Winicjusz de Lörche siedział jeszcze dłuższą chwilę po wyjściu dwójki przyjaciół.
W dłoniach trzymał dalej otwartą księgę, lecz jego wzrok od dawna nie śledził już tekstu.
Wdychał ulatniający się powoli zapach swoich gości. Skupił swoją uwagę i wytężył swój najczulszy zmysł. Swoją najskuteczniejszą broń. Musiał zapamiętać woń Wiedźmina, by ten nigdy nie mógł go zaskoczyć. Ten mutant w końcu nie był taki głupi. De Lörche zauważył, czemu przyglądał się Geralt. Najpierw jego książki. Musiał potrafić czytać, bo po jego kocich oczach widać było zrozumienie. Później ta rycina, a na końcu jego własne ramię. Zabawne, ale „artyście" zdawało się, że wiedźmin zaczął łapać, o co chodzi w tym przedstawieniu i kto odgrywa, jaką rolę. Winicjusz poważnie się zastanawiał czy na pewno wymyślił dobry scenariusz. A nawet, jeśli nie jest taki genialny? Cóż z tego? Dla takiej zabawy warto poświęcić wszystko. Dopiero parę minut później wicehrabia zorientował się, że wciąż jest całkiem nagi. Wstał, więc i zawołał swojego ulubionego, jak mu się zdawało sługę.
- Jarosławie! Przynieś mi zaraz czarny zestaw. Chcę prezentować się jak najdostojniej.
- Ależ panie... Pan się zawsze prezentuje dostojnie!
- Dobra, dobra. Ale teraz chodź tutaj. Wiesz, co robić. No już klękaj.
~*~*~*~*~
Roche zagryzał wargę sfrustrowany niedawną wizytą. Nie pozwolił Geraltowi by ten opowiedział o tym, co zauważył. Musiał sam najpierw pomyśleć. Czół, że de Lörche perfidnie się z nich naigrywał. Przecież powietrze w bibliotece było aż gęste od sarkazmu! Brrrr... Paskudny typek... I chyba de Lörche był podniecony... Fuj. To, dlatego tak trzymał łapska na kroczu. Najchętniej to by mu je połamał. I kiedyś to zrobi po ten facet zdecydowanie był jednym z winnych.
Geralt położył mu dłoń na ramieniu.
- Roche... Ej. Roche. Vernon kurwa!
- Nie mów na mnie, Vernon bo wreszcie wyprostuję ci ten nochal!
Wiedźmin zatrzymał się. Patriota stanął z nim twarzą w twarzą w twarz.
- Bądź poważny chłopie. Mam pomysł.
- Niby, jaki?
- Jaskier może nam pomóc.
Vernon patrzył na niego jak gdyby Wiedźmin zaproponował mu seks na wypchanym jednorożcu.
- Chyba nie mówisz serio. Bo nie mówisz, co nie?
Geralt posłał mu tylko załamane spojrzenie.
- Nie. Wiesz ilu ona ma znajomych? I nawet talent do takich spraw... Może powiększyć siatkę twoich szpiegów.
Biało włosy dał mu powód do rozmyślania.
- Dobra. Idziemy do tego kurwiarza.
- Ej.
~*~*~*~
Było późne popołudnie, gdy Jaskier wygramolił się z łóżka. A wpadł tam przez przypadek.
- A matka powtarzała „Nie pij tyle, bo kiedyś wylądujesz w łóżku z pasztetem albo z facetem". No i co? Dobrze by było gdyby to był pasztet.- biadolił poeta. Do pokoju wdzierały się pojedyncze promienie ciepłego światła. Cieszyłby się z takiej atmosfery gdyby nie ból tyłka i świadomość, że było dobrze. Aż za dobrze. Czarnowłosy dalej słodko wtulał się w poduszkę świecąc gołą pupą. Jaskier podrapał się po głowie. Jak to się stało? To chyba po tej rycerskiej balandze... Cholera, czy pociągają go faceci? Tacy jak ten? Wczoraj tak i dzisiaj... Też. Czół się, co najmniej dziwnie. Krótka rozmowa z osobnikiem podającym się za Rycerza Smętnego Oblicza i lądują w jego sypialni.
- Kurwa... Coś ze mną nie w porządku – mruknął do siebie z powrotem siadając na łóżku. Automatycznie silne ramię przyciągnęło go do siebie zamykając w mocnym uścisku.
„Nie jest tak źle..."- pomyślał poeta. „ Jest całkiem dobrze. Może by tak to zostawić? Może się ustatkuję?"
I wtedy rozległo się głośne pukanie do drzwi. Jaskier wyskoczył z łóżka przestraszony.
Drzwi otworzyły się z hukiem. Pukająca osoba nie czekała na „proszę". Po prostu wbiła do środka. Geralt.
- Jaskier, mam do ciebie s... Co proszę?
- O kurwa.- dodał idealny komentarz Roche.
- Zmieniłeś orientację i upodobania poeto?- zapytał dowódca Niebieskich Pasów.
Jaskier tylko nerwowo zasłonił się kołdrą. Niby rycerz w tym momencie też się zreflektował i zakrył swą nagość.
Vernon miał dość. Ilu nagich facetów jeszcze zobaczy tego dnia? Miał nadzieje, że już nie wielu. Geralt udawał, że nic się nie stało i zwyczajnie zwrócił się do Jaskra.
- Mamy sprawę. Mógłbyś wyprosić... Um, kolegę?
Jaskier popatrzył błagalnie w stronę Dettlaffa. Tamten tylko kiwnął głową i szybko zaczął się ubierać. Po chwili już go nie było. Usiedli. Jaskier opatulił się porządnie kołdrą.
- Więc jaka to sprawa?- trubadur dalej był zakłopotany jak nigdy w życiu.
Roche nie wiedział, dlaczego zgodził się na pomysł. Nie uważał żeby Jaskier był odpowiedzialną osobą. To chyba nie to, czego potrzebują. Ale dalej lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Chociaż te latające skurwiele dalej mogą narobić człowiekowi na głowę.
- Potrzebujemy powiększyć naszą siatkę szpiegowską. Rozumiesz?
Poeta kiwnął głową.
- I jak mam wam niby w tym pomóc?
- Myślisz że nikt nie wie o twoich znajomościach?- parsknął Roche.
Muzyk jedynie ukrył twarz w dłoniach. A było mu dzisiaj tak miło.
- Więc mam znowu bawić się w szpiega?
- Tak- odpowiedzieli chórkiem.
- Tylko ustalimy kilka spraw...- zaczął Vernon.
*~*~*~*~*
Głowa bolała go jak nigdy wcześniej. A jeszcze trzeba przepytać tego całego de Lörche. To na pewno nie on zżarł tą nerkę i zamordował prostytutki, ale nic nie wiadomo. Musi to sprawdzić tylko w takim stanie to może być nie zaciekawie. A gdzie to jasnej ciasnej podział się Dettlaff? Nie było go w nocy i przez cały dzień. Regis odgarnął włosy z twarzy. Nie lubił, gdy wpadały mu do oczu. W ogóle powinien je ściąć. Związał je szybko by móc zacząć szukać przyjaciela.
- Na razie nie ruszaj się stąd. – powiedział wchodząc drugi wampir.
- Co się stało? :/
- Twój kolega jest tutaj...
Regis uniósł brwi do góry.
- A ty gdzie byłeś?
- U twojego innego kolegi... No bo...
- Nie, nie kończ. Nie chcę wiedzieć.- machnął ręką spokojnie.
- Mamy pracę.
CZYTASZ
Boku no Geralt
AventuraNie polecam fanom "Wiedźmina". PRAWDOPODOBNIE PIERWSZE YAOI O TEJ TEMATYCE NA POLSKIM WATTPADZIE. Mam nadzieję że spodoba się wam mój pomysł. Okładka by: Juliusz Słowacki Btw. Regis w tym opowiadaniu to nie "growy" Regis. Kieruję się książowymi opis...