Część 4

57 7 0
                                    

-Raczej trudno ich nie zauważyć- zachichotała Scarlet.
-Na takie jedno drzewo składa się wiele liści. Wyobraź sobie- klon to cała ziemia, a pojedynczy człowiek to liść. Na jesień one najpierw usychają, a potem opadają na ziemię. Tak samo jest z ludźmi. Tylko że u nich proces życia, usychania i opadania nie trwa niecały rok, lecz zazwyczaj jakieś osiemdziesiąt lat. Jednak czasami jest tak, że liść zachoruje. Opada wtedy znacznie szybciej niż te zdrowe. Ale potem na jego miejsce wyrasta nowy, silny. Daisy była tym zainfekowanym liściem. Zostawiła puste miejsce. Nie martw się, nie zostaniesz bez przyjaciela. Na jej miejsce wkrótce wyrośnie ktoś nowy- uśmiechnąłem się ciepło.
-Tylko czy ktokolwiek będzie chciał przygarnąć siedemnastolatkę, która jedzie na nieskończonej autostradzie niepowodzeń?- w jej oczach dostrzegłem wyraźne wątpienie.
-Tak- odparłem cicho- osiemnastolatek z kamiennym sercem.
Uśmiech i wdzięczność miała wypisaną na twarzy. Mogę teraz powiedzieć. Jestem człowiekiem. Mam uczucia.
-Chociaż... Znamy się pół godziny. Możemy tu mówić o przyjaźni?
-Chodzi ci o to, czy możesz być na miejscu liścia, którego już nie ma?- Scarlet znów się zaśmiała.
-Dokładnie- mrugnąłem do dziewczyny.
-Hm... Dowiemy się w swoim czasie- odparła zagadkowo Scarlet.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę na ławce. Dookoła nas przechodzili różni ludzie. Starałem się odczytać, jakie emocje mają wymalowane na twarzach. Uczyłem się wszystkiego od początku, niczym dziecko. Dystyngowana, wyniosła kobieta w fioletowym kapeluszu jest wyraźnie zniecierpliwiona. Co chwilę zerka na zegarek, nerwowo przestępuje z nogi na nogę. O, w jej stronę zmierza mężczyzna równie elegancki. Oboje rozpromieniają się na swój widok, uśmiechają się. Wyglądają na naprawdę radosnych.
-Scarlet?- pytam nieśmiało- Byłaś kiedyś naprawdę szczęśliwa?

Kamienne Serce Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz