Hot dog #4

119 21 7
                                    

- Dzień dobry - przywitał John, wchodząc do gabinetu weterynarza i ciągnąc za sobą Sherlocka.
Był już wystarczający zmęczony próbą złapania psa po tym jak się jakimś cudem, że ma wizytę u zwierzęcego lekarza.
Doktor Moriarty z wielką ekscytacją przyjął na stół Sherlocka, który ostrzegawczo warknął, lecz nie zrobiło to na nikim wrażenia.
- Z jakąż to sprawą witam dziś mego ulubieńca? - Rzekł mężczyzna, wymawiając soczyście ostatnie słowo.
John odchrząknął, oczekując że weterynarz spojrzy na niego, lecz on wciąż pożerał wzrokiem psa, uśmiechając się przy tym niepokojąco.
- Em... Ostatnio bardzo schudł... Nie chce jeść tego, co mu daję i rzuca się na każdego palacza, którego spotyka na spacerze.
Moriarty poklepał Sherlocka po głowie, odsuwając dłoń, gdy ten chciał ją ugryźć.
- Och, biedny... Chyba trzeba będzie zrobić badania czyż nie? Może parę zastrzyków?
John dostrzegł jak jego pupil skurczył się z niezadowolenia i spojrzał niepewnie na lekarza.
- Jest pan pewien? Nie wygląda to na objaw wścieklizny czy też innej choroby... Może to kwestia karmy?
Lecz mężczyzna go nie słuchał. Wyjął świeżą igłę oraz z resztą częścią strzykawki i połączył to w całość. Nalał do środka przezroczystego płynu, po czym odwrócił się do stołu.
- Proszę go przytrzymać - rzekł z tajemniczym uśmiechem i parę razy stuknął w niewielki zbiornik z cieczą.
John wykonał posłusznie polecenie. Zobaczył w oczach Sherlocka ten strach i determinację do ucieczki, co sprawiało, że nie był pewien czy godzić się na ten zabieg. Doktor Moriarty był wyśmienitym weterynarzem, ale miał obsesję tylko na psie Watsona, co zawsze go zastanawiało.
Lekarz ujął między palcami skórę na karku z niezwykłym zdecydowaniem oraz brutalnością. Ukazał swój tryumfujący uśmiech, gdy igła weszła głęboko w wiercącego się Sherlocka.
John poczuł niepokój po skończeniu zastrzyku, gdy zwierzak powoli i sennie zaczął się poruszać.
- Środek uspokajający - odparł z przerysowaną uprzejmością głosie weterynarz.
- Jak długo będzie działał...? - Pogłaskał pupila po ciele, widząc, że ten zaczął głębiej oddychać.
- Wystarczająco długo, lecz jeśli się takie zachowania powtórzą... - Pochylił głowę na wysokości oczu psa. - Niech przyjdzie tu ponownie.
Moriarty pożegnał ich miło, prosząc o kontrolną wizytę jutro, ale John nie był co do niej pewny. Sherlock wracając z nim do mieszkania był wyraźnie zobojętniały i zniechęcony do wszystkiego. Watson czuł, że popełnił błąd.
- Mogę ci jakoś polepszyć resztę dnia? - Spytał z troską, gdy zatrzymał się, aby powiesić kurtkę.
Nie było żadnej reakcji, dopóki nie usłyszał odgłos lecącego strumyka na podłogę. Spojrzał w dół, by ujrzeć jak pies ostentacyjnie otrzepuje nogę po załatwieniu się na jego but i idzie na górę jak gdyby nigdy nic.

The Gay Is On | Zbiór ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz