- Co ty właściwie czujesz, Akaashi?
To krótkie pytanie zawierało w sobie największy problem. Nie, kilka problemów, splecionych w węzeł gordyjski. Co czuje do Bokuto? Przestał go kochać. Zaczął go kochać. Znów przestanie?
A potem raz jeszcze zacznie?
Jak się czujesz z tym, co się stało? Szczęśliwy, że zaistniało - i to dwa razy? Posępny, bowiem się skończyło? Załamany, iż zaistniało choć raz? A potem przeklęty - święty - drugi raz? Brudny, bo przez jakiś czas czułeś gotowość, by oddać wszystko - byle tylko Go zatrzymać? Rozżalony i głupio naiwny, bo jednak dołożyłeś mniej - i oto efekt?
Jak się czujesz w stosunku do Koutarou? Nienawidzisz go? Przyjemnie by było, łatwo, wygodnie. Więc dlaczego nie? Lubisz, skoro swojego czasu miało się wszystko dobrze, miło? Szanujesz? Za szczerość?
Myślał nad tym. Długo. Traktował o tym w owych gorzkich rozmowach z samym sobą; wymykających się często spod kontroli, oskarżycielskich, autodestruktywnych, gdy niemal wychodził z siebie, stawał z boku i chciał się roszarpać. Nie wiedział. Może nigdy nie będzie.
Historia kochała się powtarzać.
Rozstając się z Bokuto, Akaashi nie przestał wierzyć w to, że jeszcze się zakocha. Nie przypuszczał jednak, że drugi raz w tej samej osobie.
I że ta osoba po raz drugi nie pokocha go tak, jak powinna.
- Akaashi, może byś się zabił? I tak już w sumie nie żyjesz.
Zabić się? Warto? Nie warto? Nie może. Nie wybaczyłby sobie, gdyby spowodował u Bokuto wyrzuty sumienia. Przetrwać. Na pokaz, z grzeczności.
- Przetrwaj. Przetrwam.
[a/n: Chaotyczna forma, która z założenia ma odpowiadać chaotycznemu stanowi umysłu. Mam nadzieję, że nie przesadziłem, huh? A zarazem jednak coś wyjaśnić, ociupinkę.
Nie wiem, czy w całym tym prostym opowiadaniu nie zabrakło rezolucji. Wyszła taka męta, ciachnięta na szybko. A to jedyna, o jakiej byłem w stanie pomyśleć, uch.
Tak czy siak na pewno się czegoś nauczyłem i wiem, że przynajmniej użyję tego w przyszłości, o.
Dziękuję, że to czytaliście, gwiazdkowaliście, zostawialiście komentarze - przysparzając mi wiele radości!]