Jungkook od zawsze wyznawał zasadę, że aby dobrze żyć, trzeba dbać tylko o siebie. I tak było i tym razem, gdy wybierał się do sklepu. Musiał czymś zapełnić swoją lodówkę. No dobra, może nie taką swoją, ponieważ dzielił ją razem ze swoim współlokatorem, tak samo jak mieszkanie, ale no... Każdy chyba rozumie. Jeon po prostu nie przejmował się innymi, więc nawet jeśli drugi domownik - Taehyung, nie miał co jeść, to nakarmienie go nie leżało w jego interesie.
Jak na biednego studenta medycyny przystało - Jungkook wpakowywał do koszyka głównie tak zwane "zupki chińskie", bo na nic innego, oprócz diety McDonald'a, czy też KFC nie było go stać. Nie no, żart. Wpakował tam jeszcze jakiś tani makaron, w sumie kilka paczek, żeby potem nie zabrakło, sos, jakieś mrożonki... Wszystko, co mógł udźwignąć jego chudy portfel na ten czas. Przynajmniej rachunkami nie musiał się już martwić, bo dopiero co je opłacił. Resztę mógł wydać na to, co kochał najbardziej - żarełko.
Jeon miał tylko nadzieję, że jego współlokatora nie będzie w domu, gdy wróci, ponieważ chciał w spokoju pochować swój dobytek na cały miesiąc po szafkach. Jedzenie to jedzenie, tak? On zaliczał je do największych skarbów i to nie tylko swoich, ale i całej ludzkości.
Nie chcesz czegoś zjeść? Daj to Kookowi. On niczym nie pogardzi. Właśnie tę cechę wykorzystywał Taehyung, gdy dostawał od matki coś czego nie lubił, bądź, jak na przykład jadł obiad i nie smakowała mu jakaś surówka. Och, no i pomidory. Starszy ich po prostu nienawidził, przez co zawsze, niezależnie od sytuacji, lądowały na talerzu Jeona. Owszem, młodszy czasem miał tego dosyć, ale jakoś specjalnie nie narzekał.
W końcu czarnowłosy podszedł do kasy w sklepie. Oczywiście, jeśli chodzi o warzywa i owoce, to stwierdził, że kupować je będzie na "bieżąco", a nie na zapas, jak to mieli niektórzy w zwyczaju. W ten sposób wiele jedzenia się marnowało, a biedny student medycyny nie mógł na takie coś pozwolić. To by było tylko marnotrawstwo pieniędzy.
Wracając do nietypowego współlokatora naszego bohatera. Jest to człowiek tak dziwny, jak i kierunek, który studiuje. Zapytacie się więc, co może być tak dziwne? Hm... Słyszeliście kiedyś o ufologii? Tak, Tae porwał się na takie coś. I nie, nie wiem, co chce potem robić. Ale chyba najważniejsze jest to, że podoba mu się to, co na razie robi. No, nie dość, że zbiera informacje od potencjalnych świadków przybycia kosmitów, to jeszcze sam twierdzi, że kiedyś takowych widział. Cóż, Jungkook twierdzi, że on sam nim jest, a Taehyung nie zaprzecza, ani nie przytakuje. Przecież prawda może być różna. Pomińmy już fakt, że ten chłopak po prostu naoglądał się za dużo filmów o przybyszach z kosmosu. To tylko taki mały, acz istotny szczególik.
Biorąc pod uwagę kierunek, jaki sobie obrał, nic dziwnego, że jego portfel świecił pustkami, a pokój zagracony był dziwnymi, często niczemu służącymi, przedmiotami. I dlatego też jego część lodówki stanowiła najczęściej tylko żarówka... Nie, nie pytajcie mnie, jak przeżył do tej pory. Prawdopodobnie tylko dlatego, że jego buźka była urocza i lubił pomagać innym. Prawie każda sąsiadka się nad nim litowała i oddawała mu coś ze swojego obiadu, bądź też po prostu jego chłopak YoonGi stawiał mu posiłek. Och, nie wspomniałam? Tae był gejem. I dlatego też zastanawiał się nad takimi studiami jak homomuzykologia... Nie pytajcie. Chyba już lepiej, że wybrał ufologię, co nie? Może po prostu udawajmy, że ten chłopak jest normalny...
- 32 512 won - ekspedientka wyrwała Jungkooka z zamyślenia swoim głosem. Słysząc cenę, przygryzł swoją dolną wargę. Czy aby trochę nie przepłacał właśnie za swoje zakupy? Spojrzał na produkty zapakowane już do siatek i pokręcił głową na boki. Faktycznie, trochę tego było. Nie będzie się już wykłócał, przecież sam wiedział, co bierze.
Wyciągnął z portfela swoją kartę i przyłożył ją do czujnika zbliżeniowego. Gdy usłyszał charakterystyczne piknięcie, schował ją z powrotem, a miejsce w jakim była, wylądowało w kieszeni płaszcza. Chwycił jeszcze swoje siatki z zakupami i ruszył do wyjścia z marketu, narzekając po drodze, że tyle tego wziął. Skoro już teraz było ciężkie, to jakie będzie z biegiem czasu, gdy będzie się starał dotrzeć do domu? Wolał o tym nawet nie myśleć... Ale skoro to żarełko, to był gotowy do poświęceń.
Pomimo tłoków w tramwaju, a potem w autobusie, na jaki musiał się przesiąść, dotarł do mieszkania w mniej niż godzinę. Aż zastanawiał się, czy ma się śmiać, czy płakać. Jego ręce wołały o pomstę do nieba. Już dawno nie miał tak suchych dłoni z popękaną skórą, jak teraz przez te całe zakupy. Jedno szczęście, nigdzie nie zlokalizował Taehyunga, dzięki czemu miał pewność, że w mieszkaniu jest sam.
Szybko przebrał się z niewygodnych, czarnych rurek i białej koszuli z krawatem w szare spodnie dresowe oraz czarną koszulkę z jakimś nadrukiem. Niby na uczelnię nie musiał chodzić tak elegancko, nie było tego nigdzie w regulaminie, ale akurat dzisiaj miał zajęcia z profesorem starej daty, który cenił sobie dobre wychowanie i zwracał uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Już nie raz zdarzyło się, że nie wpuścił do sali jakiejś studentki, ponieważ ta miała według niego za krótką spódniczkę, bądź bluzkę ze zbyt dużym dekoltem. A jak nie chciał odejść na emeryturę, tak nie odchodził...
Ciemnowłosy włączył jakiś kanał muzyczny w telewizji, coby w mieszkaniu panowała trochę weselsza atmosfera. Młody nigdy nie lubił ciszy i czuł się w niej co najmniej niezręcznie. Może i nie był zbyt przyjaznym dla środowiska (ludzi) człowiekiem, ale nie lubił milczenia. Zdecydowanie wolał czyjeś rozmowy, bądź nawet jak ktoś go zagadywał, niżby milczenie. Atmosfera wtedy zawsze zdawała się jakaś taka gęsta no i... dziwna.
W końcu udało mu się dotrzeć do kuchni, gdzie na stole zostawił siatki ze swoimi zakupami. Pootwierał wszystkie szafki, oprócz lodówki i wyłożył wszystkie produkty na blat. Zaczął je segregować odpowiednimi kategoriami, na koniec zostawiając te wymagające schłodzenia. W tym samym momencie dało się słyszeć dźwięk przekręcania klucza w drzwiach, a Jeon aż jęknął, bowiem doskonale wiedział, któż to taki. Przecież tylko jedna jeszcze osoba tutaj mieszkała, oprócz niego...
Starszy, gdy tylko zrzucił buty i swoją kurtkę, udał się do pomieszczenia, w jakim przebywał aktualnie ciemnowłosy.
- Cześć Kookie! - rzucił z wyczuwalną radością w głosie na powitanie.
- Hej hyung - przywitał się markotnie młodszy, otwierając przy tym lodówkę i podchodząc do miejsca, na którym stało mleko i inne wyroby mleczne. Blondyn skierował swój wzrok w tę samą stronę, a na jego twarz wstąpił szeroki uśmiech i nim Jeon zdążył cokolwiek zrobić, ten już pochwycił jeden z jogurtów.
- Dziękuję Kookie~ - rzekł starszy, uroczo przeciągając ostatnią literę imienia swojego współlokatora.
- Hyung, oddaj to - w głosie Kooka wyczuwalna była groźba, jednak Kosmita nic sobie z tego nie zrobił. Wzruszył tylko ramionami i skierował się do wyjścia z kuchni, jednak zatrzymał się w progu.
- Też cię kocham, Kookie - rzucił przez ramię i chichocząc pod nosem udał się do salonu, zaraz zmieniając kanał w telewizorze i wgłębiając się w jakąś dramę, na co Jeon zgrzytnął zębami. Nie miał już serca ganiać swojego hyunga o zwykły jogurt.
I tak oto pierwszy punk Jeona w jego idealnym planie przetrwania został obalony.
CZYTASZ
Sztuka Przetrwania
FanfictionKilka metod na to, jak przetrwać w życiu według Jeon Jeongguka. Okładka stworzona przez @novitate