Josh przeciągnął się na ogromnym łóżku w sypialni Tylera. Słońce dopiero wstawało, a on już miał pełno energii. Chciał dzisiaj zwiedzić miasto którego od tak dawna nie widział. Chciał spędzić ten dzień z chłopakiem którego kocha. Wstał ubierając na siebie koszulkę bruneta. Poszedł do kuchni chcąc przygotować śniadanie. Niestety nigdy nie miał okazji chociażby dotknąć piekarnika więc stał przed nim zastanawiając się co nacisnąć żeby zaczął działać. Po 4 nieudanych próbach wziął się za robienie zwykłych kanapek z szynką. Odstawił je na kuchenny blat i wyszedł do ogrodu gdzie wczorajszego dnia siedział z Tylerem. Usiadł na zimnej trawie uśmiechając się w błękitne niebo. Pomimo tego jak chłodno było to Josh nie skupiał się na tym. Po chwili poczuł ciepły koc zarzucany na jego zimne ciało. Tyler usiadł obok niego opierając głowę o jego ramię.
- Przygotowałeś nam kanapki z szynką? - zapytał brunet.
- Mhm. - Josh wydał dźwięk który miał oznaczać potwierdzenie.
- To już są zjedzone i mój kot Milan powiedział, że były pyszne. - zaśmiał się Tyler. - W tym domu niczego nie można zostawiać na wierzchu, bo ten kot je wszystko co zauważy. Wszystko i wszystkich. - powiedział tak jakby chciał zagrozić Joshowi na co on się zaśmiał.
Tyler wstał dając znak czerwonowłosemu, że ma chwilkę poczekać. Brunet wszedł do salonu i podszedł do radia wkładając do niego swoją ulubioną płytę. W ogrodzie Josh usłyszał melodię płynącą z głośników. Dobrze rozpoznał tę piosenkę, bo słuchał jej często z Tylerem siedząc na dachu. Lana Del Rey - Young and beautiful. Josh uśmiechnął się gdy usłyszał nucącego tę melodię Tylera za nim. Brunet stanął przed Joshem i wyciągnął do niego rękę dając znak aby z nim zatańczył. Tyler objął chłopaka w pasie i zaczął delikatnie się kołysać. Obydwoje szybko wczuli się w rytm ulubionej piosenki. Josh znał ją bardzo dobrze, bo Tyler często przynosił do szpitala swój odtwarzacz i słuchali jej razem patrząc w gwiazdy. Czerwonowłosy czuł się bezpiecznie w ramionach Tylera. Był jego ochroną na to zło płynące od innych. Gdy piosenka się skończyła Josh położył się na trawie, a brunet podszedł do jednej z białych róż i ją zerwał. Usiadł obok Josha.
- Jeśli umrę chcę żebyś przyniósł na mój grób białą różę z mojego ogrodu.
Tyler nagle posmutniał, bo wiedział, że musi powiedzieć chłopakowi to co przez ten cały czas ukrywał. Nie chciał go martwić, ale on musiał wiedzieć.
- Wiesz, że rak może być dziedziczny? - spytał chłopaka niepewnie.
- Mieszkam w szpitalu więc to oczywiste, że trochę o tym słyszałem. - Josh uśmiechnął się w strone bruneta jednak gdy zobaczył delikatne łzy w jego oczach od razu go przytulił.
- Zostało mi mało czasu. - zapłakał chłopak, a Josh spodziewał się najgorszego. - Moja matka była chora i gdy byłem ostatnio na badaniach okazało się, że ja też. Lekarz dał mi rok. Ja nie chcę zostawiać cię samego na tym świecie Josh. - brunet dosłownie wybuchł płaczem. Położył głowę na ramieniu Josha i starał się uspokoić oddech.
- Więc sprawie, że ten rok będzie najlepszym rokiem na świecie.
____________________
Witam po długiej przerwie. Bardzo przepraszam, ale za dużo ff i za mało czasu. Zostawiam Was tym oto cudownym momencie, ale obiecuję na malutki paluszek, że będzie szybko rozdział, bo mam już cudowny pomysł. A i jeszcze dostałam chyba 140 nominacji do różnych faktów itp więc jeśli się uda to napisze.|-/
*przeczytał to ktoś w ogóle?*
CZYTASZ
My depressing thoughts | joshler
FanfictionTyler jest wolontariuszem. Prowadzi zajęcia muzyczne na oddziale psychiatrycznym w pobliskim szpitalu. Pewnego dnia spotyka tam chłopaka z kolorowymi włosami i czekoladowymi oczami.