Rozdział 3

290 21 4
                                    


„Dzień 7

Jestem beznadziejny. Wszystko jest beznadziejne. Dlaczego tak musiało się stać? Wiem, to moja wina. Gdyby nie te niepohamowane żądze, nic złego by się nie stało, mój ukochany, nie leżałby teraz w śpiączce, bezwładny, zdany na innych. Co mi wtedy strzeliło do głowy? Dlaczego nie powstrzymałem go przed wyjściem? Nigdy sobie tego nie wybaczę. Ciągle nie mogę się przemóc by pójść do niego. Myśl o tym napawa mnie obrzydzeniem i panicznym lękiem. Nie chcę, żeby inni widzieli mnie w takim stanie. I tak wszyscy wiedzą czyja to wina, mimo, że nikt oficjalnie nic nie powiedział. Ale on mnie przecież potrzebuje...! Życie jest ciężkie, miłość bolesna, a wódka nie taka droga."

Dalsza część tekstu była nieczytelna. Jurij westchnął cicho i odłożył zeszyt na miejsce. Od dnia wypadku przychodził codziennie do apartamentu Wiktora, by sprawdzać czy nie zrobił on nic wyjątkowo głupiego. Jak do tej pory sytuacja wyglądała za każdym razem tak samo – Wiktor zalegał nieprzytomny wśród stosu pustych butelek po przeróżnych alkoholach, a gdzieś obok leżał jego dziennik. Wpisy również nie zmieniały się zbytnio, pełne oskarżeń, przeraźliwego smutku i załamania. Jurijowi trudno było patrzeć, jak legenda łyżwiarstwa figurowego, człowiek podziwiany tłumy, którego on sam stawiał wysoko ponad innymi, teraz stacza się, przygnieciony ciężarem nie do udźwignięcia. Nachylił się nad pijanym i ułożył go w pozycji bocznej, lepiej dmuchać na zimne. Usiadł na kanapie, obserwując Wiktora. I tak nie mógł na tę chwilę nic więcej zrobić, przynajmniej póki jego idol się nie ocknie, a na co nie zapowiadało się w najbliższym czasie. Chłopak ukrył twarz w dłoniach, starając się zbytnio nie myśleć o wydarzeniach poprzedniego tygodnia. Niestety, widok Yuuriego w szpitalnym łóżku już chyba na zawsze wryje mu się w pamięć. A gazety od kilku dni nie trąbiły o niczym innym jak o tym wypadku. Z tego co udało mu się dowiedzieć, kierowca ciężarówki zasłabł za kierownicą i dlatego nie panował nad pojazdem. Nikt nie wiedział jednak, co robił on w środku nocy w ścisłym centrum miasta i nikt już raczej się nie dowie, gdyż mężczyzna zmarł na miejscu. Jurij wyciągnął książkę z plecaka, próbując czytaniem zabić czas. Wyszło mu to całkiem nieźle, bo nawet nie zauważył, jak minęła ponad godzina, gdy w końcu usłyszał przebudzającego się Wiktora

-Jurij, to ty? – ledwie słyszalny szept rozległ się po mieszkaniu.

- Tak, to ja. Kto inny miałby przyjść do ciebie o tej porze? – spytał retorycznie. Wiedział, że i tak nie ma co liczyć na jakąś sensowną odpowiedź. – Naprawdę zamierzasz się tak staczać? Zresztą, co ja się ciebie o to pytam, i tak jesteś na tyle pijany, że pewnie nie rozumiesz, co do ciebie mówię. – Jakby w odpowiedzi na oskarżenie, Wiktor powoli podniósł się z podłogi i uklęknął na dywanie.

- Ciemno. Gdybym usnąć mógł!

Wokół senność dokuczliwa,

Tylko w mroku się odzywa

Wciąż ten sam zegara stuk... - Jurij spojrzał zaskoczony na mężczyznę. Recytacja wiersza Puszkina była ostatnią rzeczą, którą się po nim spodziewał, jednak głos Wiktora był nadspodziewanie czysty i dźwięczny.

- Baby Parki bełkot zły,

Śpiącej nocy trwożne sny,

Życia bieganina mysia...

Czemu mnie tak trapisz dzisiaj,

Szepcie nudny, bałamutny?! – kolejne linijki wiersza rozlegały się w ciszy panującej w pomieszczeniu. Młody chłopak wsłuchiwał się uważnie w recytację. Z każdym oddechem słowa stawały się cichsze i mniej pewne, jakby wypowiadającemu je mężczyźnie brakowało sił.

- Skarga to czy wyrzut smutny

Znów zmarnowanego dnia?

Co ty znaczysz? czego chcesz?

Czy co wróżysz, czy mnie zwiesz? – Wiktor powoli zgiął się w pół, nie przerywając deklamacji. Jego głos stawał się coraz bardziej chrapliwy i pełen żalu. Jurij zaczął zastanawiać się, czy nie powinien jakoś zainterweniować, zanim komuś stanie się krzywda.

- Chcę zrozumieć cię, odgadnąć

Tajemnicą twą zawładnąć. – ostatnie słowa były już ledwo słyszalne, a wypowiadający je mężczyzna osunął się bezwładnie na podłogę. Chłopak szybko do niego podbiegł, mając nadzieję, że to tylko kolejny element pijackiego transu. Wyglądało na to, że Wiktorowi nic się nie stało, po prostu zasnął. Jurij usiadł na podłodze, delikatnie uniósł głowę swojego idol i położył ją sobie na kolanach. W tym momencie i tak nie mógł zrobić nic innego ponad to.

- Tak bardzo go kocham...- wyszeptał mężczyzna. Jurij lekko podskoczył, nie spodziewając się usłyszećczegokolwiek w tym momencie. Po chwili do jego uszu doszedł cichy szloch.Chłopak zaczął głaskać Wiktora po włosach, mając nadzieję, że w jakiś sposób goto uspokoi. Naprawdę martwił się o swojego senpaia. O Yuuriego również, ale onmiał jeszcze przy sobie całą rodzinę i przyjaciół, a Wiktor był sam. 

Bądź zawsze przy mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz