Szczerze. Nie chce mi się chodzić do szkoły. Stwierdzenie rozkapryszonego nastolatka, rozumiem, ale czuję, że za każdym razem jak idę do szkoły moje policzki stają się jeszcze bardziej mokre i lepkie od najbardziej słonych łez na świecie. Cóż jednak poradzić. Jest to mój obowiązek by być mądra. Ale ja nie chcę być mądra. Ja chcę być Crybaby.
Wstałam jak zwykle o tej samej godzinie. Nie spieszyłam się na autobus. Przynajmniej do chwili, w której przypomniało mi się, że fajny brunet, John będzie czekał pod swoim domem. Wtedy założyłam jakąś spódniczkę tiulową, koszulkę ze złamanym sercem i napisem I Don't fucking care. Włosy pomalowałam na różowo czarne z obu stron i rozpięłam warkocze, które zaplątałam przed snem.
Nikogo nie było w domu więc zjadłam płatki z mlekiem (takie same jak wczoraj). Dzisiaj mój napis brzmiał żałośnie, oznaczał on m y d ł o. Tak, soap. Moja intuicja się włączyła. O nie. Oznacza to, że będę musiała coś wyznać, coś co mnie przerasta. Nie skończyłam płatków ale z daleka zauważyłam napis Training Wheels.
John czekał na zewnątrz wyraźnie zniecierpliwiony. Podbiegłam do niego szybko, a on przywitał mnie serdecznym uśmiechem.
-Warto było czekać. -powiedział spoglądając nieśmiało w trawę. Poczułam, że się rumienię. Może ta trudna decyzja wcale nie będzie taka trudna?
-Na mnie? Dlaczego?
-Bo po prostu nie chciałem iść sam. -zamarłam. Wszystko jest git poza tym, że nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. "Może wstydzi się tego tak powiedzieć wprost" -pomyślałam. Ja też się bardzo wstydzę, skoro obok mnie idzie bardzo fajny chłopak. Nie sądzę jednak, że chciał być dla mnie romantyczny i świetny.
Docierając do szkoły widzę złowrogie spojrzenie Lukasa. Nie będę się z nim więcej kłócić. Czasami żałuję nawet, że powiedziałam wprost, że go kiedyś kochała. Szczerze, to myślę, że po prostu chciał kiedyś zrobić na mnie wrażenie mówiąc mi prosto w oczy o tych swoich "uczuciach". Każdy je ma. Nawet Tiffany. I o dziwo dzisiaj wcale się do mnie nie przyczepiała z uwagami. Ba! Nawet jej mina była niepewna. To tylko przykrywka.
***
Po pierwszej lekcji poczułam się nieswojo. Czas przerwy mijał. Zostało 18 minut. Moje serce zaczyna bić mocniej. Na wypadek gdybym miała się rozpłakać cofam się trochę od tłumu. Jednak nie! To nie jest bicie płaczu. To bicie takie.. przyjemne. Czuję dotyk dłoni na moim ramieniu. Odwracam się gwałtownie. To John. Serce zaczyna mi bić mocniej i z lekka zaczyna mnie mdlić. Chłopak musiał to zauważyć.
-Crybaby? Wszystko okej? Źle się czujesz? -spytał.
-Nie.. tak trochę mi słabo, ale to nie ze względów lekarskich.
-Może chcesz mi coś powiedzieć? -O to chodziło. Serce przypominało armatę, która za chwilę miała wystrzelić prosto w jego serce. Chce mu powiedzieć coś, ale nie odważę się. Jestem tchórzem. Prędzej rozpłaczę się niż mu to powiem. To za dużo. Przecież jak on powie, że nie odwzajemnia tego, co ja zacznie się koszmar dla mnie. Tam w środku.
-Nie.. znaczy się tak.. ale boję się, że nie wyjdzie tak jak bym chciała.
-Melanie.. -powiedział trzymając mnie dłońmi za moje ramiona. -Nie zawsze jest tak jak się chce. Ze względu na to co powiesz z a w s z e będę przy tobie.
Patrzył mi głęboko w swoje czekoladowe oczy. Były piękne.
-Dzięki, że mogę na ciebie liczyć.
-Nie ma za co.
-A więc chodzi o to, że... -zrobiłam długą pauzę. Rozglądałam się dookoła jakbym chciała szukać ratunku w powietrzu. John wziął swoje ręce i widocznie zaczął się niepokoić.
CZYTASZ
Crybaby ♥ // Melanie Martinez
FanfictionByła sobie dziewczynka. Której ciało było mniejsze od jej wrażliwego serduszka. Jednak przewyższała wszystkich.. Jak? Przeczytaj i zobacz.