You're already mine.

148 28 0
                                    


To było jakimś szaleństwem. Zupełna abstrakcja, sytuacja rodem z horroru, lecz żaden z twórców nie byłby na tyle chory psychicznie, by ułożyć coś takiego, jak ułożył C. Każde kolejne słowo ,które czytałem i analizowałem przyprawiało mnie o coraz większe drżenie. Naprawdę się tego bałem. Co będzie, jeśli tego nie podpiszę? Nie wiem, nie doszedłem jeszcze do tego akapitu. Umowa złożona swobodnie na moich kolanach wyglądała na zaprojektowaną jedynie dla korzyści wyłącznie jednej ze stron. I tą stroną napewno nie byłem ja, jako osoba niejakim szantażem zmuszona do podpisania tego. Wciąż łudziłem się jednak, że to tylko sen, a ja zaraz obudzę się w ciepłym łóżku, jednak nic takiego się nie wydarzyło. 
-Boisz się, Baekhyunie? Nie masz czego. Jeżeli tylko to podpiszesz. Jeśli tego nie zrobisz, stanie się coś dużo gorszego niż to, co zawarłem na twoim kontrakcie. Zależy Ci na życiu? Czy zależy Ci na twojej pracy, twojej pasji, twojej egzystencji w tym świecie pełnym paradoksu? Po co pytam? Wiadomo, że Ci zależy. Z nikogo stałeś się kimś, to oczywiste, że będziesz chciał się tutaj utrzymać. Tym bardziej powinieneś to podpisać.- powiedział mężczyzna, przerywając tym samym krępującą ciszę, która między nami powstała. Jak na to nie patrzeć, była dla mnie korzystna. Im mniej kontaktu z nim, tym lepiej, prawda? Jednak warunki umowy związywały mnie z nim praktycznie w każdym aspekcie mojego życia. 

[...] Bezwzględne posłuszeństwo. [...] Obietnica milczenia, która w razie jej złamania była zabezpieczona utratą życia [...] Akceptacja wszystkich zabaw pana [..]

Te, i wiele innych punktów zawartych było w wymogach mężczyzny. Przełknąłem ciężko ślinę, położyłem ją na stole, by po chwili przyłożyć pióro do kartki. Jedna część mnie krzyczała, bym tego nie robił, jednak druga zawzięcie walczyła o przetrwanie. To się chyba nazywa instynkt samozachowawczy. Musiałem posłuchać się tej drugiej. Wiedziałem, że była to sytuacja tragiczna, bez żadnego wyjścia, które będzie niosło dla mnie profity. Jakiejkolwiek nie podjąłbym teraz decyzji, będę spalony. W końcu, moje eleganckie pismo znalazło się na dole kartki, w miejscu, które było na nie przeznaczone. Odłożyłem pióro na blat stołu, unosząc wzrok na C., na którego twarzy widniał teraz tylko szeroki uśmiech. Podniósł się ze skórzanego fotela, by podejść do mnie. Od razu posunąłem się w bok, by być jak najdalej od niego, lecz na nic się to zdało, bo już po chwili, nasze ciała były praktycznie pozbawione dystansu. 

-Dobra decyzja, Baekhyunnie. Jesteś bardzo mądrym chłopcem. Oby tylko twoja mądrość nie sprowadziła cię na teren śmierci. Nie myśl zbyt dużo na ten temat, dla swojego dobra. Inni myśleli i..skończyli z wiecznym uśmiechem. Ale jeśli będziesz na tyle sprytny, nie skończysz tak. Wiele zależy od Ciebie, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś teraz ważniejszy dla siebie niż kiedykolwiek. Nie możesz popełnić błędu. Chociaż..w sumie możesz, jednak to dla ciebie będzie miał on krytyczne skutki, nie dla mnie, więc w tej sprawie, jak już w niewielu masz wolną rękę. A teraz idź odpocznij. Wrócę szybciej, niż myślisz. Nie znasz dnia ani godziny, ale masz obowiązek być gotowy w każdej chwili, sam się do tego zobowiązałeś. Pamiętaj o tym, bo to, co podpisałeś, jest nawet gorsze od cyrografu z diabłem. A teraz do zobaczenia, Byun. Miłego wieczoru.- dodał, po czym złożył pocałunek na moim policzku, następnie chwytając kartkę oraz pióro, by na krótko po tym, opuścić mój dom. Gdy tylko usłyszałem, że drzwi zamknęły się, opadłem na plecy na kanapie, rozpłakując się nad własnym losem. Co ja właśnie zrobiłem? Podpisałem coś, co w świetle prawa, powinno być surowo karane, bo nie należy w żadnym stopniu do rzeczy mieszczących się w zakresie ludzkiej moralności. Dlaczego, gdy już osiągnąłem sukces, jakiś pojebany psychol wwala się do mojego życia i wywraca je o trzysta sześćdziesiąt stopni? Dlaczego nie mogę spokojnie upajać się tą chwilą jak King czy  Rowling. Założę się, że oni siedzieli wtedy z kieliszkiem wina w dłoni  i w obecności ważnych dla siebie osób a nie bali się ruszyć we własnym domu. To okropne uczucie. Znów poczułem się gorszy. Lecz to uczucie było dużo gorsze, bo zawierało w sobie również sporą dozę zażenowania i upokorzenia, które kojarzyło mi się z najgorszymi sytuacjami ze szkoły podstawowej, gdy dzieci z klasy nawet nie chciały słuchać moich opowiadań, bo były długie i szczegółowe. Nawet aprobata nauczycielki języka nie sprawiała, że czułem się lepiej. Znów stawałem się długim kawałkiem mięsa.

Is anybody home? | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz