Wystarczyło, że na niego spojrzała, a on już wiedział i pożałował swojego przyjścia jeszcze bardziej. Ten dzień był pasmem nieszczęść, z każdą chwilą coraz gorzej.
– Nawet nie próbuj – odezwał się, nim ona to zrobiła. – Serio, nie mam ochoty na żadne kazania – dodał, krzywiąc się, co w połączeniu z jego opuchniętą twarzą dało makabryczny efekt.
– Jezu... Filip – wydusiła i położyła szybko swoją torebkę na szafkę z butami. Nie przejmując się zdjęciem swoich szpilek, szybko pokonała odległość dzielącą ją od brata i przyciągnęła go w swoje ramiona. – Co on ci zrobił? – zapytała, przytulając go w ten swój matczyny sposób. Maja miała to do siebie, że czasem zapominała i obchodziła się z nim jak matka, nie jak siostra. Co dziwne, te odruchy nie pojawiły się u niej po zajściu w ciążę z Romkiem. Już jako dwunastolatka często wychodziła ze swojej siostrzanej roli, stając się w oczach kilkuletniego Filipa nadopiekuńczą, przewrażliwioną i do bólu upierdliwą babą.
– Nic, serio, nie chcę o tym gadać – zaburczał. Najpierw Maciej, teraz Maja... Kto jeszcze będzie się nad nim użalać?
– Musisz się od niego odciąć – powiedziała nagle Maja, odsuwając go na odległość swoich ramion. Spojrzała na brata nieustępliwym wzrokiem, z groźnie zmarszczonymi brwiami, nie pozostawiając Filipowi złudzeń, że gdyby Błażej był gdzieś obok, to z chęcią powiedziałaby mu kilka rzeczy.
– Maja, daj spokój – sapnął Filip. – Wrócę autobusem, nie będę czekać na Huberta – dodał, próbując jakoś się z tego wymigać. O niczym innym już nie marzył bardziej, niż o powrocie do domu i o świętym spokoju. Od wszystkich. Na dzień dzisiejszy miał już dość ludzi, a po atrakcjach, jakie zaserwował mu Romek, również nie widziało mu się towarzystwo dzieci.
– Nie, czekaj, cholera! – warknęła tak groźnie, że Filip aż spojrzał na nią zaskoczony, a jej ostre paznokcie wbiły się w jego ramiona. – Jeszcze trochę, a ten skurwiel cię zabije! – syknęła, potrząsając nim lekko. – I ty myślisz, że ja będę się temu wszystkiemu przyglądać?! Filip, do cholery jasnej, weź się ocknij, zostaw go w końcu!
Filip westchnął ciężko. Zmrużył lekko oczy, gdy jego skronie zapulsowały tępym bólem.
– Daj mi dzisiaj spokój, okej? Naprawdę jestem zmęczony – burknął, nie mając nawet sił na nią naskoczyć i odparować, że przecież nie był cipą. Potrafił sobie radzić z Błażejem. Zawsze udawało mu się go ujarzmić.
Teraz jednak wcale się tak nie czuł i to chyba było najgorsze. Już nie był tak pewny siebie jak kiedyś, kiedy to wydawało mu się, że wodził Pacułę za nos. Gdyby mógł, odciąłby się od tego już teraz.
– Filip, ja tego tak nie zostawię – powiedziała Maja całkowicie poważnie, kiedy schylił się po swoje trampki, żeby je ubrać. – Zadzwonię na policję. Wiem, co wy tam robicie. Myślisz, że jestem głupia? – prychnęła, a Filip popatrzył na nią szeroko otwartymi oczami.
– Zwariowałaś? – zapytał, mając nadzieję, że właśnie tak było.
– Nie – odpowiedziała, zakładając ręce na piersi. – Jeżeli coś ci zrobi, nie zawaham się. Powiedziałam już, że nie będę się przyglądać, jak ten skurwiel robi sobie z ciebie worek treningowy – oznajmiła szorstkim, pełnym powagi głosem.
– Jesteś nienormalna! – prychnął Filip, upuszczając na podłogę swojego buta, którego zamierzał założyć, żeby zaraz odwrócić się do siostry przodem. – Nie możesz tego zrobić! Przecież ja też w tym siedzę!
– Coś się wymyśli. – Wzruszyła ramionami, pozostając nieugięta, a Filip miał wrażenie, że takiej Mai nigdy nie znał.
– Coś się wymyśli? Coś? – niemal wycedził przez zęby. – Spróbuj, ale już wtedy możesz o mnie całkowicie zapomnieć! – warknął. Odwrócił się, szybko założył buty i z szaleńczo bijącym z nerwów sercem opuścił mieszkanie, nie reagując już na Maję, która próbowała go jeszcze zatrzymać.

CZYTASZ
Gówniarz | bxb | - zakończone
RomantikW dzisiejszym świecie nie ma miejsca na starość. Starość to przereklamowany końcowy etap rozwoju i dojrzewania, który najchętniej każdy by pominął. Nie ma na nią miejsca również w gejowskim kręgu imprez, randek i flirtów. Nic więc dziwnego, że Macie...