Otyły jegomość o przyjaznym wyrazie twarzy, patrzył na nich z czymś w rodzaju uprzejmego zainteresowania.
-Ho, ho, ho! Witam, witam! Kogóż mają przyjemność oglądać moje oczy?- Ottis podszedł bliżej nich wytężając oczy. Był krótko wzroczną osobą, przez co przypominał Geraltowi kreta.
- Nataszo!- Zawołał jegomość- przynieś nowemu gościowi coś na ząb!
Uśmiechnął się do nic dobrotliwie.
- Panie Geralcie, może przedstawiłby mi pan swego przyjaciela?
-Ależ oczywiście. Panie Ottis to jest Roche. Mojego przyjaciela spotkało nieszczęście i nie ma gdzie się podziać...
- Ah! Więc to tak? W takim razie oczywiście użyczę mu dachu nad głową... W ramach... - Ottis zamyślił się na chwilę.
- W ramach zapłaty za moje usługi.- Dokończył kwaśno Wiedźmin.
- Ho, ho, ho! Właśnie tak! Teraz muszę niestety zająć się pracą panowie wybaczą.
Ottis machnął im ręką i wyszedł. Roche chwilę jeszcze patrzył za nim, po czym odwrócił się do Geralta.
- To gdzie ta Natasza? I kiedy powiesz mi wreszcie, po co ja jestem ci potrzebny?
- Mogę ci powiedzieć nawet teraz. Chodźmy tylko do mojego pokoju.
*~*~*~*
Geralt przekręcił klucz w zamku.
- Umm.. To konieczne?- Zapytał Roche.
Pokój urządzony był bardzo surowo, ale Wiedźminowi to wystarczało. Geralt jak gdyby pozbawiony już sił padł na łóżko.
- Tak na razie. Nie chcę by ktoś nam przerwał.
Vernon skrzywił się teatralnie
-, W czym, przerywał? Ty chyba nie...- Wiedźmin spiorunował go wzrokiem.
- Chyba sobie jaja robisz. Chcę z tobą poważnie porozmawiać, na temat zlecenia przy którym miałeś mi pomóc.
- Ach tak?- Roche z kpiną uniósł brwi do góry.
- Tak. – Odpowiedział Geralt.
- Więc jak ma się sprawa?
- Sprawa ma się tak.- Zaczął Wiedźmin.
- Dom od jakiegoś czasu nawiedza istota, która pod pewnymi względami przypomina ducha.
Vernon prychnął głośno.
- I z tym nie dasz sobie rady? Serio?
- Tak, sam nie dam sobie z tym rady, a ty nie dasz sobie rady z tym fisstechem...- ostatnie słowa jadowicie wysyczał. Następnie już całkiem spokojny zaczął
- Aby odesłać tę zjawę potrzebuję odnaleźć trzy symbole, wtedy zobaczę jej formę. Rozumiesz, Roche?
Vernon pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Nic nie rozumiem- Powiedział z szerokim uśmiechem.
Geralt wiedział już, że będzie to trudna współpraca.
- Chodzi mi o symbole, złości, żalu i prawdy. Dopiero wtedy będę mógł zobaczyć jej formę...
Roche popatrzył na niego pytająco.
- A później, co?
Wiedźmin ciężko westchnął. Później następowała zawsze część, którą ostatnimi czasy lubił coraz mniej.
- Później w zależności od indywidualnej decyzji, po prostu likwiduję zjawę. Ale teraz może zajmiemy się sprawą fisstechu. Rozpocząłem już małe śledztwo w tej sprawie.
Vernon zaskoczony spojrzał na, Geralta, który jedynie delikatnie się uśmiechnął.
- Jak to?! Tak po prostu rozpocząłeś śledztwo? – Roche nie mógł tego pojąć.
- Tak. Mam już listę podejrzanych. Moi znajomi dalej jeszcze zbierają poszlaki.
- Mówisz serio?- Roche był widocznie podniecony.- Dziś wieczorem w „Chętnych Udach" Geralt!
- W zamtuzie? No ja nie mogę... Kolejny Jaskier...
-Tak! Spotkamy się tam z Ves. Ona ma przynieść to, co udało się zebrać moim ludziom.
- Dobra, dobra Roche. Ale idź się lepiej wykąp, bo panienki uciekną.
*~*~*~*
Kiedy Vernon Roche zażywał kąpieli, Geralt siedział pogrążony w czarnych myślach.
Podobno król Foltest gościł na swym dworze czarodziejkę. Kasztanowłosą Triss Merigold.
Wiedźmin lubił ją, ale nie chciał się z nią spotkać. Problem był jednak jeden i to dość duży.
Triss na pewno będzie chciała doprowadzić do tego spotkania. Gdy sobie to uświadomił był zdolny jedynie do cichego „kur".
Mdliło go na tę myśl. Położył się a jego myśli odleciały w przeszłość. Myślał o Yennefer, Ciri i o grupie przyjaciół, która zginęła, jak zawsze sądził z jego winy.
A wieczór tym czasem nadszedł fantastycznie szybko.
CZYTASZ
Boku no Geralt
AdventureNie polecam fanom "Wiedźmina". PRAWDOPODOBNIE PIERWSZE YAOI O TEJ TEMATYCE NA POLSKIM WATTPADZIE. Mam nadzieję że spodoba się wam mój pomysł. Okładka by: Juliusz Słowacki Btw. Regis w tym opowiadaniu to nie "growy" Regis. Kieruję się książowymi opis...