Homeless

263 10 4
                                    

29.01.2015*

Szum samochodów.
Zapach kawy.
Delikatny powiew letniego powietrza.
Kółka wrotek wprawiające w ruch nasze rozgrzane ciała.

Czy to nie brzmi jak idealne życie?
Prawie każdy dzień wakacji spędzałam na przejażdżkach po mieście z moimi przyjaciółmi. Jeździłam niezdarnie i wolniej od pozostałych i czułam się jak kula u nogi ale Oni nie dawali mi tego odczuć. Gdy się przewracałam zaraz potem "przypadkiem" przewracało się ktoś z nich aby dodać mi otuchy i choć robili to niepotrzebnie, to w końcu za to ich kochałam. Lunę, Matteo, Simona, Jim, Yam i Ramiro. I Gastona. Mojego księcia na białym motorze, na którym przyjechał na naszą pierwszą randkę, ponieważ jak twierdził "Koń zabłądził po drodze".
Byli moją drugą rodziną, trochę szaloną, wybuchową i nieprzewidywalną, ale moją.
-Jestem zmęczona, chodźmy do Rollera.- Jim zrobiła postój.
-Jeździmy dopiero od...-Ramiro wyciągnął telefon z kieszeni aby sprawdzić godzinę. Ja w tym czasie oparłam się o barierki aby odpocząć chwilę- półtorej godziny, ślicznotko.
-I co z tego? Jestem padnięta. Zaraz będziesz mnie musiał nieść na rękach.
-Kusząca propozycja. Dla tych mięśni to żaden problem.- Podniósł ręce aby pochwalić się swoimi bicepsami i tricepsami.Będąc szczerym też nie czułam się już najlepiej i chętnie bym napiła się jednego ze sławnych koktajli Nico na ochłodzenie organizmu ale wolałam się nie wtrącać do tej wymiany zdań bo pewnie z litości poszlibyśmy tam gdzie chcę, a to egoistyczne.
Poczułam czyjeś ręce na plecach i podskoczyłam.
-Spokojnie to tylko ja.-Gaston gładził moje plecy. Ohhh wspominałam że kocham jego masaże? Odchyliłam głowę do przodu aby mógł kontynuować. W tle słyszałam nasilającą się kłótnię Jim i Ramiro do której wciągnęli niewinną Yam, po tym jak rudowłosa wyśmiała nikłe, jej zdaniem, mięśnie Ramiro.
-Jesteś spięta.
-Raczej zmęczona.
-Chcesz wracać do wrotkarni?- I znowu ten ton pełen litości.
-Nie, możemy jeszcze pojeździć, wy decydujcie- Odeszłam do Luny, Simona i Matteo, zostawiając go samego.
-Dobra głosujmy.-Matteo zabrał głos gdy wszyscy zaczęli się kłócić. -Kto chce jeszcze jeździć niech podniesie rękę.
W górze znalazły się dłonie Matteo, Simona i Ramiro.
-Stary podnoś tą rękę- Chłopak z lokami na głowie, ze wściekłym spojrzeniem po przegranej "dyskusji" spoglądał na Gastona.
-Ja... Ja właściwie źle się czuję i wolałbym wracać. To pewnie przez eeee... Tą wysoką temperaturę- Gaston wymyślał coś na poczekaniu. Ale ja znałam prawdę. Wiedziałam że mógł jeździć na wrotkach całymi dniami a te półtorej godziny było dla niego jak rozgrzewka. Z jego oczu bił prawdziwy blask gdy wjeżdżał na wrotkowisko, jakby pasja rozpalała w nim ogień. I nawet ból nie był w stanie go powstrzymać od treningów.
-Przegraliśmy panowie... Przez pewnego zdrajcę.-Ramiro spojrzał wymownie na Gastona. -Tak więc wracamy.
Faceci ruszyli przodem prowadząc nas skrótam których nigdy nie widziałam. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu, choć czegoś tam brakowało. Muzyki, ludzi przed wejściem, i neonowego światła bijącego od wielkiego napisu "Yam&Roller".
-Zamknięte?
-Tamara nic nie mówiła, że planują wolny dzień. Mamy mieć za godzinę próbę z chłopakami-Simon należał do zespołu "Roller Band", gdzie grał na gitarze i śpiewał. W kapeli byli także Nico i Pedro. Tamara, która zarządzała tym miejscem, pozwalała im na próby po pracy, dawali też od czasu do czasu małe koncerty żeby dorobić.
Podjechaliśmy bliżej. Na drzwiach wisiała kartka z napisem
"Budynek na sprzedaż, kontakt pod numer --- --- ---"
-Co?!
-Chyba zostaliśmy bezdomni...**

*W Argentynie wakacje trwają od grudnia do połowy marca

*Nawiązanie do tytułu rozdziału, po angielsku "Homeless" oznacz "Bezdomny"

One More Fight ~ GastinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz