.4.

172 34 8
                                    

Rozdział dedykowany: Menevis_Zeynep oraz Ceriixx

Na imię Ci Esmeray Binay. Na imię ci Esmeray Binay. Na imię Ci Esmeray Binay — wyszeptał sułtan, całując ją czule w środek czoła. Ściągnął z jej głowy białą chustę i niedbale rzucił ją w jakiś kąt. Wyciągnął dłoń, aby pomasować jej jeszcze nie duży brzuch na co greczynka uśmiechnęła się delikatnie. Musnął jej wargi i ostrożnie wstał z kremowej pufy. Wyciągnął dłoń do dziewczyny, która szybko ją przyjęła i z jego pomocą stanęła na proste nogi. Otrzepała swoją ciemno różową suknię i spojrzała na swego pana. W jego oczach było pełno iskierek radości, ale także... smutku, tęsknoty. Wiedział czym to jest spowodowane. Wiedziała, że mimo miłość jaką padyszach ją darzy to nadal w jego sercu jest Hurrem. Nie miała mu tego za złe. Do czasu.

— Wracaj do haremu . Afife Kalfa pokaże ci nową komnatę. Przyjdę jutro do ciebie — zanim jednak opuściła komnatę sułtan na pożegnanie ucałował ją czule, również pocałował brzuch, aby dać jej znak, że nie może doczekać się narodzin ich dziecka. Z uśmiechem na twarzy opuściła jego komnatę, a zarazem, kiedy stracił ją z oczu westchnęła ciężko. Ostatnio co noc tak się dzieje. Nie pozwala jej zostawać, a jego wymówką jest praca. Ale nie wierzy w to. Czuje, że pan wykręca się czymś, aby pobyć sam ze sobą. Żeby zrozumieć, dlaczego Hurrem go zostawiła. Odsunęła się od niego.

— Sumbul Aga czy sułtanka Hurrem jest w swojej komnacie? — zapytała agi, który czekał na nią. Zapewne uśmiechnięta sułtanka ze chciała, aby on się nią opiekował. Każdy wiedział jak bardzo on jest zżyty z Roksolaną. Nie trzeba było ich znać, żeby poznać ich przyjaźń. To nie był tylko przyjaciel, ale także powiernik. Traktowała go niczym brata, pasterza, który ochraniał ją od złego.

— Tak. Sama sułtanka mnie posłała, że oczekuje ciebie na tarasie — kiwnęła potwierdzająco głową i ruszyła do jej komnaty. Jej ciemny płaszczyk obszyty przy końcach złotymi nićmi, okrywał jej blade ramiona. Zamiast drogie naszyjnika jej szyję ozdabiał czarny szalik, który miała jeszcze z czasów dzieciństwa. Nie chciała się go pozbywać, bo to jej jedyna pamiątka, która została jej z czasów zanim trafiła do serayu. Jej uszy ozdabiały kolczyki, które dostała w prezencie od władcy. Zawsze, kiedy go odwiedzała ubierała coś od niego. Nie ważne czy to jej się podobało, ale ważne było, żeby on był zadowolony, że nosi prezenty od niego.

Podchodząc pod jej komnatę bez problemu została wpuszczona do środka. Zaraz po przejściu progu poczuła jak serce przyspieszyło jej niesamowicie. Cała zaczęła się niesamowicie trząść od środka. Nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje. Miała wrażenie, że Roksolana uczyni coś czego nie przewidzi. Boi się, że może zatruć picie lub jedzenie. Ale wiadome, że za taki czyn zostałby wysoko ukarany. Bo przecież w jej łonie rozwijana się potomek dynastii.

— Pani — powiedziała, kłaniając się nisko. Nawet nie próbowała podnosić głowy, aby nie rozgniewać jej. Dopiero, kiedy zezwoliła jej, aby mogła usiąść obok niej pozwoliła sobie, aby spojrzeć na nią. Ale nie tak jak robi to Mihrimah, który odważnie patrzy jej w oczy.

— Jak się czuje sułtan? — zapytała, popijając kawę.

— Nie mówi tego, ale widać, że bardzo tęskni za tobą, pani — rzekła na co ta tylko rzekła.

— Proszę pani powiedz mi, dlaczego odsunęłaś się od sułtana? — zapytała na co ta odłożyła kubek z czarnym napojem.

— Powiem, ale, jeśli komukolwiek powiesz to przysięgam, że nie tylko ty zginiesz, ale również twoje dziecko — rzekła stanowczo na Esmeray szybko przemyślała znaczenie tych słów i niezbyt przekonana kiwnęła głową. Ten gest był jak podpisanie paktu z diabłem.

— Zanim trafiłam do serayu urodziła córkę, którą natychmiast zabrano, odbierając mi radość cieszenia się nią. Przez wiele lat ukrywałam ból jaki trzymałam w sercu. Nikt o tym nie wiedział, a medyczki przekupiono, żeby nie mówiły, że kiedyś urodziłam dziecko. Kalfy stwierdziły, że jestem całkiem ładna i mogę zwojować cuda. Udało mi się stać faworytą, a później sułtanką. Codziennie po trochu wspinałam się pod "drabinie" haremowej, ale prze nigdy nie zapomniałam o mojej córce. Odsunęłam się od sułtana, kiedy dowiedziałam się, że ona żyje i również, gdzie mieszka. Niestety nie spodobało mi to kim jest albo kim była.

— Kto jest ojcem i kim jest twoja córka.

— Ojcem jest mój dawny narzeczony, Leon, a naszą córką jest...

Kilka godzin później

Esmeray z przerażeniem obudziła się w swojej komnacie. Prawie natychmiast zaczęła analizować to co się stało u sułtanki Hurrem. Nie mogła uwierzyć, że przez tyle lat trzymała ten sekret dla siebie. Tylko ją przekonywało jak dobrą jest sułtanką. Nie każdy ukrywałby taki sekret przez prawie trzydzieści lat. Nikt nie umiałby tego zachować, a zwłaszcza w tym pałacu, gdzie każdy kłamie, aby zdobyć władzę. Nie ważne czyim kosztem. Ważne by zniszczyć i zdobyć co raz to większą władzę.

Nalała do szklanki wodę i upiła łyk. Zrzuciła z siebie jedwabną kołdrę i usiadła na łóżka. Założyła kremowe pantofle i podeszła do okna, aby zaczerpnąć trochę powietrza. Siedząc przy otwartym oknie zastanawiała się czy ona zdoła ukryć taki sekret. Wie doskonale jak trudno powstrzymuje jakiekolwiek emocje.

~~**~~

Witam was w kolejnym rozdziale, ale niestety jak na razie nie odwieszę. Niestety nie mam weny na niektóre wątki. Jedynie dla Esmeray mam dość sporą wenę.

Kto jest córką Hurrem? W następnym rozdziale będzie przeskok czasowy i będą, aż trzy porody. Jak myślicie czyje? Niestety jeden z nich nie będzie taki przyjemny. Imiona, które zaproponowaliście dla dziewczynek w poprzednim na pewno wykorzystam, a dla chłopca co polecacie?

Ps. Zapraszam na nową książkę ws:Niemożliwe[Nowa historia]

Do zobaczyska

~A.A.M.

jasmine flower||magnificent century||the end||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz