No zgódź się!

29 1 0
                                    


  Nie lubię imprez. Jest głośno, tłoczno i wszędzie pełno pijanych ludzi. Wolę siedzieć w domu i czytać książki albo mangi. Poza tym nie znam żadnych osób na tych imprezach, oprócz mojej jedynej przyjaciółki, ponieważ jestem bardzo nieśmiała i nie mam nawet ochoty poznawać nowych ludzi. Jednak tym razem, jedynym i myślałam, że ostatnim, zdołałam się namówić.

- Masz już szesnaście lat, za pół roku siedemnaście, nigdy nie miałaś chłopaka, nie byłaś na żadnej imprezie i masz tylko mnie w swoich kontaktach. Dziewczyno, weź się w garść! Jeśli nadal będziesz zamknięta w swym schronie o nazwie: ,,Pokój Afry", będziesz miała ciężko w życiu, nigdy nie znajdziesz chłopaka, a tym bardziej męża, nigdy nie stracisz dziewictwa, będziesz starą panną! A gdy przyjdzie czas i nasze drogi się rozejdą, popadniesz w depresje, bo będziesz całkiem sama, nie licząc twego taty i może jeszcze popełnisz samobójstwo! Nie pozwolę, byś miała takie życie - dramatyzowała, jak zwykle, moja przyjaciółka Helena. Nawet w głowie słyszę, jak upomina mnie zirytowana, bym nie mówiła na nią jej pełnym imieniem.

- Jestem Lena. L-E-N-A. Przecież wiesz, że nie lubię tego imienia. Niczym Helena z Kiepskich!

Nienawidzi tego serialu. Mówi, że jest o jakiejś patologicznej rodzinie. Ja za to uwielbiam oglądać go z tatą . Wracając do jej imienia, lubię je, bo kojarzy mi się z piękną Heleną z mitologii. Uwielbiam mitologię grecką. Jest dla mnie niczym...

Moje rozmyślania przerwała, skrzecząca jeszcze głośniej, Helena.

- Ty mnie w ogóle nie słuchasz! Zawsze tak robisz, gdy mówię o imprezach. A wiesz co? Zastanawiałam się nad kupnem ci na urodziny tej dużej poduszki z postacią z anime... Jak to się ona nazywała? Hymm... Dakimakura! Taką z półnagim Saito Hajime.

Oczy mi się zaświeciły. Ta poduszka jest całkiem droga, a ja, nie dość, że nieco skąpa, to i z zawsze skromnymi funduszami w portfelu. Czekałam na ale.

- Ale jeszcze zastąpi ci prawdziwego chłopaka i nigdy nie wyjdziesz z domu, chyba więc odrzucę ten pomysł...

- Kurczę, mam problem i nie wiem, co założyć na imprezę...

- Spokojnie, pomogę ci - uśmiechnęła się triumfująco i zaklaskała w dłonie.

Uważacie mnie pewnie teraz za materialistkę i przekupkę, jednak taka nie jestem. Jak już wspominałam, jestem po prostu biedna. No dobra, może nie aż tak. Mieszkam z tatą, który ma małą restaurację z jedzeniem. Nie zarabia niestety dużo, ponieważ jest on na uboczu miasta i ludzie są zbyt leniwi lub nie wiedzą o tym miejscu, chociaż jest tu genialne żarcie, i nie chcą przejść około kilometra za miasto. Chociaż często zaglądają do nas turyści, gdyż nieopodal jest ścieżka rowerowa oraz rzeka, na której brzegu jest plaża. W wakacje mamy najwięcej klientów, ale to w okresie zimy najbardziej potrzebne są pieniądze - na opał. Często więc tata musi dodatkowo pracować na czarno. Zawsze oszczędzamy pieniądze, by na zimę móc kupić węgiel. Moje miesięczne kieszonkowe wynosi 50 złotych plus napiwki, które dostaje w restauracji, ponieważ zazwyczaj pomagam tam tacie.

Podsumowując: musiałabym odłożyć trzy razy kieszonkowe (trzy długie miesiące!), by kupić dakimakurę, a to jest niemożliwe, ponieważ gdy tylko wejdę do antykwariatu, wydaję wszystkie pieniądze na książki. Poza tym rodzina Heleny jest zamożna (co nie oznacza, że mam ją wykorzystywać!) i bardzo lubi dawać prezenty. Gdy się poznałyśmy cały czas mi coś dawała, chociaż zawsze odmawiałam przyjęcia podarku i krzyczałam za rozrzutność. Powiedziałam jej, że skoro tak bardzo chce, to niech kupi mi JEDEN droższy prezent na urodziny. Podkreśliłam jeszcze, że nie może cena wynosić więcej niż 150 złotych. I tak zostało do tej pory (całe pięć lat), jednak z ciężkim sercem przyjmuję te prezenty, ponieważ wiem, że nie dam jej nic tak drogiego. A więc tak: przekupiła mnie metrową poduszką z animowaną postacią. Półnagą w dodatku!

Budź mnie pocałunkiemWhere stories live. Discover now