Randka w ciemno cz.4

236 22 43
                                    

- Zależy - Odparł z lekkim rozbawieniem, unosząc brew pytająco.

John przejechał zdecydowanym ruchem języka od brody, aż do warg Sherlocka, kiedy zwinnymi palcami zawędrował do wypukłości w spodniach mężczyzny. Nie starał się być delikatnym. Wzmocnił swój uścisk, ale nie na tyle, aby detektyw w przypływie bólu podskoczył z miejsca.

Sherlock westchnął zaskoczony, po czym spłonął rumieńcem na policzkach.

- Cóż... Nie spodziewałem się tak śmiałych gestów z twojej strony... dopiero co chciałeś odgryźć mi język... - powiedział z trudem bo dłoń Johna na jego męskości sprawiała mu na swój sposób przyjemny dyskomfort.

- Ciesz się, że to był jedynie język. Chyba że... - zawiesił na moment głos - chciałbyś coś innego - Pogłaskał dla efektu trzymane wybrzuszenie. - Zawsze mogę spełnić twoje życzenie.

- A sądzisz że od czego jest tutaj łóżko, John? - spytał ironicznie, po czym objął jego szyję ramionami i wpił się w jego usta łapczywie, bezgłośnie dając mu znać że tego chce.

Blondyn zawtórował mu z podobną łapczywością. Powinien być subtelniejszy, fakt, aczkolwiek, skoro sam detektyw do tego lgnie... Z jakiej racji ma się powstrzymywać? Przedostał się wkrótce niecierpliwymi palcami pod koszulę mężczyzny. Pamiętał jak zdarzyło mu się dotknąć skórę Sherlocka na klatce piersiowej, kiedy zakładał mu nową koszulkę ku niezadowoleniu bruneta, kiedy ten był przyszpilony do łóżka z powodu choroby. To był nic innego jak dotyk owiany troską, nie miał nic wspólnego z pożądaniem, aniżeli teraz. W tej oto chwili, kiedy co rusz wbijał paznokcie po jego plecach, żeby go odznaczyć swoją osobą.

Sherlock zapomniał o wzięciu oddechu. Na co komu oddech, gdy właśnie całuje się z uosobieniem całego pięknego świata? Wsunął jedną dłoń we włosy doktora, ciągnąc za nie lekko w akcie zwiększonych emocji. Druga zaś zaczęła wędrować po odsłoniętym brzuchu mężczyzny, czując na nim delikatny zarys mięśni. Interesujące doznanie, pomyślał. Z pewnością je zapisze w Pałacu Pamięci, aby do niego wracać, gdy Johna nie będzie w pobliżu.

Czy to ten moment, w którym należy mu się ujście w postaci żałosnego zawodzenia? Czy okaże się to zanadto niemęskie oraz niedojrzałe?, pomyślał blondyn, nie mogąc się powstrzymać od wypowiedzenia sekwencji niemych przekleństw w sposób, jakby wygłaszał tyradę przemowy na wzór niemieckiego pana z wąsikiem. Za chwile mu się coś stanie, a mając na myśli stanie, nie chodziło mu o to, że jego serce wykorkuje. Stanie mu się coś o wiele poważniejszego. Większego. Twardszego.

- Chyba się starzeję... - burknął do siebie, gdy powściągliwie rozpoczął wałęsać palcami po wysublimowanym policzku detektywa. - Szkoda tylko, że cię zarażę wirusem..

Brunet uniósł lekko brwi ze zdziwienia, odsuwając usta od warg mężczyzny.

- Wirusem? - powtórzył zdumiony, lecz zachował spokój. - Cóż, John, nie sądzisz, że ciut za późno i nie w porę mi o tym mówisz? - Spytał, posyłając znaczące spojrzenie na ich złączone bliskością ciała. - Chyba, że to kolejny z twoich żartów sytuacyjnych, aby ukryć swoje zmieszanie i nerwy spowodowane nadzwyczajną chwilą.  

– Nigdy nie robię żarcików sytuacyjnych – zaoponował dosadnie, choć mówił to wbrew sobie bowiem cichutki głosik w jego głowie przyznawał Sherlockowi racje.
 
Żarty były przecież jego domeną. Rozładowaniem atmosfery. Zupełnie jak przeinaczanie faktów.

Patrzył się natarczywie na Sherlocka w miejscu poblicznym, jak Mycroft na witrynę cukierni? Cha, nie jestem gejem! Dotknął go przypadkowo przy innych za rękę, za kolano, za biodro, za twarz? Jestem hetero jak Boga kocham, mimo że jestem ateistą! Dziewczyny, z którymi chodził, rzucały kąśliwymi i aluzyjnymi komentarzami o jego relacji z Sherlockiem? Cha, cha, cha, nie! Ja z mężczyzną? Z mężczyzną? To by było... o! Wyprowadzę ci psa na spacer! Masz psa, prawda? Ach, nie... psa miała moja eks – ale i tak się zdzwonimy, nie? Nie? No, okej, to pa...

The Gay Is On | Zbiór ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz