Draco Malfoy został wyrwany ze snu bladym świtem o czternastej, co już na tym etapie stanowiło fatalny początek dnia. Na domiar złego źródłem hałasu wwiercającego się prosto w przepełnioną kacem czaszkę nowego pana Malfoy Manor okazało się bezlitosne walenie w drzwi wejściowe. Niezapowiedziani goście nie dawali za wygraną nawet wtedy, gdy Draco przez pięć minut przewalał się w pościeli i udawał, że nikogo nie było w domu. W końcu się poddał. Zbiegłszy po śliskich schodach, nerwowo dowiązując po drodze szlafrok ozdobiony na piersi rodowym herbem, machnięciem różdżki otworzył ciężkie wrota, by zaraz potem błyskawicznie zamknąć je ponownie.
— O nie! Nie, nie, nie! — Oparł się o nie i dla pewności docisnął do framugi całym ciężarem ciała.
— Ależ Draco!
— Nie nabiorę się na to więcej!
— Co? — Głos po drugiej stronie był szczerze zdumiony, co Draco uznał za skrajną bezczelność.
— Czy wyście tam poszaleli?! — krzyknął. — Naprawdę ktoś z was przechował jego tłuste kłaki tylko po to, by na urodziny sprezentować mi wylew?!
Nastała pełna napięcia cisza.
— Salazarze, to już czerwiec?
— Severusie, nie teraz.
— Sprzedają gdzieś kartki z życzeniami „Przyjmij proszę te zaległe dziesięć kartek"?
— Severusie!
— Khm.
— Idźcie precz, nie mam czasu na wygłupy z eliksirem wielosokowym!
— Draco, na Godryka... — Minerwa McGonagall próbowała go ubłagać, natomiast bardzo znajomy głos Mężczyzny-Który-Świetnie-Udawał-I-Na-Pewno-Severusem-Nie-Był oznajmił spokojnie:
— Alohomora.
Zamek szczęknął zdradziecko, a drzwi stanęły otworem przy akompaniamencie skrzypienia zawiasów i kilku niecenzuralnych słów Malfoya. Dyrektorka zaraz wyrwała mistrzowi eliksirów odebraną sobie podstępem różdżkę i przekroczyła próg.
— Jak śmiesz?! — warknął Draco, obracając się do Minerwy efektownym piruetem, mało się przy tym nie zabijając na śliskiej posadzce. Ten chwilowy spadek formy zamaskował zaraz pełnym wyższości grymasem.
— Jest czternasta. To więcej niż stosowna pora na wizytę — uznała dyrektorka, podczas gdy Z-Pewnością-Nie-Snape wykrzywił się tak okropnie i sardonicznie, niemal perfekcyjnie naśladując pierwowzór, że gdyby Draco nie wiedział lepiej, mógłby dać się nabrać.
— Co to ma być? — Machnął ręką w stronę uzurpatora, który rozejrzał się po hallu z nagłym zainteresowaniem.
— Wpadłem z wizytą.
— Zza grobu?!
— Wszystkiego najlepszego. — Oszust uśmiechnął się w sposób sugerujący rychły koniec wszystkiego, a Dracona mimowolnie przeszedł dreszcz grozy. Zaraz jednak odzyskał rezon:
— Wątpliwej jakości życzenia, uznaję to za kompletną zniewagę i żegnam!
— Draco — spróbowała znów McGonagall. — Jest to sprawa niezwykle delikatna, sam rozumiesz, że Severus nie mógł... Nie mogłam go trzymać w Hogwarcie, to-...
— To nie jest Severus! — zakrzyknął naraz Malfoy. — Co to za cyrki?! Jak w ogóle można!
— Sama miałam pewne wątpliwości, ale-...
CZYTASZ
Severus Snape i paradoks czasu
FanfictionMinęło niemal dziesięć lat od Drugiej Wojny Czarodziejskiej i gdy Ministerstwo Magii już myślało, że nic nie jest w stanie go zaskoczyć... Hannah Abbott, niezależna księgowa, przewraca wszystko do góry nogami. W roli głównej przedstawiam zatem: nies...