.3.

198 38 20
                                    

Nowa faworyta sułtana z uśmiechem na twarzy oblewała swoje ciało ciepłą wodą i nuciła przy tym piosenki jakie śpiewała jej mama w dzieciństwie. Brakowało jej matczynej opieki, ale teraz, kiedy spodziewa się będzie mogła całą miłość przelać na nie. Nie ważne jakiej płci. Ważne, żeby było zdrowe i silne. Chociaż widziała jak ważne jest urodzenie chłopca. Dostałaby tytuł sułtanki i mogła lepiej wykonywać zadanie polecone przez Roksolanę. Pamięta jak sułtanka rozkazała rozkochać sobie władcę, a jeśli tego nie robi nie rodzina umrze. Nie rozumiała, dlaczego to robi. Przecież ma wszystko. Władzę o jakiej tylko wszyscy marzę, jej mąż to sułtan całego świata, jest matką czterech książąt i jednej sułtanki. Tylko tylko o tym marzy, a ona chce się tego wszystkiego pozbyć. A pracowała nad tym tyle lat.

— Nicefora Hatun! Pospiesz się...władca nie może czekać! — krzyknęła jedna z kalf na co ta popatrzyła się na nią i przyspieszyła swoje czynności. Uśmiechnęła się, kiedy stara jędza opuściła hammam. Nie lubiła jej, ale mimo to czuła przed nią respekt. Może, dlatego tak dobrze zarządzała haremem. Wszyscy ją znają, ale nikt tak naprawdę nie zna jej przeszłości. Wiadomo, że była albanką i dawną nałożnicą sułtana Selima I. Ale oprócz tego nic więcej. Nawet nie wiadomo czy mieli jakieś dzieci. Kompletnie zero informacji.

Spłukała resztkę piany i ruszyła w stronę wyjścia. W tej chwili ogarnęło ją pragnienie jak bardzo chciałaby się znaleźć przy boku pana tego świata. W tej chwili przemknęło jej przez myśl, że zaczęła czuć coś do niego. Nie chciała by tak się stało. Wiedziała, że, jeśli go pokocha może zapomnieć o szacunku do rudowłosej sułtanki. Jest wręcz pewna, że zapomni o przyjaznych stosunkach i zechce posadzić syna na tron, jeśli go urodzi.

Wstała i ruszyła do drzwi, aby opuścić łaźnię. Założyła jeszcze szlafrok i powoli otworzyła ogromne dębowe drzwi. Za każdym razem dziwiły ją wielkości w tym pałacu. Zanim tutaj trafiła nie żyła w takich luksusach. Zazwyczaj rodziców nie było stać na podstawowe produkty żywnościowe, a co dopiero o pięknym, ogromnym domu. Jako najstarsza córa musiała pełnić większość obowiązków, a, kiedy matka zachorowała spadło na nią opieka nad braćmi, ale także nad całym domem i schorowaną matką. Czasem nie ukrywała faktu jak bardzo ją to przerasta. W takich chwilach zamykała się w swoim pokoju i przez większość nocy płakała. Teraz jak widać marzenia jej się spełniają, ale nie wiedziała, że, aż w takim stopniu.

Ubrana w śnieżnobiałą suknię ruszyła złotą drogę. Na jej kasztanowych włosach widniała nieduża srebrna korona, którą podarowała jej Roksolana. Tak samo pierścionek, bransoletka, naszyjnik, kolczyki, a nawet sama suknia dostała od niej. Nie rozumiała, dlaczego Hurrem tak strasznie zależy, aby rozkochała w sobie sułtana. Przecież niegdyś łączyła ich taka miłość i nadal on jak i ona bardzo się kochają. Nie rozumiała, a chciała zrozumieć.

Westchnęła ciężko, kiedy stanęła przed komnatą. Strażnik, który ją zobaczył natychmiast poszedł powiadomić władcę o jej przybyciu. Wiedziała, że jak tam wejdzie to jeszcze bardziej odmieni swoje życie. Bo przecież nie każdy nosi w sobie dziecka sułtana całego świata. Kiedy tylko się zjawił ruchem ręki wskazał niewieście, że może wejść. Uśmiechnęła się i ruszyła do swego pana. Z każdym krokiem denerwowała się co raz bardziej.

Przeszła przez próg komnaty i ukłoniła się nisko, widząc go za biurkiem. Delikatnie podniosła wzrok i uśmiechnęła się do niego promienie. On szybko go odwzajemnił i wstał, aby podejść do niego. Nie przejął się, kiedy kilka dokumentów spadło na ziemię. Kiedy podszedł do niej wziął jej dłonie w swoje i ucałował każde z nich. Następnie ucałował jej zaróżowione policzki i musnął jej wargi. Spojrzał w jej oczy i zaczął podejrzewać, że ma mu coś ważnego do powiedzenia, ale jeszcze nie wiedział co. Dziewczyna nie wiedząc, kiedy z jej ust wypłynęły pewne słowa.

— Spodziewam się dziecka mój panie — padyszach popatrzył na nią zaskoczony, a szybko zamieniło się to w ogromny uśmiech i miliony radosnych iskierek w oczach. Przytulił ją mocno do siebie i wbił się w jej usta.

— Sprawiłaś mi tyle radości...

Helena siedziała w salonie i czytała jedną z powieści jaką, kiedyś z wyprawy wojennej przywiózł jej mąż

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Helena siedziała w salonie i czytała jedną z powieści jaką, kiedyś z wyprawy wojennej przywiózł jej mąż. Za każdym razem, kiedy dotyka coś od niego przypomina jej się co powiedział jej zanim wyjechał do Ankary w sprawach służbowych. Kocham cię od tego cały czas chodzą jej te słowa w głowie. Była wtedy tak zszokowana tym wyznaniem, że uciekła do lasu i nawet się z nim nie pożegnała. Jest jej wstyd za to, ale nie mogła nic poradzić. Jak ma z nim żyć skoro wie o tych uczuciach? Nie może się z nim od tak rozwieść, bo zawiodła by swych bliskich, ale także zmartwiła go. Pokazałaby tym, że go nie szanuje, nie... kocha. Kocha? Sama nie wiedziała co do niego czuje. Skąd miała to wiedzieć skoro sama nie wie czy nadal kocha ojca swego jedynego dziecka. W tym momencie potrzebowała porozmawiać, ale nie z siostrą. Bo wiedziała co ona o tym sądzi. Twierdzi, że powinna powiedzieć o wszystkim księciu i wrócić do niego. Ale dla niej nie było to wcale takie proste. W pewnym momencie wpadł jej do głowy pewien pomysł. Przypomniała jej się przyjaciółka sprzed pięciu lat.

Odłożyła książkę na półkę i ruszyła do gabinetu, gdzie miała zamiar napisać do niej list. W tym momencie cieszyła się, że jej synka nie w domu. Cieszyła się chwilą spokoju, bo zazwyczaj o tej porze bawili się, a niektóre zabawy zwalały ją z nóg. Kochała swego synka jak nikogo innego, ale czasem miała już naprawdę dość. Zastanawiała się po kim zyskał taką aktywność, bo na pewno nikogo od jej rodziny.

Wzięła pergamin z szafki i ruszyła do biurku, gdzie był już kałamarz z piórem. Nawet pergamin musiała schować przed synem, bo dziennie wykorzystywał po kilkanaście kartek, a on nie był wcale taki tani. Mimo, iż ich było na nie stać to nie chcieli uczyć go złych nawyków. Zamoczyła pióro w atramencie i już miała pisać, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Odłożyła narzędzie piśmiennicze i ruszyła do drzwi. Zanim tam dotarła poprawiła swoją bordową suknię i fryzurę. Nie wiedziała kto mógł teraz przyjść, bo przecież nikogo nie zapraszała ani nikt się nie zapowiadał do niej.

Kiedy otworzyła drzwi omal nie dostała zawału. Nie mogła uwierzyć kto właśnie przed nią stoi.

~~**~~

1018 słów, ale się cieszę(bez notki tyle ma). Najdłuższy jak na razie. Jak wam się podoba? Co sądzicie o ciąży Nicefory? Jakie imię proponujecie dla niej, bo przecież musi przyjąć islam i nowe imię. Jak myślicie kogo wybierze Helena. Męża o jakimś tam imieniu czy naszego przystojnego księcia? Kto przyszedł do Heleny?

Do zobaczyska kochani

~A.A.M.

jasmine flower||magnificent century||the end||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz