Biedronka szybko odeszła od miejsca zdarzenia, dotarła do domu. Odmieniła się.
Wiedziała jedno:
Będzie musiała działać szybko i skutecznie. Wzięła żółtą, małą karteczkę i napisała:
Cześć, mamo i tato!
Przepraszam, że mnie tu nie ma, poszłam do Alyi się uczyć. Wrócę niebawem, przysięgam!
Marinette! 💞
PS: Porozmawiam z wami...
"PS" napisała bardzo malutką czcionką. Dlaczego? Tego sama dziewczyna nie umie powiedzieć. Nagle usłyszała głos.
-Marinette... jestem głodna...
To była Tikki. Fiołkowooka obróciła się, w poszukiwaniu ciastek. Po chwili znalazła je. Między małym stworzeniem, a nastolatką zapanowała chwilowa cisza...
-Tikki?
-Tak, Mari?
-W sumie to... zastanawiam się, czego Kot tak naprawdę chce... Hm.
Czerwone stworzonko spojrzało prosto w oczy właścicielki.
-Ja bym tam nie szła, Mari. W każdym razie nie dziś, mam złe przeczucia...
Na to, Dupain-Cheng nie odpowiedziała. Ale jej instynkt mówił jej, że to coś ważnego.
A superbohaterowie powinni sobie ufać...
Po chwili, granatowowłosa udała się do swojego pokoju, aby się przemienić. Wychodząc na balkon, przebiegł ją dziwny dreszcz. Udała się do Luwru.
Rozejrzała się...
Pustka.
Gdzie superbohater?Postanowiła do niego zadzwonić za pomocą swojego jojo, ale nic to nie dało. Znużona dziewczyna usiadła na glebie, podpierając swe ręce na brodzie. Za swoimi plecami usłyszała znajomy głos.
-Cześć, przepraszam za spóźnienie. Musiałem pozałatwiać jedną sprawę.
Biedronka wstała i odwróciła się. Jej oczom ukazał się Czarny Kot.
-To... o czym chciałeś porozmawiać?- granatowowłosa bohaterka spojrzała się pytająco na jej partnera.
-Nie tutaj... Złap mnie za rękę...
-Co?
Na to ostanie pytanie było już za późno. Kot chwycił Biedronkę za rękę, naciągnął swój koci kij w nieznanym, ciemnym kierunku. Chwila, chwila, co zieloonoki kombinuje?
Nastolatka postanowiła wyciągnąć swe jojo w tym samym kierunku.
To był błąd.
Poważny błąd.
Partnerzy zaczepili się o drzewo. W ten sam sposób, jak podczas ich pierwszego spotkania.
Po chwili, odczepili się.
Ba, to w sumie zasługa Biedronki.
Znajdowali się w małym, jodłowym lasku. Poza jodłami był tu mały staw, oraz drewniana ławka.
-Urocze miejsce...- przyznała Biedronka, zachwycając się.
-Dokładnie...-dodał, zamyślony Czarny bohater.
Stali tak przez parę minut, niczym zahipnotyzowani. Po chwili chłopak otrząsnął się.
-Wiesz, chciałem porozmawiać o zaufaniu.- odparł nastolatek, patrząc dalej na widok.
-O czym?- spytała się nastolatka. Była tak zauroczona laskiem, ach! Nawet nie słyszała zdania partnera.
-O zaufaniu. Wiesz... Wydaję mi się, że sobie ufamy, prawda?
Superbohaterka rozejrzała się po kątach.
-Tak.
-No to... ja chciałbym ci coś powiedzieć...
Bohaterka spojrzała się w stronę blondwłosego chłopaka.
-Skoro sobie tak bezgranicznie ufamy, to nie powinniśmy znać naszych tożsamości?
-Emm... no w sumie... nie wiem, czy jesteśmy na to gotowi.
-Biedronko, spójrz na mnie...
-Hę?
Po tych słowach bohater spojrzał głęboki w fiołkowe oczy Biedronki. Co wtedy czuła nasza superbohaterka?
Sama nie potrafiła tego opisać.
Radość, bliskość, tajemniczość? Nostalgię?
-Były upadki i wzniesienia. Myślę, że ufamy sobie całkowicie. A co nam zaszkodzi poznanie naszych tożsamości?
Dziewczyna szybko otrząsnęła się i odsunęła od zielonookiego. Wzięła głęboki oddech, spojrzała szczerze w oczy kota.
-Czarny Kocie. Wiem, że naprawdę sobie ufamy. Wiem również, że jest to dla ciebie wielka pokusa. Ale chodzi tu głównie o Władcę Ciem. Kto wie, może planuje zapanować nad całą Francją? Musimy mieć czujność.
Chociaż jednak? Czuła się bardzo niezdecydowana.
Dobra, musi to załatwić szybko. Rodzice będą się niepokoić. Chrząknęła lekko.
Blondyn przybliżył się do niej i pocałował ją, zdejmując przy tym jej kolczyki. Sam przy tym zdjął swój pierścień. Otworzyli w końcu oczy, nabierając przy tym powietrza. Ujrzeli swe prawdziwe osobowości. Prawdziwe oblicza.
Marinette zarumieniła się. Miała ochotę zapaść się jak najgłębiej pod ziemię. Adrien Agreste, słynny model, syn sławnego projektanta Gabriela Agreste?Za to Marinette Dupain-Cheng, niezdarma, szalona, ale za to miła i urocza nastolatka była Biedronką?
-J-ja... nie wiem co mam powiedzieć- rzekł zarumieniony Adrien, zwracając jej kolczyki, które Mari włożyła do torebki.
Nastolatka poczuła łzy w jej oczach. Zaczęła biec przed siebie. Słyszała za sobą jeszcze głos Adriena, błagający o powrót. Ale ona? Wpadła w gniew, a zarazem lekką rozpacz. Gdy jej nogi zmęczyły się kompletnie, znalazła się w parku. Ukryła się za drzewem, siadając i dysząc ciężko. Wyjęła z torebki kolczyki oraz je założyła. Co powie Tikki?
Kwami patrzyło się na właścicielkę. Nawiązały w końcu kontakt wzrokowy.
-Wiesz pewnie, że musimy porozmawiać...- powiedziała Tikki.
-W-wiem...
-Spokojnie, Mari. Ktoś może nas usłyszeć. Najpierw dojdź do domu. Odpręż się.
Przyjaciółka dziewczyny mówiła spokojnym tonem. O dziwo. W końcu, nastolatka postanowiła się ruszyć z miejsca i iść do domu. Gdy przyszła, rodzice już na nią czekali. Zauważyli łzy w oczach. Wyglądali na strasznie zakłopotanych.
Pierwszy odezwał się tata fiołkoowokiej.
-Córciu, dlaczego płaczesz?
-Martwiłam się o was...
To co powiedziała nastolatka było poniekąd prawdą, ale bardziej chodziło o Adriena aka Czarnego Kota.
-Pójdę na górę, za chwilkę z wami porozmawiam.- rzekła dziewczyna, uśmiechając się przez łzy
Gdy dotarła, usiadła na krześle i popatrzyła na plakaty Adriena. Zdjęła je, a następnie wyrzuciła.
-A więc, Marinette.
-Tak?
-To było... niespodziewane. Myślałam, że wyzna Ci miłość, czy coś.
-Miłość? Po tym, co zrobiłam? I tak dziwie się, że mi wybaczył!
-Wybaczył, bo jesteście partnerami. Niezawodnymi. Jestem pewna, że Paryż was zapamięta na zawsze! Myślisz, że innym Biedronkom takie coś się nie przytrafiało?
-Wiem, ale ja jako Marinette jestem niezdarą. Wszystko mi źle wychodzi!
Po długim dialogu Tikki z Dupain-Cheng, dziewczyna udała się na dół, aby porozmawiać z rodzicami. Państwo Dupain-Cheng siedzieli na sofie.
-Mamo, tato? Wiem, że to moja wina, że to wszystko się stało. Ja, obiecuję. Pomogę wam to odkręcić. T-tylko mi zaufajcie. Proszę.
Rodzice patrzyli się na nią. Po chwili niepokojącego milczenia wymienili ze sobą uśmiechy, podeszli do córki i ją przytulili.
Teraz chyba tylko będzie lepiej.
Chyba.
----------------------------------------------------------
923 słowa.
Długo mnie nie było, tak, wiem.
Jak już pisałam wszystko z powodu nauki i weny.
Ale wracam! I powiem wam, że zbliżam się do końca tej książki!
Miłego dnia, bądź nocy! 🦄
CZYTASZ
Byłam tylko sobą... [Miraculous]
FanficTak bardzo cię lubiłam... Żywiłam do ciebie uczucie... Kiedy o tym mi powiedziałeś, że traktujesz mnie tylko jak przyjaciółkę... Poddałam się... Chodziłeś z NIĄ... Na szczęście nasza opowieść miała szczęśliwe zakończeni...