9. Nie przejmować się uczuciami innych!

160 35 39
                                    

Odkąd Jungkook obudził się w łóżku razem z Tae, nie odzywali się do siebie. Kook był nieswój i unikał Taehyunga, jak szło, ten drugi z kolei za każdym razem jak widział młodszego, to peszył się i rumienił niemiłosiernie, a nawet zaczął zaszywać w swoim pokoju, aby tylko nie mieć z nim kontaktu.

I tak minął im tydzień, a nawet dwa... I każdy starał się zajmować swoimi sprawami, aby tylko do głowy nie wchodziła im tamta noc. Co prawda, byli wtedy pod wpływem alkoholu, lecz z czasem przypomnieli sobie większość wydarzeń z tamtego wieczora. Nie mieli wpływu na to, że na samą myśl o tym, co wydarzyło się między nimi, ich twarze stawały się czerwone.

Jednak... Po miesiącu nieodzywania się do siebie, Jeon powoli wracał do normy, a TaeTae stawał się coraz bardziej przygnębiony. Oczywiście, młodszy zaczął to zauważać, jednak nic sobie z tego nie robił. A przynajmniej się starał. Zaniepokoił się jednak bardzo, kiedy jego hyung w ogóle przestał wychodzić z pokoju, a jedzenie z lodówki nie znikało w nieznanych okolicznościach.

Po jednych z zajęć, kiedy wrócił do domu, znowu sprawdził każdy zakamarek, lecz wszystko było na swoim miejscu, zupełnie tak, jakby nagle jego współlokator w ogóle przestał istnieć, co było raczej niemożliwe. Westchnął. Coś zakuło go w sercu i z bólem spojrzał na drzwi od pokoju tamtego. Powoli do nich podszedł i wziął głęboki wdech. Wiedział, że długo już nie wytrzyma bez wesołego uśmiechu starszego i ogółem bez jego towarzystwa. Chciał z nim porozmawiać i wyjaśnić możliwie jak najwięcej.

Zapukał do drzwi, lecz nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Wykonał gest jeszcze dwa razy, lecz dalej odpowiadała mu jedynie cisza. W końcu pokręcił głową na boki i po prostu wszedł do środka. Zastał tam Kim'a, wpatrującego się w sufit, bez żadnego ruchu i ze łzami w oczach. Jeon ruszył w kierunku łóżka, na którym leżał Tae i przysiadł na jego skraju. Kciukiem starł mokre ślady z policzków starszego i pogładził go ręką po jednym z nich.

- Co się stało hyung? – zapytał łagodnie, na co starszy rozpłakał się mocniej. Młodszy nie wiedział, co ma teraz robić, więc po prostu czekał, aż drugi się uspokoi, co trochę trwało.

- Już lepiej, Hyungie? – zadał kolejne pytanie, tym samym tonem, co poprzednio. Tym razem Tae pokiwał głową i palcami przetarł miejsce pod swoimi oczami.

- Przepraszam Jungkookie... Po prostu przez cały ten czas się unikaliśmy i to boli... Nie chciałem żeby tak wyszło, z resztą na pewno bym się z tobą nie przespał, gdybym był trzeźwy.

- Hyung, nic się nie stało. Nie mam ci tego za złe. Przecież to tylko jedna noc, prawda? Dla żadnego z nas nic ona nie znaczyła, więc możemy ją puścić w zapomnienie, nie? Mogłeś od razu powiedzieć, że to o to chodzi...

Szkoda tylko, że Jeongguk nie wiedział, jakimi uczuciami darzy go starszy oraz tego, że swoimi słowami sprawił mu niebywały ból. A Taehyung nie chciał już więcej cierpieć. Wystarczająco przeszedł w swoim życiu, o czym młodszy nawet nie wiedział, bo nigdy nie pytał. Gdyby zadał chociaż jedno pytanie, starszy powiedziałby mu najpewniej wszystko o sobie, lecz młodszy wcale się nim nie interesował. To tylko Taehyung wiedział o Jeonie niemalże wszystko, chociażby dlatego, że mieszkając z nim, miał okazję, aby obserwować go w nawet najbardziej nieznaczących momentach.

- Jungkook... Ta noc nic nie znaczyła tylko dla ciebie... - powiedział tak ponurym tonem, że czarnowłosego aż przeszły dreszcze.

- Co... Co masz na myśli, hyung? – młodszy był przestraszony, albo może zaskoczony. Te dwie emocje mieszały się w jego głosie, brzmiały całkiem podobnie.

- KochamcięJungkook – odparł szybko starszy na jednym wydechu. Dawno nie był tak zestresowany, ale wiedział, że to i tak na nic. I nie mylił się. Student medycyny wstał szybko z wygodnego materaca.

- Co ty sobie myślisz, Taehyung hyung? – był oburzony. Chociaż i to chyba mało powiedziane. Czy był zły? Zapewne bardzo. – Doskonale wiesz, że nie mam teraz czasu, żeby pakować się w związek! Nie wiem, jak mogłeś się we mnie zakochać, ale radzę ci, odkochaj się we mnie jak najprędzej. Żadnemu z nas to na dobre nie wyjdzie – mówił tonem pełnym jadu i zaraz wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami, a także zostawiając starszego samemu sobie. W smutku i bólu tak mocnych, że słowa tego nie wyrażają. Brązowowłosy schował swoją twarz w dłoniach. Kolejny raz tego dnia rozpłakał się, jednak teraz nie potrafił tego nawet zatrzymać.

Tym czasem czarnowłosy oparł się o drewnianą powłokę, kiedy tylko zamknął ją z hukiem za sobą i zjechał po niej na podłogę. Oddychał ciężko, samemu do końca nie orientując się, co się właśnie stało. A sam był temu przecież winien...

Dalej czuł złość, jaka go ogarniała, jednak w pewnym sensie był z siebie dumny. Przecież według zasad – miał nie przejmować się uczuciami innych i to właśnie zrobił.

Uśmiechnął się pod nosem i wstał, kierując się do kuchni. Zrobił sobie pyszną kawę i poszedł do swojego pokoju, aby tam usiąść nad książkami i zacząć się uczyć. Dziwna radość i dumna nie odstępowały go na krok.

Szkoda tylko, że tydzień później nie było już śladu po tych dwóch uczuciach, a zamiast nich młody czuł przygnębienie. W dalszym ciągu brakowało mu uśmiechu starszego, jak i jego obecności, lecz ten zaczął go ignorować. Za każdym razem, jeśli już ich spojrzenia się spotykały, to to Taehyunga wyrażało zawód i cierpienie, a to dla Jungkooka było już za wiele. Cholernie przejmował się starszym i tym, co on czuje, ale bał się to przyznać sam przed sobą. W końcu i tak więcej niż połowa z jego zasad runęła już w dół, a ta byłaby kolejną. Pokręcił głową na boki. Po co komu zasady, skoro ma się przyjaciół? Bo właśnie tym był dla niego Taehyung. Kook wiedział, że na pewno nie będzie już tak samo, skoro starszy wyznał mu swoje uczucia, lecz chciał go odzyskać.

Tego dnia, po zajęciach, wstąpił jeszcze do supermarketu, aby zakupić całą siatkę ulubionych słodyczy swojego hyunga. Nie był dokładnie pewien tego, co tamten lubi, ale na pewno w jego koszyku znalazła się czekolada, którą często widywał w mieszkaniu, a jaką pojadał Kim w każdej wolnej chwili.

Przekroczył próg ich wspólnego mieszkania i tylko zdjął z siebie kurtkę oraz buty, od razu ruszając w kierunku pokoju starszego. Wolał z tym nie zwlekać, wiedząc, że jeśli to zrobi – stchórzy. Zapukał kilka razy, lecz znów nie doczekał się odzewu. Wszedł do środka, nic nie robiąc sobie z tego, że pewnie teraz jest niemile widziany na terenie Taehyunga. Chciał go przeprosić za swoje zachowanie, tak? Tak.

- Czego chcesz? – zapytał oschle starszy, nawet nie odrywając wzroku od zeszytu, w którym coś pisał.

- Porozmawiać z tobą... - odparł niepewnie Jeon i podszedł bliżej.

- Och... Nagle po tygodniu, czy ile tam minęło, przypomniałeś sobie o mnie?

Przez ciało młodszego zaczęły przechodzić dreszcze. Ten pretensjonalny ton Taehyunga przytłaczał go. Jeszcze nigdy nawet nie widział starszego takiego złego.

- Przepraszam hyung... - rozpoczął młodszy, spuszczając wzrok na swoje buty. Bał się, że starszy mu nie wybaczy. – Ja... Wiem, że zareagowałem wtedy bardzo głupio... Zachowałem się jak gówniarz i mam tego świadomość. Nie chciałem, żeby tak wyszło... Uwielbiam cię hyung, jesteś moim przyjacielem... Ale tylko tym... - w tym momencie uniósł swoją głowę i spojrzał prosto w oczy starszego. – Nie chcę ci robić przykrości i wiem, że pewnie cię to boli, ale nie kocham cię hyung... Jedyne, co mogę ci zaoferować to przyjaźń... Może być między nami tak, jak było przed tym, jak... No wiesz...?

Serce Kim'a rozpadło się na miliony kawałeczków, jednak uśmiechnął się lekko do swojego współlokatora. Właśnie został zfriendzone'owany, ale przynajmniej otrzymał przeprosiny. Kochał tego dzieciaka (choć wyglądem wcale go nie przypominał) najmocniej na świecie, ale nie mógł go przecież zmusić do takich uczuć.

- Niech ci będzie Kookie... - powiedział łagodnym, lecz zmęczonym tonem. Był wykończony tym wszystkim, całą sytuacją... Ale wolał o tym nie mówić. – Co tam masz młody? – zapytał, zwracając tym samym uwagę na siatkę w ręku czarnowłosego. Chciał zmienić temat.

- Ach to... Taki mały prezent na przeprosiny dla ciebie... - odpowiedział i wyciągnął rękę z reklamówką w stronę starszego, na co ten znów uśmiechnął się w ten charakterystyczny dla siebie sposób.

Sztuka PrzetrwaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz