~ choroba ~

424 83 21
                                    

~ choroba ~

Czułam się total wypalona. Serio, nie mogłam pisać. Jednak w końcu coś pykło. Zaczęłam coś tam skrobać. No super, ale gdzie ta Wega? Ludzie już ją porzucili, bo znowu, ZNOWU, nie ma jej sto lat. Nadszedł ten moment, kiedy po wymyślaniu nowych wątków, dopracowaniu sytuacji i wymyślaniu dialogów – co wszystko odbywało się w mjej głowie –  nadszedł ten czas! Magiczny czas, kiedy w piątek pomyślałam "To jest ten moment! Wrócę do domu i usiądę do Wega!" *tu mała Ag, człowiek sukcesu, podnosi rączkę, w ten taki sposób, w geście wygranej nad samą sobą* I co się stało? Po prostu nie wierzę. Do domu doczołgałam się ledwo co, praktycznie po omacku. Mięśnie pulsowały bólem, jakby ktoś mnie bejzbolem okładał, ruszyć się nawet nie mogłam, a głowa nakurwiała, jakby ktoś walił moją czaszką o beton, myśleć się nie dało, skupić jakiejkolwiek myśli... Ech... i tak trzy dni. Kiedy przeszło i myślałam, że już zdrowieje, jednak nie, nie może być tak pięknie, nadszedł czas na katar i kaszel. Takiego kaszlu to ja nie miałam, odkąd pamiętam. Wieczorami było najgorzej (w sumie nadal jest...), najpierw atak kaszlu taki, że aż gorąco mi się robiło i w głowie kołowało stado helikopterów... a później przez następne bite dwie godziny kaszlnięcie co pół minuty. Spać się nie da, skupić się nie da, nic się nie da. Domownicy, którzy mówią, żebym już przestała. Serio... SERIO?! Naprawdę, kurwa chciałabym, ale jakby, tak trochę nie mam na to wpływu... I wcale mi się to nie podoba. Przedłużanie urlopu, szefowa, która pewnie klnie mnie wniebogłosy i lekarz, która mówi, że jak mi się nie poprawi, to przepisuje antybiotyki. Chyba nie... Ja się mentalnie wyleczę i w poniedziałek idę do pracy, żadnych antybiotyków, nie dziękuję. O ilości przyjmowanych leków i zużytych chusteczek już nie wspomnę... Bity tydzień, non stop, na proszkach przeciwbólowych. Przezajekurwiscie. ♥
I chyba jest lepiej... Chyba.

~Ag.

ZirytowanaAg ~ na co dzień.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz