7.

516 35 7
                                    

  Piękny poniedziałek. Lubię poniedziałki, czas zemsty i rozpaczy.  Czuję jak mnie płuca bolą ale chyba to tylko objawy depresji. Siódma dziesięć. Może lepiej będzie jak w szkole będę wcześniej niż zwykle.

Ubrałam się standardowo. W domu jakoś cicho. To bardzo podejrzane. Poszłam w samych majtkach na dół. Zobaczyłam coś czego nigdy nie chciałam zobaczyć.. nie.. nie chodzi o T O. Matka spała z Ojcem. Na kanapie. Ale po chwili się uśmiechnęłam znacząco. Mama trzyma butelkę wina, a obok zużyte papierosy. Wszystko jasne. Upili się. Mój ojciec w życiu by nie poszedł spać z moją kochaną mamusią spać do jednego łóżka. Sam tak wczoraj powiedział.

    Ubrałam się i zrobiłam sobie śniadanie. Płatki z mlekiem. Płatki były z literkami. Przypomniało mi się coś. Alphabet Boy.. Przypomniałam sobie o Lukasie. Jak to on był tym chłopcem od alfabetu. Przeszło mu na jeden dzień. Teraz tylko myśleć o poprawie sytuacji. Mam przecież ten swój urok. Co nie?

Stałam z plecakiem z napisem Crybaby  na przystanku. Ujrzałam go. Tego samego chłopaka, którego widziałam wczoraj. Brunet, szare oczy. Mogłam mu się przyjrzeć dokładniej.

-Cześć. -powiedział do mnie zwyczajnie. Tak 'po prostu' cześć.

-Cześć, no em.

-Co tam? Ty jesteś Melanie Martinez?

-Crybaby. Mów mi, Crybaby. -miałam się ugryźć w język, niech to. Nigdy nie lubię gdy ktoś na mnie mówi Crybaby, on jedyny nazwał mnie na początku Melanie.

-Myślałem, że nie lubisz kiedy mówi się na ciebie Crybaby.

-Nie lubię. Ale w sumie, to jednak jest prawda. -przestałam się jąkać. To dobrze. Nawet, chyba.

-Jesteś beksą? -jego mina była wyraźnie zdziwiona. Wyraźnie nie chciał ukrywać tego, że jest to dla niego nie normalne.

-Tak. Kiedyś się tego wstydziłam, teraz już nie. Ludzie będą mnie lubić taką jaką jestem. Niezależnie od tego jak będę płakać, ile i czy w ogóle będę.

-Mądre. Hej! Pójdziemy razem do szkoły na piechotę?

-Pewnie. Jestem Melanie.

-John.

***

  Szczerze. Nie czuję się źle. Nawet nastawiam się, że gdy pojawimy się w szkole (będzie to 15 minut przez lekcją, ponieważ zaproponował mi pójście na piechotę a ja się zgodziłam) Tiffany, Max i Lukas zabiorą mi bruneta. Nie mogą. On jej nie będzie kochał. Nie może. Znowu.

   Byliśmy w korytarzu szkolnym. Tiffany odwróciła się na pięcie. Max i Lukas również. Lukas spojrzał w dół jakby mu było wstyd. Co ja mu się dziwie, przecież tak właśnie jest. Popełnił błąd, nie ujdzie mu to na sucho. Nie ujdzie.

-Poczekaj chwilę, John. Muszę się zemścić na pewnym chłopaku.

-Dobrze... Mela!

-Tak?

-Nie, już nic.

 Wzruszyłam ramionami, skoro nic to nic. Podeszłam do Lukasa, a Tiffany otworzyła buzię jakby miała mi coś powiedzieć, jednak wstrzymała się. Bardzo dobrze, uniknęłam niepotrzebnej awantury.

Podniosłam mu lekko głowę.

-Lukas.. -powiedziałam smutnie. -Ja.. ja myślałam, że jesteś moim przyjacielem.

Cisza. Nie tylko w jego ustach. W całej szkole. Cisza. Co zrobi Crybaby, jak to się wszystko potoczy?

-Nie jestem kawałkiem ciasta, rozumiesz?

Crybaby ♥ // Melanie MartinezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz