VII

990 158 13
                                    

Historia kochała się powtarzać.

Rozstając się z Bokuto, Akaashi nie przestał wierzyć w to, że jeszcze się zakocha. Nie przypuszczał jednak, że drugi raz w tej samej osobie.

x

Bał się. Szczerze i dogłębnie. Akaashi zmieniał się na jego oczach. W mgnieniu oka. W ułamku sekundy. Na dniach rozkwitał, odżywał, uśmiechał się inaczej - i patrzył inaczej. Na niego.

Bokuto się niepokoił. 

x

- Keiji, chyba za dużo dla mnie robisz.

- Bez przesady. - Brunet uśmiechnął się submisywnie, dodatkowo zaraz wzruszył ramionami, niby luźno, choć mięśnie znów miał jakby sztywne. 

- Nie - przerwał Koutarou, ostrzej, by samemu sobie nadać mocy przebicia. Ze strachu przed krzywdą. Bał się tego, co zobaczył, gdy zawaliła się zasłona pozorów. Lękał tego, co zobaczył w Akaashim - i co Akaashi zobaczył w nim. Choć nie wiedział jak, musiał uciec. Od krzywdy. Dwóch osób za jednym zamachem. Uciec. Natychmiast. 

Nieważne. Wszystko nieważne. Po prostu się cofnąć. 

W tej pozornie stoickiej postawie młodszego mężczyzn - jakimś sposobem, być może wspomagany tym długim czasem spędzonym wspólnie - wyczuwał pierwiastek zdruzgotania.

Milczał chwilę. Karcił się w myślach. Zbyt gwałtownie. Wolniej. Delikatnie. 

- Widzisz - zaczął od nowa, czując już, że Keiji nie widzi. Nie zrobię mu tego... Nie mogę mu tego zrobić.



Anangaranga (Haikyuu || BokuAka) √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz