Rozdział 9

741 54 44
                                    


      Było ciemno. Suche powietrze prochowni przyjemnie pieściło jego nozdrza, gdy je wdychał.

Czy oni naprawdę myślą, że dadzą radę tak po prostu go złapać? Nie zaczęli porządnie śledztwa i już liczą na efekty? Idioci.

A ten zboczeniec? „Uważajcie na diabła". Tu akurat miał racje. Diabeł ma oczy i uszy wszędzie. Bycie antagonistą tej historii bardzo mu się podobało.

Niedługo wszyscy – od pobożnych mieszkańców po bezdomnych i pijaczków, wszyscy będą w przestrachu poszeptywać o Diable. Teraz będzie zmorą Wyzimy w każdym aspekcie. No może to mała przesada. W prawie każdym. Morderstwa? Zaczął, ale można robić to trochę częściej. Narkotyki? Interes pędzi tak, że nikt już tego nie zatrzyma. Nawet nie musi się w to w ogóle angażować. Co jeszcze?

Pstryknął palcami. Na końcach długich smukłych palców prawej ręki zapłonął delikatny czerwony płomień odbijając się w ciemnych, szalonych oczach. Jak gdyby od niechcenia strzepnął palcami. Płomień poleciał w stronę beczek wypełnionych prochem.

*~*~*~*~*

W całej Wyzimie rozległ się ogłuszający huk.

Łuna pożaru rozświetliła nocne niebo. Ludzie krzyczeli i biegali by pomóc w gaszeniu.

Kompletnie to do nich nie podobne.

*~*~*~*~*

Vernon chodził podkurwiony po pokoju. Geralt patrzył na niego uśmiechając się pod nosem. Było to stosunkowo dziwne, ale lubił na niego patrzeć. Lubił przyglądać się żywym

ruchom patrioty. Były pełne czegoś w rodzaju wdzięku. Ciekawe czy w łóżku też by taki był. Stop. To nie są myśli na miejscu. Przecież tylu ludzi spotkała tragedia a Roche o czymś mówił. Tylko, o czym? Cholera z tym.

- Ten chory skurwiel zostawił mi zgubioną nerkę pod drzwiami! Rozumiesz?! Wychodząc wdepnąłem w to paskudztwo! Fu! Każ Jaskrowi zebrać dupę i wreszcie zacząć pomagać! On tylko mizia się z tym pajacem! A nie przepraszam obaj są pajacami! Słuchasz mnie wiedźminie?

Geralt popatrzył na niego.

- Yhym.

Vernon zmarszczył nos.

- Nie słuchałeś.

- Yhym.

- Po co się tak na mnie lampisz?- Roche miał wrażenie, że Wiedźminowi o coś chodzi. Nie chciał wiedzieć.

- Mam coś na twarzy?

Biało włosy pokręcił głową. Przypomniała mu się Triss a to nie koniecznie było miłe.

Ah jakież to życie brutalne. Co się zobaczyło to się nie zobaczy. Fu.

- Roche?

- Czego?

- Dzisiaj w nocy będzie pełnia.

- I co z tego? Chcesz tańczyć nago w świetle księżyca?

- To było by kuszące. – Geralt uśmiechnął się zachęcająco.

- Jesteś nienormalny. Wiesz?- Żołnierz kręcił tylko głową zażenowany. Im więcej czasu razem spędzali tym bardziej bał się o swoją przestrzeń osobistą. Geralt podawał mu za dużo niewerbalnych znaków. Fu.

- Trzeba zająć się tym nieszczęsnym duchem. Chciałbym prosić cię obiecaną pomoc.

Roche prychnął.

- Czyli, że jak?

- Cmentarz. Dzisiaj o północy.

Vernon przewrócił oczyma. Czy koniecznie musi się w to bawić? Przecież ma tyle na głowie...

*~*~*~*~*

Stali we dwóch kwadrans przed północą tuż obok wejścia do nekropoli. Roche patrzył w gwiazdy, co chwilę licząc do dziesięciu żeby nie paść na zawał ze złości. Jeśli nie umrze przedwcześnie z wyżej wymienionego powodu to pewnie szybciej osiwieje.

Wiedźmin rzucał mu pytające spojrzenia.

Ich oczy się spotkały. Vernon poczuł dziwny prąd przebiegający przez pewną część ciała. Dokładniej narząd. To znaczy się serce.

Patrzenie w oczy białowłosego sprawiało, że na chwilę czuł się spokojniejszy. Było mu lepiej.

- Na co tutaj czekamy?- syknął.

Geralt westchnął przecierając twarz dłonią. Też nie chciało mu się tutaj stać.

- Na Erlinga. Nasz przyjaciel nieco się spóźnia.

- A po co nam on? Nie możemy załatwić tego sami?- warknął dowódca Niebieskich Pasów.

- Nie. Do tego są potrzebne dwie osoby.

- No to są.- Roche nie rozumiał, o co chodzi. Czy on nie liczył się, jako osoba w ogólnym tego pojęcia znaczeniu?

- Ty będziesz stał na czatach.

Patriota tylko pokiwał głową.

Erling na swoje własne szczęście pojawił się zaledwie parę minut później.

- Witam panowie w ten przecudowny wieczór! Księżyc świeci jasno i pokazuje-

- Zamknij się.

- C-co?- Czarodziej spojrzał na żołnierza.

- Łąjno Erlingu. Nie chce nam się słuchać twojego pieprzenia.- stwierdził tamten.

Biały Wilk prychnął.

- Vernon spokojnie. Wiem, że nie chce ci się tutaj stać, ale to potrwa tylko chwilkę.

Jeszcze zanim wiedźmin skończył mówić Brunatny czarodziej zarzucił im ramiona na szyję i zgarnął do siebie zmuszając tym samym do schylenia się.

- Nikt nie może dowiedzieć się o tym, co dzisiaj zrobimy. Panowie dzisiaj popełnimy najgorszy grzech pychy...

Vernon przemyślał wszystko w niemniej niż sekundę.

- Chcecie ją zgwałcić?!

Mag i łowca potworów popatrzyli na niego jak na idiotę,

- Nie. Zamierzamy ją po prostu na chwilę wskrzesić.- odpowiedział czarodziej.

- I naprawdę nikt nie może się o tym dowiedzieć.

Zapadła długa chwila niezręcznej ciszy.

- No i dlaczego się tak na mnie gapicie?! No dobrze chodźmy wskrzesić tę sukę i będzie po kłopocie. No chłopaki! Zrozumcie miałem zły dzień.

Geralt wzruszył ramionami.

- Dobra idziemy.

I poszli.

\

Boku no GeraltOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz