-Mówiłem Tobie, że powinniśmy gdzieś indziej położyć te pudełka!
-To czemu ich nie ułożyłeś? Wiedziałeś dobrze, że dekorowałam w tym czasie tort!
Marinette chodząc dookoła pokoju, załamywała się. Nagle Tikki wyleciała z jej torebki.
-Marinette! Musisz iść tam na dół, zanim będą pod wpływem akumy!
Ciemnowłosa dziewczyna załamywała się.
-Ale jak? Jak ich pogodzić? No dobra, masz rację.- odrzekła zestresowana dziewczyna
-Wdech i wydech...- szepnęła szybko Tikki do jej właścicielki
Nagle dźwięki kłótni ucichły. Dupain-Cheng zdziwiła się mocno. Postanowiła powolnym krokiem iść na dół, nie zastała tam nikogo.
-Tikki, dokąd oni mogliby pójść?
-Może są w piekarni?
-No tak! Chodźmy!- rzekła Mari, idąc pośpiesznym krokiem do piekarnio-cukierni rodziców.
Dziewczyna zmierzała w stronę lokaju, pchając delikatnie drzwi. Co dziwnego, były one otwarte. Na podłodze była rozmazana, różowa maź, której wcześniej tam nie było. Substancja ta prowadziła na zaplecze, które było zamknięte.
-Ugh! T-Tiki!- szepnęła ciemnowłosa dziewczyna, która była zmęczona, pchając drzwi.
-Mari! Nie możesz w tej chwili mówić do mnie! Możemy być śledzone!- kwami uchyliło lekko swą głowę z torebki dziewczyny.
Dziewczyna poszła szybko na górę, przy okazji zamykając drzwi na klucz.
-I co zamierzasz zrobić?- rzekło czerwone kwami.
-Muszę ratować rodziców!
Ciemnowłosa spojrzała w lustro w swe fiołkowe oczy, dotykając przy okazji lustra i zaciskając lewą pięść.
-Wiem, że to będzie trudne. Ale uda się!- krzyknęła fiołkowooka.
-Tikki, kropkuj!
Stała się magia. Dziewczyna w tej chwili stała się Biedronką, czyli tą "pewniejszą wersją" siebie. Zaczęła zmierzać pewnym krokiem w stronę zaplecza. Chwyciła za jojo, otwierając przy tym drzwi. Spojrzała niepewnie w lewą i prawą stronę. Nikogo tam nie było? Chwila, a może to jakiś spisek? Czy jej rodzice zaginęli? Biedronka zaczęła się niepokoić, ale wiedziała, że nie może zawieść. Tu chodziło o życie jej rodziców!
Czarne myśli bohaterki krążyły po głowie. Postanowiła wyjść do miasta i tam poszukać, popytać przechodniów. Wiedziała dobrze, że wywoła tym plotki, ale dbanie o dobro miasta było w liście jej obowiązków. A więc wyszła, niezapokojona, ale z uśmiechem na ustach. Wyglądało to sztucznie, ale dziewczyna była ikoną Paryża.
Pierwszą osobę, którą zapytała była ciemnoskóra kobieta z dwojgiem dzieci.
-Um.. Nie, nie widziałam. Z tego co wiem, Caroline źle ich oceniła, więc nie będę już tam chodzić.-oceniła kobieta, trzymając jedno dziecko na rękach.
Pytała również parę innych osób. Jedne z nich wiedziały o co chodzi, jedne nie.
A gdzie Czarny Kot? No tak, zawiodła go. Ech, gdyby tylko życie było prostsze...
Gdzie oni mogli być? Spędziła godziny na szukaniu... Była zdenerwowana, a zarazem smutna.
Zasiadła na dachu jednego z budynków, podpierając ręce na policzkach i patrząc w dół przygnębionym wzrokiem.
Nagle usłyszała krzyki i zobaczyła oślepiające światło...
Co było dalej? Eksplozja, wybuch?
CZYTASZ
Byłam tylko sobą... [Miraculous]
FanfictionTak bardzo cię lubiłam... Żywiłam do ciebie uczucie... Kiedy o tym mi powiedziałeś, że traktujesz mnie tylko jak przyjaciółkę... Poddałam się... Chodziłeś z NIĄ... Na szczęście nasza opowieść miała szczęśliwe zakończeni...