Marinette Dupain-Cheng po wypiciu herbaty natychmiast zasnęła. Zmrużyła oczy i oddała się w objęcia Morfeusza. Dziewczyna obudziła się z mniejszym bólem głowy po 4 godzinach. Podleciała do niej Tikki.
-Jak się czujesz?- spytało stworzenie troskliwie
-Lepiej, niż wtedy... I tak jeszcze mnie trochę boli głowa. O katarze w ogóle nie wspomnę.- mamrotała ciemnowłosa pociągając nosem.
-Zauważyłaś coś, Tikki? Zawsze mam pecha. I nie często, tylko zawsze! Wczoraj Adrien odrzucił me uczucia, dzisiaj dostałam grypy. Mam dalej wymieniać?- szlochała Mari
-Nie ma takiego czegoś jak pech! Istnieje tylko przypadek!- kwami szybko zareagowało. Dupain-Cheng traciła pewność siebie, a na to czerwone stworzenie by nie pozwoliło.
-Tak, tak. W każdym razie jako Biedronka staje się lepszą stroną 'siebie samej'. Nikt nie jest idealny co prawda, ale widzisz. Nie wiem, co mam o tym myśleć.
-Och... Po prostu...
W tej chwili coś przerwało. Dzwonił telefon ciemnowłosej. No tak, przecież to Alya. Nastolatka natychmiastowo odebrała.
-Halo?- w słuchawce zabrzmiał głos samarytaninki, dość zmartwiony.
-Halo?
-Marinette... Czemu nie ma Cię dzisiaj w szkole?
-Jestem chora, coś się stało?
-Poniekąd...
-E-e-ech... A-a-a-a t-to coś... Z Adrienem?!
-Oj tak...
-Mów.
-Adrien chodzi z Lilą. Tak, wiem, że wiesz i o tym mi mówiłaś. Ale oni... Naprawdę... ze sobą chodzą!
-No, wow.
-Coś ci jest? Jesteś chłodniejsza.
-Byłam tylko sobą. INNĄ sobą.
-Huh?
-A-ach. Nieważne... Po prostu...
-Wpadnę do Ciebie po lekcjach, aby dać ci skserowane ćwiczenia. Za minutę będzie lekcja! Do zobaczenia!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie wiem, co napisać. Dziękuję za pięciu czytelników! :)
CZYTASZ
Byłam tylko sobą... [Miraculous]
FanfictionTak bardzo cię lubiłam... Żywiłam do ciebie uczucie... Kiedy o tym mi powiedziałeś, że traktujesz mnie tylko jak przyjaciółkę... Poddałam się... Chodziłeś z NIĄ... Na szczęście nasza opowieść miała szczęśliwe zakończeni...