Długo wyczekiwany rozdział 10

722 50 41
                                    


Wnętrze krypty wypełnione było trupim odorem. Zimną martwą, ciemność rozświetlało magiczne światło wyczarowane przez Erlinga. Czarodziej pewnie podążał przed siebie, jak gdyby zawczasu wiedział gdzie znajduje się denatka.

Geralt przeczuwał, że stanie się coś złego. To paskudne uczucie okropnej pewności drażniło jego wiedźmińskie zmysły.

Odgłos ich kroków wydawał się nienaturalnie głośny. Przyprawiał o gęsią skórkę.

Wiedźmin podczas jak mu się zdawało niekończącej podróży przez tunele krypty wiele rozmyślał o bieżących sprawach. O czekającym ich zadaniu, o fisstechu i o Vernonie.

Czy to mogło być coś poważnego? Nie... Na pewno nie. Roche to nie ten typ człowieka.

Niestety taka była brutalna prawda. Geralt raczej nie miał, na co liczyć w tej sprawie. Lepiej zająć się czymś poważniejszym.

Na przykład tym, że zaraz trzeba będzie ożywić na chwilę podgniłego trupa.

Czarodziej zaczął pogwizdywać jakąś wesołą melodię skręcając w jedną z odnóg korytarza.

Weszli do większego pomieszczenia z kilkoma sarkofagami. Na płycie jednego z nich leżało przygotowane ciało. Kobieta była już w stanie rozkładu. Larwy poruszały się pod siną skórą.

Erling stanął nad nią kręcąc głową.

- Taka piękna. Ciekawe czy sama wiedziała o swoim szczęściu.

- Co proszę?

Brązowe oczy przewiercały Geralta na wylot.

- Zastanawiam się czy wiedziała, jakim szczęściem było urodzić się kobietą. Pewnie nie. Nie tylko ludzie nie umieją dostrzec takich wspaniałych rzeczy. Za nim skomentujesz Geralt. Nie chcę o tym więcej rozmawiać. Zaczynamy?

- Zaczynamy.

Brunatny mag wzniósł ręce w górę skandując zaklęcia w nieznanym Wiedźminowi językowi.

Powietrze zgęstniało. Geralt skupił się na tej samej czynności. Różnica była taka, że czytał przygotowany w starszej mowie tekst.

Wtedy dobiegł do nich krzyk i wycie wilka. Ktoś na górze miał poważne kłopoty.

Białowłosy już wiedział. Roche.

Przerwał natychmiast i puścił się biegiem do wyjścia z krypty.

- Hej, wiedźminie! A co z naszą pracą?!- wydarł się za nim Erling.

Geralt nie odpowiedział. Miał teraz tylko jeden cel.

*~*~*~*~

Roche stał spokojnie patrząc na czubki swoich butów. Aaaah jakie to fascynujące.

Mogliby się ruszyć. Ile trwa ożywianie trupa? Pół godziny?

Pokręcił głową.

- W jakie ja wpadłem towarzystwo?- zapytał sam siebie.

- Nekromanta, wiedźmin i niewyżyty seksualnie poeta.

Westchnął cicho starając się już więcej nie myśleć. Czas się trochę uspokoić i pooddychać.

Wdech i wydech, wdech i wydech. Coś zacharczało tuż za jego plecami. Ktoś też robił terapię oddechową tylko, że nad jego karkiem. Śmierdzący rybą dech jakiegoś stwora owiał jego twarz. Kropla ciepłej paskudnej cieczy wpadła mu za koszulę. Patriota stał w całkowitym bezruchu, gdy paskuda wycharczała mu do ucha;

Boku no GeraltOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz