Nie – powiedział zdrowy rozsądek. Nie mieszaj się w jego sprawy. Prowadź swoje życie – takie, byś go nie potrzebował. Nie ma w tym nic zawistnego. On nie chciał ciebie, a ty nie możesz sobie pozwolić na odgrzebanie starych pokładów uczuć. Nie ma w tym nic z nienawiści, nie trzeba nienawidzić.
- Tak – powiedział spokojnie Akaashi. – Oczywiście, że możesz ze mną zamieszkać, Bokuto-san.
Stało się. Pierwszy raz miał Bokuto u boku. Ale ten lata temu powiedział dość dużo: „przepraszam" i „nie sądzę, żeby to mogło wyjść", i „nie pasujemy do siebie", i „kłócilibyśmy się", i „twój charakter... nie wiem, jak to powiedzieć... nie z kimś takim chciałbym żyć".
Wspólne mieszkanie albo nie znaczyło nic, albo stawiało Keijiego w sytuacji planu B. Trudno mu było określić, którego przypadku lękał się mocniej, a tym bardziej – dlaczego w ogóle obawiał się o los swoich uprzednich postanowień. Przecież przyjął na chłodno, że uczucie wygasło.