To był okrutnie chłodny, listopadowy wieczór. Drzewa na moskiewskich ulicach, już dawno pozbawione liści, wyglądały jednocześnie smutno i przerażająco, a nieliczni przechodnie ubrani w ciepłe płaszcze szli tak, by jak najszybciej wrócić do ciepłego pomieszczenia. Wśród nich wyróżniała się dwójka mężczyzn: jeden tym, ze miał na sobie jedynie cienką jesionkę, drugi natomiast, mimo wielkiej puchowej kurtki, czapki, szalika i rękawiczek trząsł się z zimna.
- Wiktor, gdzie my idziemy? Dlaczego tutaj jest tak lodowato? Daleko jeszcze? – Yuuri, nieprzystosowany do rosyjskiej pogody, miał powoli dość tego spaceru. Ciągle nie wiedział, dokąd zmierzają i co będą robić, jak już tam dojdą i zaczynało go to powoli frustrować.
- Jejciu, ale ty jesteś marudny – mruknął Rosjanin. – Pytasz się o to samo chyba już piąty raz w przeciągu 10 minut. Po pierwsze, mówiłem ci, że to niespodzianka. Po drugie, nie jest tu lodowato, jedynie -3 stopnie i nawet nie pada. Po trzecie, jesteśmy niemalże na miejscu. Widzisz tamten budynek? To właśnie jest cel naszej przechadzki.
Yuuri, spojrzawszy we wskazanym kierunku, ujrzał duży, biały budynek z kolumnami na przedzie. Wydawał mu się dziwnie znajomy, jakby gdzieś już go kiedyś widział.
- O, wiem, co to jest! To Teatr Bolszoj, prawda? Marzę, żeby zobaczyć tam jakieś przedstawienie. Czekaj, czy my idziemy na...
- Tak, idziemy na przedstawienie baletowe, a konkretnie na „Giselle", mamy nawet miejsca w pierwszym rzędzie. Wiem z pewnych źródeł, że zawsze chciałeś je obejrzeć, więc pomyślałem, że możemy przyjechać wcześniej przed zawodami i wybrać się na nie. – Wiktor wydawał się być dumny ze swojego genialnego planu. A wystarczyło tylko delikatnie podpytać Minako, potem wykorzystać swój wrodzony urok, by zakupić bilety przed ich oficjalną dystrybucją i namówić Yuuriego na wcześniejszy przylot do Rosji. Co prawda nie do końca rozumiał, co takiego szczególnego widzi w historii nieszczęśliwej miłości wieśniaczki i księcia, przez którą ona popełnia samobójstwo, on przychodzi na jej grób, gdzie atakują go duchy dziewic, udaje mu się przeżyć dzięki pomocy swojej zmarłej ukochanej. Jednak widok przeszczęśliwego Japończyka u jego boku wynagradzał mu wszelkie trudy i zmartwienia. Przytulił go mocno do siebie i cmoknął w czubek wełnianej czapki. Katsuki zupełnie nie zwrócił na to uwagi, bacznie przyglądając się czemuś.
- Patrz, jaki piękny! Nie jest jednak trochę dla nich teraz za zimno? – Yuuri wyciągnął rękę przed siebie. Przecudnych kolorów motyl usiadł mu na rękawiczce.
- Jest śliczny. Ale faktycznie to dziwne, żeby latał o tej porze roku – powiedział Wiktor, marszcząc brwi. Ten widok w jakiś sposób go zaniepokoił, nie powinien się zdarzyć. Czyżby miał to być znak? W tym momencie motyl w przedśmiertnych spazmach przechylił się i wolno opadł na ziemię. – Czyli jednak było dla niego za zimno – skwitował krótko – Chodź, bo jeszcze się spóźnimy i nas nie wpuszczą.
Obaj mężczyźni przyspieszyli kroku. Nie chcieli przecież ominąć takiego świetnego przedstawienia. W tym momencie zaczął sypać gęsty śnieg, nieuchronnie przykrywając delikatne truchło motyla.
![](https://img.wattpad.com/cover/92928419-288-k8bc6d7.jpg)
CZYTASZ
Bądź zawsze przy mnie
Fiksi PenggemarDni w Hasetsu upływają wolno i szczęśliwie. Co jednak stanie się, gdy Yuuri i Wiktor postanowią wybrać się na wycieczkę do Moskwy, tydzień przed zawodami? Akcja dzieje się po 7 odcinku.