Rozdział 1. Nie częstuj papierosami podejrzanych smarków

3.3K 205 24
                                    

Wieczór był wyjątkowo ciepły. W powietrzu już unosił się znajomy zapach zbliżającego się lata, a obudzona po zimie przyroda od kilku tygodni dawała o sobie znać. Gdzieniegdzie dało się dojrzeć jeża przemierzającego pusty chodnik, walczące ze sobą o terytorium koty, czy nawet owady, które przypominały swoją liczebnością o niezbyt srogiej zimie, jaka nastała tego roku.

Maciej skrzywił się i odgonił od siebie natrętnego komara. Dopiero połowa maja, a on już zmagał się z licznymi bąblami po ich ukąszeniu. Nienawidził wszelkiego robactwa. Tak jak późną wiosnę i lato uwielbiał, tak wszystkie ćmy, pająki i muchy dla niego mogłyby nie istnieć.

Stanął pod budynkiem i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Zbliżała się pierwsza w nocy, a jak na niego, to zbyt wczesna godzina, żeby miał wracać do mieszkania. W końcu była sobota, mógłby jeszcze coś dziś ugrać, pomyślał z uśmiechem i wyciągnął szluga. Przyjrzał mu się z zastanowieniem; co dalej? Gdzie miałby iść? W Heaven nic się tego wieczora nie działo, nudno jak na pogrzebie, a osoby, które znajdowały się w środku, średnią wiekową obracały się około trzydziestki piątki. To stanowczo zbyt dużo jak na Macieja, zdecydowanie wolał młode mięso. Nie miał ochoty patrzeć na jakieś stare, owłosione tyłki i ogromne, piwne brzuchy. Nic dziwnego, że w światku gejowskim panował tak spory kult młodości – nikt, kto przejawiał chociaż zalążki poczucia smaku, nie oglądałby czegoś takiego z przyjemnością.

Wyciągnął telefon z zamiarem zadzwonienia po taksówkę. Spojrzał na wyświetlacz, ignorując dudniące dźwięki muzyki dobiegające z budynku obok. Przy wejściu do klubu kręciło się kilka osób, ale nikt chociażby przeciętny nie przykuł jego uwagi. To najważniejszy powód, żeby teraz zwinął swoje manatki i poszedł szukać szczęścia gdzie indziej. A niestety czuł, że musi je znaleźć. Ostatnio przycisnęła go praca i nie miał szansy na żadne łóżkowe zabawy. Trochę więc był przyparty do muru, ale nawet desperacja nie mogłaby sprawić, żeby zainteresował się pierwszym lepszym trzydziestolatkiem. Co jak co, ale swoje zasady respektował.

– Te. – Usłyszał obok. Zmarszczył brwi i przeniósł spojrzenie na chłopaka idącego w jego stronę. – Weź, stary, kopsnij szluga, co? – rzucił jakiś dzieciak w poprzecieranych na kolanach spodniach. W ciemności, jaka panowała w spelunie przy ulubionym gejowskim klubie Macieja, nie mógł dojrzeć twarzy małolata. Po głosie i dość drobnej sylwetce doszedł jednak do wniosku, że musiał być młody.

– Nie mam – odpowiedział, udając, że chwilę temu wcale nie chował do kieszeni całej paczki L&Mów mentolowych. Nie był żadnym samarytaninem, żeby obdarowywać wszystkich dookoła swoimi papierosami.

– Widziałem, że miałeś – powiedział dzieciak i podszedł krok bliżej, wchodząc w słabe światło halogenowe zawieszone na ścianie powojennej kamienicy, pod którą stał Maciej. Dopiero teraz mógł dostrzec burzę ciemnych, pofalowanych włosów chłopaka, jego podpuchnięte oczy i naprawdę wydatne, wręcz całuśne usta. Cały widok jednak psuła spora szrama na brwi, z której spływała mu po skroni krew.

– Kto cię tak urządził? – zapytał Maciej, zwracając uwagę na wymiętą, wybrudzoną koszulkę chłopaka i jego otarcia na przedramionach. Dzieciak wzruszył ramionami.

– Twój interes? – zapytał agresywnie. – Nie to nie, kurwa, o szluga tylko prosiłem – warknął wyraźnie pijackim tonem i już miał odejść, kiedy wiedziony ciekawością Maciej rzucił:

– Czekaj. – Nieznajomy spojrzał na niego, a Wyszyński sięgnął do kieszeni, do której chwilę temu wcisnął biało-zieloną paczkę. – To, co masz na twarzy nie wygląda zbyt dobrze. Na moje nadaje się do szycia – zagadał, wyciągając do niego rękę z papierosami. Nieznajomy prychnął i przewrócił oczami, ale bez ociągania poczęstował się używką.

Gówniarz | bxb | - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz