Rozdział IX

753 79 33
                                    


Severus Snape właśnie się zorientował, że stał u progu przełomowego odkrycia naukowego. Szczerze mówiąc czuł się trochę jak kapitan Nemo czy inny Verne i wcale go ten fakt nie zachwycał. Nigdy nie pragnął sławy i chwały. Nigdy się nie pchał do przygody. Jedyne czego chciał, to tylko tyle potęgi, by inni zostawili go w świętym spokoju amen.

— Profesorze... To naprawdę nie jest dobry pomysł.

Jej słowa wyrwały go z letargu, co wcale nie było takie dobre, bo jego myśli znów ruszyły ze zdwojoną prędkością. Odkąd Hermiona dowiedziała się o portalu i po długich pertraktacjach zgodziła się wziąć udział w jego „wyprawie", nie przestawała ani na sekundę wymieniać wszystkich powodów, wedle których coś mogłoby pójść nie tak. Zupełnie jak gdyby potrzebował przypomnienia! Sam doskonale wiedział, co może się z nim stać! Podpowiedź: wszystko.

— Cicho, Granger. — Docisnął węzeł grubego sznura, którym wcześniej obwiązał się ciasno w pasie. — O ile nikt niczego nie spieprzy, to ma całkiem sporą szansę zadziałać — skłamał gładko.

Draco spojrzał sceptycznie na swojego ojca chrzestnego i zerknął na porozrzucane po lochu notatki i zapiski. Nie na to się pisali, gdy poprosił przed konferencją o bezwzględne posłuszeństwo w wykonaniu swojego porąbanego planu, a przynajmniej nie tak go sobie do końca wyobrażali.

— Sever, to jest zdecydowanie najgłupszy pomysł, o jakim kiedykolwiek słyszałem, a prowadziłem kiedyś proces apelacyjny Bertiego Botta.

— Chyba kazałem ci stać na czatach — wycedził Snape, podczas gdy Harry z zainteresowaniem zerknął na Malfoya.

— Naprawdę, Bertiego? Za co? — zapytał.

— Z tego co pamiętam chodziło o jakieś uszczerbki psychiczne u dzieci, no ale czego się spodziewać po człowieku, który ma dziką satysfakcję z tego, że ktoś zeżre kawałek trawy czy gówna.

— Draco!

— Dobrze, już, już! Nie bulwersuj się tak lepiej, bo ci coś zaraz pęknie. — Malfoy posłusznie wychylił głowę przez drzwi, ale nikt nie nadchodził.

— Profesorze...

— Granger, twoja opinia na ten temat została już wygłoszona, więc o ile w przeciągu ostatnich pięciu minut nie udało ci się obronić doktoratu z numerologii... — Tu Severus uniósł pytająco jedną brew, żeby nikt nie pomyślał, że przypadkiem nie dał Hermionie szansy.

Salazarze, Gryfońska Encyklopedia Wiedzy Nieskończonej była zdolna do podobnych rzeczy, ale że nie usłyszał od Hermiony żadnego potwierdzenia swojej sarkastycznej teorii, kontynuował zgryźliwie:

— Tak też sądziłem. Zatem bądź łaskawa dopilnować, żeby nie zabrakło mi sznura.

— Zabrzmiało to aż nazbyt wisielczo, Sever.

— Zamknij się w końcu.

Tak naprawdę jej gadanie sprawiało, że denerwował się tylko bardziej, a w tym momencie było mu to w ogóle niepotrzebne. Wziąwszy głęboki wdech, Snape stanął ponownie naprzeciw portalu, tym razem uśmiechając się krzywo, by zakryć coraz mniejszą pewność siebie. Eksperymentowanie z kociołkiem, którego zawartość mogła potencjalnie wypalić pół twarzy to jedno, ale samowolne podróże w czasie i przestrzeni to już coś zupełnie innego. Pomimo faktu, że jego kalkulacje były, rzecz jasna, bezbłędne, nie wybierał się na spacer po Baker Street — miał zamiar wskoczyć prosto w kosmos i to za osobą, o którą nawet nie dbał. Czy jego chęć udowodnienia wyższości intelektualnej była aż tak silna?

Severus Snape i paradoks czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz