Ucieczka [12 2/3]

18 2 3
                                    

Chłopiec w ciągu nocy zdążył już około sto razy włączyć i wyłączyć telefon, uruchomić go ponownie, zablokować i odblokować, jednak nic to nie dawało. Cały czas po prostu czekał. Nie płakał już, leżał i każdą sekundę spędzał na wpatrywaniu się w wyświetlacz. Nic to nie dało. Nic nie przyszło. 

-Kori?! - zawołał mężczyzna, wchodząc do pokoju.

-Tak? - odezwał się cicho chłopiec, odrywając wzrok od telefonu.

-Chodź, zjesz śniadanie. - powiedział, uważnie przyglądając się dziecku.

-Ale ja nie chcę... - odparł jeszcze ciszej. 

-Nie ma, że nie chcesz, wczoraj nic nie jadłeś, więc dzisiaj ładnie zjesz wszystko, tak? - rzekł stanowczym tonem.

-Dobrze... - odpowiedział podnosząc się do siadu. 

Zjadł miodowe płatki z mlekiem, na zimno. Trwało to dłuższą chwilę, gdyż chłopiec, co kilka minut wpadał prawie twarzą w miskę. 

-Kori, co jest? - spytał siwowłosy nagle podniesionym tonem. 

-Nic... - odparł, wymuszając lekki uśmiech. - Po prostu nudzi mi się i chciałbym już pojeździć. - dodał.

-Rozumiem, wczorajszy cały dzień straciłeś na książkę. - westchnął tamten. - A ciekawa ona chociaż? 

-Tak! - ożywił się nagle. - Opowiem ci w drodze.

-Dobrze. - powiedział, również się uśmiechając. - Więc chodźmy.

Chłopiec zeskoczył z krzesła, po czym ubrał buty, wziął łyżwy i zaczął zakładać kurtkę. Nie minęło dużo czasu, a byli już na lodowisku. 

To właśnie było to, czego potrzebował najbardziej. Chwila zupełnego zapomnienia i oddania się swojej pasji. Jednak, co chwila jego myśli przenosiły się w inne, złe miejsce. Nie wyszedł mu żaden skok, przy piruetach nie potrafił utrzymać się w miejscu, a przy spiralach tracił równowagę. 

Kiedy tylko wrócił do domu, znów spojrzał na wyświetlacz i nic. To samo było za każdym razem, kiedy tylko sprawdzał. Nic. Zupełnie nic. 

Północ minęła już dawno, a on nadal czekał. W końcu po dłuższym czasie znów się przełamał i wystukał krótką wiadomość, po czym wysłał ją do brata. 

Do Vitya~♥: [Vitya? Jesteś bardzo zajęty? Coś się stało?] - wysłane sekundę temu.

Nagle łzy napłynęły mu do oczu. Wziął największą z poduszek i mocno się w nią wtulił, dławiąc szloch. W jego myślach przewijały się najczarniejsze z możliwych scenariuszy. Tej nocy także nie zmrużył oka. 

Następnego dnia nie wytrzymał. Kiedy kładł się spać, powiedział trenerowi o tym, co go męczy, że platynowowłosy nie odpisuje, że się o niego martwi. Jednak nie wspomniał słowem o tym, że nie śpi, że płacze, nie chciał go martwić. Zanim zupełnie oddał się strachowi i ciemności napisał do niego jeszcze raz.

Do Vitya~♥: [Tęsknie Vitya... Mam nadzieję, że niedługo się odezwiesz.] - wysłano sekundę temu.

Obiecał sobie już więcej nie pisać i po prostu czekać na odzew brata. 

Następny dzień był już lepszy, czuł się lżej w jakiś sposób. Nawet udało mu się poprawnie wykonać każdy skok z potrójnych, których nauczył go brat. Starał się nie przejmować, a po powrocie do domu zajął się lekturą. Przeczytał całość w pełni oddając się fabule, przeżywając wszystko do tego stopnia, że przy śmierci Thorina płakał, jak dziecko, którym w każdym razie był. 

Później znów nastał wieczór. Powróciły okropne myśli i smutki. Strach objął władzę nad zdrowym rozsądkiem, a rozpacz zapanowała nad dotychczasowym szczęściem. Postanowił sobie napisać do niego jeszcze raz. Wierzył, że to pomoże, że on zaraz po tym odpisze i wszystko będzie w porządku. Jednocześnie poczucie winy i żałość w stosunku do siebie samego odebrały mu rozum. 

Do Vitya~♥: [Vitya, przepraszam, że piszę, ale chciałem przeprosić, że pisałem, bo pewnie jesteś bardzo zajęty i nie masz czasu. Przepraszam!] - wysłane sekundę temu. 

Następne kilka dni było dla chłopca prawdziwym piekłem. Czuł się samotnie. Nie spał, nie jadł, zamknął się w pokoju. Nie chciał wychodzić ani na krok. Jedyne, o czym myślał to to, czy jego brat żyje, czy jest z nim w porządku, czy go nienawidzi. Przez jego małą głowę przeszedł już chyba każdy z możliwych czarnych scenariuszy. Czuł się uwięziony. Nawet obecność Yakowa mu nie pomagała. Po prostu pragnął obecności tej jednej osoby, na której zależało mu najbardziej, jednak jej nie było. 

-Kori! Otwórz! - zawołał w końcu siwowłosy.

Mężczyzna widocznie stracił już cierpliwość. Głośne uderzenia wypełniały pomieszczenie, w którym się znajdował. Po dłuższej chwili drzwi do pokoju obu chłopców cicho skrzypnęły. 

-Co  ty sobie wyobrażasz, żeby tak się zamykać?! Nie jesz, nawet nic nie pijesz i pewnie też nie śpisz! - zaczął krzyczeć. - Victor wyjechał, ale to nie koniec świata! Musisz się ogarnąć! On niedługo wróci, a ty?! Jak mu się tak pokażesz?! Będzie się czuł winny i tylko będzie gorzej! 

Malec nie wiedział, co powiedzieć. Po jego policzkach już od dłuższego czasu spływały łzy. Spuścił jedynie wzrok i chciał już zamknąć drzwi, kiedy poczuł mocne szarpnięcie za rękę. 

-Nie zamykaj mi drzwi przed nosem! - wrzasnął mężczyzna.

Poczuł silne uderzenie, które rozlało się falą bólu po jego prawym policzku, który zaraz po tym przecięła strużka łez. Złapał za klamkę i z całych sił pociągnął drzwi do siebie, tym samym zamykając je z hukiem. Przekręcił kluczyk, po czym upadł na kolana i zaczął głośno płakać. 

-K-Kori? Przepraszam! - odezwał się głos siwowłosego. - Nie chciałem. Naprawdę! Otwórz, przepraszam!

Lód w oczach | PorzuconeWhere stories live. Discover now