— Nie chciało ci się teleportować czy aż tak się przyzwyczaiłaś do tych łóżek?
Hermiona podniosła z niechęcią głowę, odruchowo sięgając po nieco wymięty, biały fartuch, który wisiał na oparciu krzesła.
— Która godzina? — Przetarła zaspane oczy i zaraz włożyła buty.
Neville uśmiechnął się do niej ciepło.
— Nieco po trzeciej. — Patrząc jak była zaspana, zmienił zdanie o wyrywaniu jej z łóżka. — Śpij, zajmę się tym sam.
— Już wstałam.
— To tylko groszopryszczka.
— Tylko! — Hermiona przyspieszyła kroku, w biegu poprawiając jeszcze warkocz. — To już trzeci przypadek w tym miesiącu!
Neville zamknął drzwi pokoju socjalnego i podążył za nią w kierunku windy. Gdy weszli do środka, wcisnął zdecydowanie guzik drugiego piętra i obserwował sceptycznie umęczoną koleżankę.
— Bez przesady, rekonwalescencja jest banalna.
— Nie z tymi nowoczesnymi matkami, które nie pozwalają rzucać na noworodki zaklęć ochronnych!
— A ty znowu z tym...
— Są po prostu niepoważne! Lada chwila będziemy tu mieć epidemię!
Na pierwszym piętrze do windy wsiadło dwóch starszych magomedyków, a tuż za nimi, przez powstałą szparę, wleciał malutki, fioletowy i bardzo zdeterminowany samolot z papieru i zawisł w bezruchu pod sufitem.
— Doktor Granger. Doktorze Longbottom — przywitał się ten bardziej siwy.
— Doktorze Edgecombe, doktorze Grimsby. Jak się miewa pacjentka z trzeciego? — zagadnęła Hermiona.
— Znakomicie, Granger, znakomicie, bardzo nam pomogłaś. — Staruszek zerknął kątem oka na kartę pacjenta, którą trzymał Neville, ale nie znalazł tam nic wartego uwagi czy rozpoczęcia konwersacji. — Gdzie się nauczyłaś tak warzyć Volubilis?
Wciśnięty w kąt windy i zapomniany Neville przewrócił oczami ze znudzeniem.
— Cóż, właściwie na piątym roku...
— Magomedycyny?
— W Hogwarcie.
Obydwaj mężczyźni spojrzeli na nią z uznaniem. Gdy winda zatrzymała się na drugim piętrze, jeszcze raz skinęli Hermionie głowami i puścili ją przodem. Longbottom wydostał się w ostatniej chwili, zanim metalowe drzwi windy się zatrzasnęły. Fioletowy samolocik śmignął przez szparę, podążając za Hermioną niczym wierny pies.
— Zastanawiam się czy wszystkie symptomy są podobne. — Ona nadal gnała przez korytarz szpitala, myśląc na głos.
— Hermiono...
— Być może coś przeoczyliśmy? Przecież każde magiczne dziecko jest szczepione, przepraszam... Chciałam powiedzieć, to znaczy: wszystkie zaklęcia ochronne są w pakiecie szpitalnym dla każdego noworodka, niemożliwe, żeby nagle rozwinęła nam się epidemia tak banalnej-...
— Hermiono!
— Co? — Przystanęła przed podwójnymi drzwiami prowadzącymi do zachodniego skrzydła.
— Zwolnij! Gdzie tak pędzisz?
Neville, ledwo łapiąc oddech, przytrzymał się ściany. Gryfonka wypuściła powietrze nosem i pokręciła głową.
— Naprawdę, Neville... Gdybym nie wiedziała lepiej, pomyślałabym, że mnie tu nie chcesz.
— Nie...
CZYTASZ
Severus Snape i paradoks czasu
FanfictionMinęło niemal dziesięć lat od Drugiej Wojny Czarodziejskiej i gdy Ministerstwo Magii już myślało, że nic nie jest w stanie go zaskoczyć... Hannah Abbott, niezależna księgowa, przewraca wszystko do góry nogami. W roli głównej przedstawiam zatem: nies...