6. Nigdy niczego nie żałować!

145 38 48
                                    

Gdy tylko Jungkook wrócił na uczelnię, od razu trafił w wir ogromu pracy. Nie dość, że musiał nadrobić zaległości, to jeszcze profesorzy uwzięli się na jego grupę i jak na złość każdy kazał przygotować im jakiś projekt dotyczący zajęć. I w tym momencie Jeon naprawdę stał się emo dzieciakiem z myślami samobójczymi. Nie no... Może przesadzam. Ale tak pesymistyczny to on od bardzo dawna nie był.

„A gdyby rzucić wszystko i wyjechać na Syberię?" – to pytanie tłoczyło się w jego głowie od dłuższego czasu. Tam przynajmniej nikt by go nie znalazł, a i żyć pewnie jakoś dałby radę. Przynajmniej miałby z głowy ten cały cyrk zwany studiami medycznymi.

Opuszczając jeden z budynków uczelni po zajęciach, około godziny siedemnastej, postanowił jeszcze skoczyć po swoją ulubioną kawę do kawiarni, którą odwiedzał co najmniej raz w tygodniu, a nawet częściej, o ile czas mu na to pozwalał.

Nie śpieszył się za bardzo. Następnego dnia na szczęście miał mieć trochę luzu. Co nie oznacza wcale, że miało być luźno-luźno. Miał mieć po prostu odrobinkę spokoju.

Zamyślony zamówił swoje Americano, wgapiając się w telefon i uważnie obserwując konwersację pomiędzy osobami ze swojego rocznika. Jakby nie mieli co robić ze swoim życiem... No dobra, on na ten moment też nie miał, ale nieważne.

Do jego stolika podszedł kelner, który odwrócił jego uwagę od urządzenia. Komórka o mało nie wypadła mu z dłoni, iż okazało się, że pracownikiem tej kawiarni jest osoba, której najmniej by się tu spodziewał. No, może tylko Taehyunga bardziej nie spodziewałby się w takim miejscu. Wracając. Przy Jeongguku stał jego były – Namjoon.

- Dziękuję... - burknął cicho Jeon i liczył na to, że blondyn odejdzie od niego jak najszybciej.

- Co ty taki nie w humorze Kookie, hm? Czyżbyś nie cieszył cię mój widok? – zapytał ze złośliwym uśmiechem wyższy.

„Jesteś pierdoloną oazą spokoju, Jeon" – przemówił do siebie w myślach młodszy, zaraz biorąc też głęboki wdech. Nie chciał się przecież na nikogo rzucić w miejscu publicznym. Tylko problemów z prawem mu brakowało. Nie wytrzymał jednak, kiedy to Kim pochylił się nad nim.

- Byłeś taki dobry w łóżku... Nie uważasz, że od czasu do czasu można by to powtórzyć? – wyszeptał mu tamten, według jego mniemania seksownie, do ucha. Na dodatek jeździł swoją ręką po udzie Jeona, coraz wyżej i wyżej.

Kook chwycił za gorącą kawę, jaką przed chwilą dostarczył mu Nam i bez wahania wylał mu ją na spodnie, w bliskich okolicach krocza. O ile nawet nie na nie, ale to tylko drobny szczegół.

- Na twój rachunek, popierdoleńcu – warknął i wyszedł z impetem z lokalu. Dopiero kiedy odszedł od niego parę metrów, emocje popuściły i popłakał się jak małe dziecko. Szybko jednak otarł te łzy, nie chcąc, aby nawet obcy go z nimi widział. Brał też pod uwagę to, iż któryś z jego znajomych mógł o tej porze kręcić się w tych okolicach. Czym prędzej ruszył do swojego domu, w głowie kodując sobie, aby już nigdy nie postawić nogi w tym budynku i znaleźć inne miejsce, w którym serwują równie smaczną kawę, albo nawet i lepszą.

Do mieszkania wszedł, trzaskając za sobą drzwiami i tym samym zwracając na siebie uwagę swojego współlokatora, który o dziwo był już w domu.

- Cześć Kookie! – przywitał się radośnie brązowowłosy, lecz młodszy nawet mu nie odpowiedział. Po prostu wyminął go bez słowa i zamknął się w swoim pokoju. Znowu poległ na łóżku i wtulił się w miękką poduszkę. Nie miał zamiaru już płakać. Był tylko przybity po tym dniu, jak jeszcze nigdy i chciał odpocząć. Nie było mu to jednak dane, ponieważ zaraz usłyszał pukanie do drzwi, które jak nic innego tego dnia, wyprowadziło go z równowagi. Nie odzywał się więc, udając, że śpi i licząc na to, iż Kim sobie pójdzie po paru sekundach. I chyba podziałało, bo już chwilę później zaległa cisza.

Ucieszony Jungkook przewrócił się na drugi bok i przymknął powieki. W sumie perspektywa zdrzemnięcia się po południu wcale nie była taka zła. Prawda?

Zbudził się około godziny dwudziestej drugiej. Zwlókł swoje zwłoki z miękkiego materaca i ruszył do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. W końcu na kawę godzina była już zbyt późna, a on nawet nie planował uczyć się w nocy. Wyjątkowo. Gdy tylko wszedł do wybranego przez siebie pomieszczenia, zobaczył w nim swojego współlokatora, przez co niemalże od razu miał ochotę zawrócić do siebie, lecz nie zdążył, ponieważ tamten go zauważył.

- Siadaj Kookie. Chcesz coś do picia, do jedzenia? Zrobię ci, tylko powiedz, na co masz ochotę – zaproponował starszy, ze szczerym uśmiechem na ustach. Z niechęcią Kook na to przystał i usiadł przy stole.

- Herbaty... - mruknął niewyraźne i podparł głowę na ręku, wpatrując się w płaską powierzchnię mebla, przy którym siedział. Nie musiał długo czekać i już kubek z ciepłą cieczą stał przed nim.

- Coś się stało Kookie? Wróciłeś dzisiaj jakiś taki... Zły? Smutny? – zapytał Taehyung, siadając naprzeciwko Jeona.

- Taaa – odburknął tylko. Nie za bardzo chciał się dzielić swoimi problemami ze starszym. Przecież powinien sam sobie z nimi radzić, a nie kogoś obarczać.

- Ojejku... Podziel się tym z hyungiem, będzie ci lżej na serduszku... - powiedział tamten głosem zmartwionego rodzica, a Jungkook znowu nie miał siły się kłócić. Ogółem, ostatnio był często zmęczony. Może to miniona choroba tak na niego wpłynęła?

- Po prostu... Widziałem dzisiaj Namjoona, mojego byłego. I obiecałem sobie, że w życiu nigdy nie będę niczego żałował. Problem tylko w tym, że ten związek to coś, czego żałuję najbardziej w całym swoim życiu. Jeszcze propozycja jaką mi dzisiaj dał... Boże, jak ja mogłem z kimś takim w ogóle być?!

Jeon nie mógł tego znieść tak bardzo, że się skulił i szarpał za swoje włosy, jednak nie płakał. Nie chciał pokazać Kim'owi tego, jak słaby jest.

Czarnowłosy zdziwił się, kiedy poczuł, jak drobne ciałko współlokatora obejmuje go. Lekko wychylił głowę spod swoich zaciśniętych rąk i spojrzał tamtemu w oczy.

- Spokojnie Kookie. Już z nim nie jesteś, prawda? Skoro tak, to nie masz czego żałować. Możesz być jedynie z siebie dumny, ponieważ ten związek to już przeszłość... - stwierdził swoim niskim głosem, a Jeon potulnie niczym baranek, skinął głową. Pierwszy raz chciał komuś wierzyć. Pierwszy raz komuś uwierzył.

A zasada szósta została złamana.

Sztuka PrzetrwaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz