1

848 119 40
                                    

„O losie! Życie! Śmierci! Burzy przyjście! O dniu niejako słodki i okrutny! Ze mnie nędznego cóż wy zrobiliście?"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

„O losie! Życie! Śmierci! Burzy przyjście!
O dniu niejako słodki i okrutny!
Ze mnie nędznego cóż wy zrobiliście?"

-Petrarka, Sonety do Laury

AUTOR POV:

Liście i gałęzie chłostały skórę rąk i policzków Taehyunga, gdy chłopak przedzierał się przez gęsty i ciemny las. Nie wiedział, czy bestia nadal go ściga, ponieważ bał się odwrócić, a jedyne co słyszał to dźwięk własnego, urywanego oddechu. Biegł dopóki jego oczom nie ukazała się wielka, żelazna brama. Porastał ją bluszcz i mech, który piął się także po murze z żywopłotem tworzącymi granicę między skrajem lasu, a jakąś posiadłością. Chłopak nie miał czasu zastanawiać się do kogo mogłaby należeć, ani czy w ogóle ktoś ją zamieszkiwał. Szybko zerwał rosnący bluszcz raniąc sobie przy tym delikatne dłonie, po czym z duszą na ramieniu otworzył wrota, które zatrzeszczany przy tym głośno jakby zostały zbudzone z jakiegoś długiego snu.

Odgłos niekoniecznie posłużył Taehyungowi, jako chciał zrobić to najciszej, aby bestia go nie usłyszała. W tej sytuacji jednak nie mógł nic poradzić. Szybko zaczął biec w stronę drzwi wejściowych po drodze mijając tunel żywopłotów, których już dawno nie przycinane gałęzie tworzyły odnogi wplątując się chłopcu pod nogi. Taehyungowi zdawało się jakby same zaczęły owijać się wokół jego kostek, w rezultacie czego potykał się o nie kilka razy po drodze. Zupełnie jakby roślina chciała go powstrzymać od posuwania się dalej, w stronę wejścia do nieznanej mu posiadłości.

Taehyung w końcu pokonał przeszkodę niemal wzdychając z ulgą, gdy nie zauważył za sobą żadnego ruchu, czy odgłosu. Wokół nastąpiła cisza, teraz zawieszona w powietrzu jak narkotyk wprawiając Taehyunga w tępe osłupienie. Zaczął się zastanawiać, czy ta cała ucieczka nie była przypadkiem tylko jego przewidzeniem, halucynacją. Z dziwnego transu wyrwał go dźwięk deszczu, który zaczął uderzać o ziemię dzwoniąc w jego uszach jakby zły Bóg zrzucał szklanki z góry.

Taehyung zadrżał pod wpływem zimna przeklinając cicho pod nosem. Cudownie. Teraz będzie musiał przeczekać tu do końca ulewy, a nawet wschodu słońca, ponieważ nie śni mu się ponowne znalezienie się za tą bramą, możliwie odgraniczającą go od...cokolwiek to było.

Jak miał wytłumaczyć dziadkom, że w drodze powrotnej zaczęła go gonić jakaś bestia, która zapewne chciała go pożreć? Czy jego dziadkowie uwierzyliby mu w jakiekolwiek słowo nie traktując go jak dziecko z bujną wyobraźnią? Miał nadzieję, że nie. Chociaż chyba wolałby usłyszeć od nich, że to wszystko było tylko jego wymysłem, że ma gorączkę, majaczy i poczuje się lepiej po drzemce oraz herbacie z miodem i imbirem.

Niepewnie spojrzał na złotą, ozdobioną ornamentami klamkę drzwi, która świeciła pośród nieprzyjemnej nocy jakby była jedyną rzeczą, którą Taehyung chciałby teraz dotknąć. Po chwili wgapiania się na nią, w końcu wycierając niezgrabnie dłonie o pelerynę chwycił za nią nie spodziewając się, że drzwi będą otwarte.

Wchodząc do środka spotkał się z czymś czego raczej ciężko byłoby się spodziewać po tym na jak opuszczoną posiadłość wyglądała z zewnątrz.

Znalazł się w ogromnym holu, którego wnętrze rozświetlały liczne lampy. Podłoga lśniła jakby dopiero co została starannie wypastowana, podobnie z wielkim, kryształowym żyrandolem na środku, który mienił się w świetle jak śnieg w słoneczny dzień. Schody z czarnego marmuru po obu stronach układały się w łuk, by złączyć się na pierwszym piętrze z okrągłym balkonem.

Taehyung z szokiem przyjął do wiadomości, że ktoś musiał zamieszkiwać w tej posiadłości, która była tak opuszczona z zewnątrz. Nagle poczuł się jak intruz i już miał zawracać, gdyby nie blask dwóch czerwonych ślepi wyglądających za nim w strzelistych oknach, o które teraz chłostały gałęzie poniewierane przez ulewę i wiatr.

Gdy zamrugał, zniknęły. Nie zamierzał jednak testować swojego szczęścia, dlatego finalnie nie zawrócił postanawiając zostać w środku. Zdjął brudne od błota i trawy kozaki, by nie zabrudzić nią podłogi, po czym podreptał pod okrągły stół w holu.

„Dobry Wieczór? Jest tu kto?" Spytał dość głośno, choć niepewnie. Rozglądając się dookoła bogatego wnętrza zauważył, że na żadnej ścianie nie widniał ani jeden obraz.

Dziwne, pomyślał.

Otrzymując w zamian tylko głuchą ciszę, której towarzyszył szum wiatru i deszczu na zewnątrz postanowił ruszyć do góry po ciemnych schodach.

Teraz znajdował się na pierwszym piętrze, gdzie widok z okrągłego balkonu zaparł mu dech w piersi. Nad drzwiami wyjściowymi, z których przyszedł widniał bowiem wielki, miedziany zegar składający się z dwóch tarcz - pierwsza wskazywała położenie ciał niebieskich, a druga miesiące. Jego wskazówki były zakończone symbolami słońca i księżyca.

Zamarł, gdy do jego uszu dobiegł odgłos skrobania o drzwi. Czyżby bestia próbowała dostać się do środka? Przełknął nerwowo, gdy światło w holu zaczęło migać, by w rezultacie zupełnie się wygasić.

Taehyung słysząc jak skrobanie staje się coraz bardziej zażarte bez dłuższego zwlekania ruszył biegiem w lewo niemal potykając się o własną pelerynę. Otwierając ostatnie drzwi spośród siedmiu w ciemnym korytarzu wpadł do środka zatrzaskując je. Znalazł się w pokoju, który przypominał gabinet z wielkim, biurkiem z ciemnego drewna, regałami pełnymi książek i kominkiem, w którym nadal nieśmiało tlił się ogień.

„Proszę niech to się skończy." Wyszeptał czując zimny pot na karku, gdy do jego uszu dobiegł odgłos otwieranych drzwi wejściowych. Długie i przeciągłe skrzypienie rozbudziło w chłopcu chęć zapadnięcia się pod ziemię.

Chciałby być teraz wszędzie, tylko nie tu.

Po dźwięku zapadła cisza i chłopak już myślał, że bestia zawróciła do lasu, gdyby nie mrożący krew w żyłach skowyt.

Odgłos rozniósł się po całej posiadłości wprawiając w wibracje szklany żyrandol, czy
porcelanową zastawę, która zawdzięczała krótko.

Zimne palce Taehyunga chwyciły za futerał od skrzypiec, które chłopak nawinie wierzył, mogłyby posłużyć mu jako broń. Zauważając jednak lekko uchylone okno, przez które świszczał wiatr wpadł na inny pomysł.

Otworzył okno z głośnym trzaskiem nie martwiąc się już o dźwięk i wystawiając najpierw jedną nogę, potem drugą zsunął się z pierwszego piętra budynku.

W tym samym momencie drzwi od gabinetu otworzyły się.

Potem nastała już tylko ciemność.

•~<•>~•

Kolejny rozdział ląduje do Waszych łapek!

Myślicie, że Tae wydostanie się z dziwnej posiadłości? 🧐

RΣD RH+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz