- Chejron zaginął. Razem ze swoją podopieczną - Piper. Wschodni Klif, Nimfa wodna. Poszukaj jej...
Otworzyłam oczy. Leżałam na łóżku, tam gdzie zaczęłam czytać list, a w głowie wciąż słyszałam głos Zeusa, radzącego mi, co zrobić. To normalne, że bogowie kimś się tak interesują? Miejmy nadzieję, że Chejron niedługo się znajdzie, bo szczerze mówiąc, nie uśmiecha mi się go szukać... Chociaż właściwie, czemu nie? Może byłaby to moja szansa na dowiedzenie się czegoś. Warto chociaż spróbować..
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę!
- To twój plan zajęć - powiedział Alan i gdy tylko mi go podał, szybko odwrócił się do wyjścia.
- Czekaj! - krzyknęłam za nim.
- Na co? - rzekł ze zniecierpliwieniem w głosie.
- Wiesz może co z Chejronem?
- Zaginął. Wysłaliśmy oddziały poszukiwawcze, może Pan D. coś doradzi jak wróci.. -zastanowił się chwilę. - Chociaż wątpię. Coś jeszcze?
- Tak.Gdzie jest Wschodni Klif?
- Niedaleko stąd, gdzieś 10km na zachód - wzruszył ramionami.
Kiedy odszedł, przyjrzałam się planowi zajęć, otrzymanemu od niego.
Od autorki~załączam go na górze 💓
Hm, muszę mimo wszystko przyznać, że najbardziej przypadły mi do gustu godziny 14-16, w których to mamy czas wolny. Przyglądałam się poszczególnym zajęciom,gdy zauważyłam coś jeszcze. Do planu załączona była mapa Long Island i okolic. Ściślej: Wschodni Klif znajdował się dokładnie w centrum mapy. Skąd Alan wiedział..?
No cóż, nieważne.Bardziej zastanawia mnie treść listu Posejdona. Rozumiem grekę, ale ten list.. Brzmi jak jakaś przepowiednia, a w dodatku nie rozumiem o co w niej chodzi. A być może by mi się to przydało. Wiem jedno: Już dziś muszę ruszyć w stronę Wschodniego Klifu.
Zaraz po lunchu pobiegłam na arenę, gdzie Chris obiecał nauczyć mnie strzelać. Czekał już tam na mnie z przygotowanym łukiem i uśmiechnął się na mój widok. Prychnęłam cicho i z jego pomocą - która okazała się konieczna - wybrałam dla siebie łuk. Już ustawiałam się do strzału - również z pomocą Chrisa..- gdy nagle mój łuk zaczął się zmieniać. Stał się dłuższy, ale jednocześnie lżejszy, a jego ciemnobrązowy kolor zjaśniał, i już po chwili w ręce miałam wielki, biały, piękny łuk, nawet lepszy od tego, który posiadał chłopak.
- Wow - nie mogłam wykrztusić nic więcej.
- Dokładnie - powiedział Chris.
- Jak..?-spytałam w szoku.
- Córka Apollo - zaśmiał się również zszokowany Chris. - Dobra, bierzmy się do strzelania.
Z początku nie szło mi najlepiej, ale po kilku pierwszych strzałach udało mi się trafić w tarczę, a po 30 -stu, w jej środek. W końcu, wykończona opadłam na trawę, Chris obok mnie.
- To dla ciebie - podał mi niewielki sztylet - Katoptris. Kiedyś należał do Piper.
- Dziękuję - zawahałam się. - Kiedyś? Czemu już nie?
- Ma on pewne właściwości, których z czasem Piper.. hm, miała dość. Może tobie lepiej posłuży.
Wzięłam sztylet i mój nowy łuk, i ruszyłam w stronę domu.
Po południu spakowałam najważniejsze rzeczy ( czyt. wszystko, co miałam pod ręką i jeszcze więcej) i cicho wymknęłam się z domku, kierując się w stronę stajni. Nie miałam jeszcze żadnej lekcji z pegazami, ale doszłam do wniosku, że to napewno nie jest takie trudne jak się wydaje. A może być to moja jedyna szansa wydostania się z obozu, więc zdecydowanie warto zaryzykować.
W stajni było około 30 koni. I jak tu wybrać? - zaśmiałam się w duchu.
- Witajcie - przywitałam się w ich języku. Taki mały plus bycia córką Posejdona..
- Victorio. Czego ci trzeba? - odezwał się jeden z pegazów. Głos miał łagodny i aksamitny, aż współczułam wszystkim, którzy go nigdy nie słyszeli - i nie usłyszą..
- Który z was mógłby mnie zawieźć do Wschodniego Klifu? - spytałam.
Rozległy się szepty, jednak żaden się nie zgłosił. W końcu ciszę przerwał wierzchowiec o kolorze morskiej piany.
- Ja to zrobię.
- Dziękuję ci - odpowiedziałam wdzięczna.
Lecieliśmy już jakoś pół godziny, gdy dotarł do mnie sens tej rozmowy, i spytałam:
- Dlaczego żaden z pegazów nie chciał mnie wieźć? Widziałam już herosów, dosiadających je.
- No właśnie, herosów. Widzisz, Victorio... - zastanowił się chwilę. - Jesteś kimś więcej niż zwykły heros. Jesteś Ischys.
- Nie rozumiem.
- Wszystko w swoim czasie.. - zakończył rozmowę.
Chwilę później dolecieliśmy do sporego wzgórza, na którym wylądował pegaz.
Czemu lądujemy? - spytałam zdziwiona.
- Jesteśmy na miejscu. To właśnie jest wschodni klif - rzekł, po czym odleciał.
Ktoś za mną stał. Od razu to wyczułam. I nawet miałam przeczucie kto. Tylko.. czy to możliwe?
___________
CZYTASZ
Daughter Of Ocean
FantasyOtwieram oczy i widzę ciemność.Siłą woli zapalam pochodnię. Rozglądam się. Wokół mnie nie ma niczego, co mogłoby ułatwić ten pojedynek. Ale i tak go wygram. To już się wydarzyło. Dziwnym trafem wszystkie nieprzyjemne wspomnienia od kilku dni stają s...