Część 6 Bez tytułu

861 58 6
                                    


   Gdy czarodziej dotarł na miejsce przedstawienie dopiero się zaczęło.

Wszyscy pozajmowali miejsca przy długim suto zastawionym potrawami i napitkami, stole.

Już na wejściu mógł zauważyć, że panowie są już podchmieleni a w sporej części po prostu narąbani. Rycerze i osobnicy za takowych się uważający debatowali głośno na najróżniejsze tematy. Poczynając od polityki, a kończąc na zwykłym plotkarstwie. Jedynie kilku wyglądało na w miarę trzeźwych. Zlustrował salę wzrokiem, pobieżnie salę orientując się gdzie, kto usiadł. Po chwili zrezygnowany, wręcz na chybił trafił wsunął się na wolne miejsce na ławie.

I już ułamek sekundy później przeklinał swój wybór. Po lewej Adam von Meriette. Facet miał czterdzieści sześć lat i wątrobę jak ser. Po prawej siedział Kuno z Asengardu.

„ Kurwa! Lepiej trawić nie mogłem." Pomyślał czarodziej. Smętny rycerz odziany w czarny kaftan z białą różą wyhaftowaną na plecach. Erling uśmiechnął się do niego.

- Witam pana. Jak ocenia pan to towarzystwo?

- Dobry wieczór. Co do twojego pytania elfie. Jest znośnie. Trochę za głośno, ale da się wytrzymać.

Ostatnim razem Erling widział Smętnego rycerza jedynie z daleka i to w dodatku w pełnej zbroi. Zdawało mu się, że raczej był wyższy i jego postawa tez raczej była trochę inna. Może jednak to było tylko złudzenie? Wtedy wydał mu się raczej dostojny i arogancki.

Jego rozmyślania przerwał wybuch wesołej piosenki na drugim krańcu stołu. Elf odwrócił się i podążył za spojrzeniem Kuna. W odległym rogu Sali na stołeczku, cichutko popijając coś siedział z odłożoną już lutnią; Mistrz Jaskier. Lecz nie tylko asendgardczyk się mu przyglądał. Z lewej przyglądała się mu Helga ze Skellige. Poecie to wisiało. Sam przyglądał się czemuś znacznie ciekawszemu. No, bo kto pogardziłby widokiem okrągłego i jędrnego tyłeczka dziewki służebnej?

Kuno westchnął znudzony.

- Pogadamy elfie?

- Dobrze, czemu nie.

- Co robisz tutaj, w Wyzimie?

I wtedy padł na nich złowrogi cień ogromnej postaci. Jak jeden mąż odwrócili się by spojrzeć w tym kierunku. Za nimi stała wielka Rycerka. „Kobieta tak pokaźnych rozmiarów musi mieć parę w łapach" pomyślał Erling. Helga nie miała najmniejszego problemu, gdy trzymając Smętnego rycerza za ramię uniosła go o pół stopy nad ziemię.

- Kogo widzą moje piękne oczy? Czyżby to sławny Kuno z Asengardu?

- Chyba. Może. Raczej tak. To chyba ja. Tak sądzę.- Odpowiedział jej bez mrugnięcia okiem.

- A co się taki śmieszny zrobiłeś?

- Nie wiem. Może mam dobry humor? Znalazłem nowego znajomego.

Erling wiedział, że pomiędzy tą dwójką panują raczej napięte stosunki i może dojść do mordobicia.

- Witam piękną damę! Padam do nóżek!- Krzyknął wywracając się i dosłownie padając do stóp.

- I to jest ten twój kumpel „Smętku"? Jednak jest mi ciebie trochę żal. I tak nie po to tu przylazłam- dźgnęła Kuno w pierś.

- Tkniesz tego poetę... Albo, chociaż na niego spojrzysz... A już sobie więcej nie pomieszkujesz... Ja ci to obiecuję...

Rycerz miał ją gdzieś. Patrzył ostentacyjnie w stronę Jaskra.

- Słyszysz, co do ciebie mówię?!

Dalej nawet na nią nie patrzył.

- Słyszę, ale nie rozumiem zacna białogłowo.

Rycerka zagotowała się ze złości. Erling był gotowy by w razie, czego nie doprowadzić do bijatyki, a raczej śmiertelnego pobicia biednego Kuna.

Helga jedynie popatrzyła na swojego nemezis z obrzydzeniem.

- Zniszczę cię- syknęła wściekle.

- Zmasakruję i rozkurwię...

- Jasne, świetnie powodzenia. Miłego wieczoru.

Jaskier z drugiego krańca sali pomachał do dziewki przechodzącej za ich plecami.


Boku no GeraltOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz