Boże, pragnę Cię

3.6K 150 385
                                    

Pragniemy z góry uprzedzić, że nie mamy na celu obrazić niczyich uczuć religijnych, podobnie jak i księży, a co ważniejsze również samego Boga. Potraktujcie to jako niewinne opowiadanie, z którego będziecie czerpać jedynie rozrywkę. Miłego czytania!

  - Zrobię ci z tyłka... Kolejną wyprawę krzyżową... - wyszeptał mu ksiądz Sherlock do ucha.  -  I żaden Bóg cię nie rozgrzeszy. 

- Ojcze... Nie tutaj... Nie teraz... - powiedział błagalnym tonem ministrant John, rzucając mu się na kolana. 

- Oddaj ciało w imię Boga, a nie swe puste prośby, Synu drogi.

  - Ale... Ale jesteśmy w trakcie mszy... Musimy wrócić... 

 - Bóg jest łaskawy i wybaczy nam to.

John zagryzł mimowolnie dolną wargę. Zawsze, gdy ksiądz Sherlock zaczynał mówić swoim głębokim barytonem o Bogu odczuwał dreszcze podniecenia. Wiedział, że to co robi z księdzem jest nieprzyzwoite, aczkolwiek robił to, aby być bliżej Boga. Chciał poczuć tę więź łączącą go z wyższym bóstwem, które wydawało się tak odległe. Tak bardzo nie do zdobycia. Jednak od kiedy poznał księdza Sherlocka jego marzenie o bliższym współżyciu z Bogiem stało się możliwe. W dodatku za każdym ich kolejnym razem jego wiara się powiększała, podobnie jak zresztą coś innego.  

Ojciec Sherlock spojrzał na swojego ministranta z zaciekawieniem, szukając jakichkolwiek oznak, że chce pozwolić mu na święte zbliżenie. Zaszczytu doznania tych emocji z samej ręki Boga poprzez jego dłoń było czymś na co mogli pozwolić sobie nieliczni. Dziwił się mężczyźnie, że jeszcze nad tym rozmyślał.  

  - W porządku... Tylko... Mam warunek... - nieśmiało na niego spojrzał, a następnie oblizał nerwowo spierzchnięte usta. 

 - Mów, mój drogi Johnie - rzekł spokojnym tonem jakby już oczyszczał go z wszelkich niemoralności.

  - Musi mnie ksiądz wziąć po mszy na ołtarzu... Chciałbym... Być jeszcze bliżej Pana... Nie chcę się już chować... Pragnę zrobić krok dalej... - obserwował uważnie reakcje księdza na jego słowa.

  - To bardzo szlachetne, że chcesz się całkowicie oddać Najwyższemu Panu - rzekł z podziwem i szacunkiem. - Oczywiście zrobię to o co twa dusza prosi. Musisz jednak wiedzieć jedną rzecz nim zaczniemy owy rytuał Boski.  

  - Dziękuję, jest ksiądz bardzo dobry, tylko o jaką rzecz chodzi? - spytał, wpatrując się w niego z wyczekującą miną. 

 - Przysięgnij w Imię Boga, Ducha Świętego i Syna, że ofiarujesz swe ciało i zdasz się całkowicie na moją wolę i łaskę - rzekł, patrząc mu głęboko w oczy.

  - Całego siebie...? Ale... Czy... Nie zrobi ksiądz... Mi krzywdy? - zapytał z lekką rezerwą. - Nie wiem czego mam oczekiwać... 

 - Nie lękaj się, młody ministrancie. Mym umysłem i ciałem kieruje sam dobry Bóg. Przysięgam Ci na całą Trójcę Świętą, że nie dopuszczę, aby Twe ciało oddane w miłosierdziu Bożym zostało skalane.

 John nie był pewien, co teraz ma właściwie zrobić. Propozycja wydawał się kusząca, bo w końcu zacznie nowy etap dotyczący jego stosunków z Bogiem, ale... Powierzenie swojego ciała w ręce księdza Sherlocka było czymś... Niebezpiecznym... Tak naprawdę nie miał pojęcia jakie zamiary ma wobec niego ojciec... I co właściwie będzie od niego oczekiwać.. Czy ksiądz przestanie jak będzie czuć dyskomfort? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

  - Ojcze... Czy ojciec już to... Praktykował? Wcześniej...? 

- Synu drogi, mój zakres doświadczenia i umiejętności sięga bardzo daleko. Bóg mnie prowadzi i ja ufam Mu całym sercem i duszą. To nie jest takie drastyczne jak może ci się zdawać - powiedział ze stoickim spokojem, kiwając lekko głową. 

The Gay Is On | Zbiór ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz