musiałem zmienić plany, ponieważ pod mój dom przyjechał Heechul z moimi rzeczami.  Zaskoczyło mnie to, bo miał być dużo później. A tu proszę. No nic, przecież przez pół godziny nie wykupią wszystkich bułek i owoców, prawda? Przyoblokłem na twarz szeroki uśmiech, schodząc z werandy, by przywitać się z przyjacielem.
-Ładny ten dom. Ale będzie nam dziwnie bez Ciebie, Baekhyun.- westchnął, otwierając bagażnik i wyciągając większość moich rzeczy. Byłem mu wdzięczny, bo sam raczej bym się tam nie wybrał.
-Zaprosiłbym Cię na kawę, ale niestety nawet jej nie mam.- podrapałem się po karku, będąc z lekka zakłopotany. Na moje słowa, otrzymałem tylko delikatny śmiech.
-Nie szkodzi. I tak jadę do firmy, wskoczyłem do Ciebie bo potem nie będę miał czasu. Mamy jakąś aferę i muszę tam być. Więc trzymaj się i jak będziesz robił parapetówkę, pamiętaj o mnie.- powiedział, wyciągając ostatni karton i pospiesznie wracając do wozu, by po krótkiej chwili odjechać. No tak, cały Heechul, wiecznie się gdzieś śpieszy i na nic nie ma czasu. Był dobrym człowiekiem, naprawdę. Podążyłem wzrokiem za samochodem, a gdy ten zniknął z pola mojego widzenia, zacząłem przenosić kartony z podjazdu do domu.
Wnosiwszy je, mało zwracałem uwagi na otoczenie, jednak biorąc ostatnie z pudeł, spojrzałem przed siebie. Na skraju lasu stał mężczyzna. Byłem pewien jego płci, miał długi płaszcz oraz kapelusz. Czarny. Czy to może być on? Może ktoś robi sobie żarty?
-Hej ty! Zaczekaj!- krzyknąłem, gdy postać zaczęła uciekać do lasu. Bez większego namysłu ruszyłem za nią, zatrzymując się dopiero na skraju lasu. Nie ma sensu za nim biec, to pewnie jakiś dzieciak się przebrał i chce zrobić mi żart. Z ciężkim westchnieniem, ruszyłem powoli w stronę domu, wciąż głowiąc się nad fenomenem tego czarnego ptaka i tajemniczego mężczyzny ze skraju lasu. A co, jeśli człowiek w kapeluszu to był właśnie on? Co, jeśli miejscowi się go boją i mi nic nie mówią? Proszę, niech ktoś mnie stąd zabierze. Chce tylko poznać prawdę. Czy naprawdę tak wiele żądam?

Is anybody home? | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz