Zazdrość [19]

27 3 1
                                    

Następnego dnia, kiedy białowłosy przyszedł do szkoły i zszedł do szatni, spotkał tam wczoraj poznanego blondyna. Przywitali się serdecznie, co było dość dziwnym widokiem dla wszystkich wokół. Dotąd zielonooki nigdy nie okazywał nikomu sympatii, nie chciał z nikim rozmawiać, cały czas był sam. Ze względu na jego wrogie nastawienie do każdego z uczniów, inni po prostu mniej lub bardziej otwarcie się go bali. 

-Mogę siedzieć z tobą? - spytał, na co młodszy przytaknął. 

Zadał to pytanie jeszcze na dwóch kolejnych lekcjach, później po prostu się przysiadał. Najwidoczniej na wszystkich lekcjach siedział sam. 

Nagła zmiana w usposobieniu Rosjanina dziwiła dosłownie wszystkich, uczniów z ich klasy i każdej innej, a także nauczycieli. Z początku wychowawca obawiał się tej zmiany. Widział, że nowy uczeń nie należy do typowych gimnazjalistów i jest od nich o rok młodszy, dlatego bał się, że starszy kolega mógłby coś mu zrobić. Jednak ku jego zdziwieniu było zupełnie inaczej.

Śnieżnowłosy potrafił ostudzić nieco blondyna, kiedy ten był zły. Z początku szło to dość ryzykownie i z oporami, ale z czasem jedna prośba, czy lekkie pociągnięcie za rękaw mogło uspokoić zdenerwowanego chłopaka. Za to starszy bronił go przed każdym, kto tylko spróbował rzucić w jego stronę złym słowem. Żadem z opryszków szkolnych nie odważył się nawet spojrzeć w niewłaściwy sposób na żadnego z nich.

Nie minęło dużo czasu, a stali się oni przyjaciółmi. Młodszy nigdy jednak nie miał nikogo takiego, jak przyjaciel lub chociażby kolega. Byli tylko znajomi z zawodów i kumple jego brata. Przez to trudno mu było nawiązać taką relację. Fakt, że pisali ze sobą już prawie codziennie i widywali się równie często wywoływał w nim dziwne szczęście i strach. Bardzo zależało mu na blondynie, jednak bał się, że może zniszczyć to, co się między nimi stworzyło. Nie rozumiał jeszcze, jak silna może być więź przyjaźni i jak długo może ona wytrzymać. 

Spotykali się w szkole, gdzie siedzieli ze sobą na każdej lekcji i przerwie, spędzając ze sobą w taki sposób kilka godzin dziennie. Do tego dochodziły treningi, które od jakiegoś czasu dzielili ze sobą, ucząc się na wzajem różnych technik. W większości to białowłosy pomagał przyjacielowi opanować poszczególne skoki, piruety, kroczki czy spirale. Tamten za to uczył go pewności siebie. Chociaż akurat te lekcje na niewiele się zdawały. 

Także każdy cieszył się z tej znajomości. Trener z uśmiechem przyglądał się ćwiczącej dwójce, nauczyciele z ulgą prowadzili dużo spokojniejsze lekcje, uczniowie mogli odetchnąć, chodząc sobie swobodnie po korytarzach. Wszyscy byli zadowoleni, może z jednym wyjątkiem. Była bowiem jedna osoba, która nic na tym nie zyskała, a wręcz przeciwnie. 

-Kori? - głos starszego brata przeszył chłodne powietrze. 

-Tak? - chłopiec odwrócił się w jego stronę, przerywając zakładanie butów. 

-Gdzie idziesz? - spytał z markotną miną. 

-Umówiłem się z Yurim na lodowisku. - odpowiedział, odwracając znów wzrok. 

Platynowowłosy zacisnął usta w wąską linię. Spuścił głowę, a go jego oczu napłynęły łzy. 

"Znów mnie zostawiasz? Co on ma, czego mi brakuje? Nie chcę cię tracić."

-Nie idziesz. - powiedział pewnie. 

-Co? - zdziwił się i spojrzał ponownie na brata. 

-Powiedziałem, że nie idziesz. - powtórzył, odrywając plecy od ściany. 

-Ale Vitya... - odparł półgłosem, nie rozumiejąc starszego. 

"Nie dam ci do niego iść. Jesteś mój, zapomniałeś? Tylko mój."

Zazdrość buzowały w mężczyźnie, jak w nastolatku, mimo tego, że miał już ponad dwadzieścia lat. Podszedł do chłopca i usadził go na półce od butów. 

-Czemu chcesz tam iść? - zapytał lodowato, patrząc mu w oczy. 

-N-no bo... Przecież mam trening i ... Yuri na mnie czeka. - odpowiedział lekko wystraszony. 

-Rozumiem. - odsunął się od niego. - Czyli on jest ode mnie ważniejszy. - dodał. - Więc leć do niego, nie każ mu długo na siebie czekać. 

Po tych słowach niebieskooki po prostu poszedł do swojego pokoju. Nie zważał na protesty chłopaka. Był zbyt zaślepiony smutkiem i złością, żeby mógł go wysłuchać. Zamknął się u siebie. 

Blondyn sunął po lodzie, co chwilę patrząc na zegar, przytwierdzony do ściany za barierkami. 

"Gdzie on jest?"

Czekał już ponad piętnaście minut na jego przyjście. Niepokój wciąż w nim rósł. Kiedy umawiali się na wspólną jazdę, dwunastolatek nigdy się nie spóźniał, zawsze był przed czasem. Podjechał niespokojnie do barierki, po czym oparł się o nią, patrząc, jak wskazówki przesuwają się w bok. Głośno westchnął, kiedy chłopak znów nie odebrał od niego telefonu. Był już mocno zdenerwowany i wiedział, że potrzebuje się uspokoić i to jak najszybciej. 

Usłyszał, jak szklane drzwi, prowadzące na lodowisko otwierają się, po czym zamykają. Odwrócił głowę w kierunku chłopca, przecierającego oczy.

"Coś jest z nim nie tak..."

Poczekał, aż ten podejdzie do barierki i wejdzie na lód. Przywitał się krótko, po czym wtopił wzrok w jego postaci. Miał on czerwone oczy i wciąż lekko mokre i zimne policzki, tyle mu wystarczyło. 

-Płakałeś? - spytał, patrząc, jak stawia pierwsze kroki na lodzie. 

-Nie... - odpowiedział tamten, jednak jego głos od razu zdradził kłamstwo. 

-Co się stało? - pytał dalej. 

Wydobycie od niego prawdy zajęło chłopakowi dużo czasu, jednak w końcu się udało. Słuchając w miarę spokojnie całej, krótkiej opowieści, czuł, jak żyły na jego czole zaczynają pulsować. Kiedy chłopiec skończył mówić, znów po prostu się rozpłakał. Nie tylko z powodu wcześniej zaistniałej sytuacji, ale też dlatego, że powiedział o wszystkim przyjacielowi, obarczając go tym samym swoimi problemami. 

Blondyn był zły, jednak nie na towarzysza, a na jego brata. Miał zamiar udać się do niego i powiedzieć mu wszystko, co o tym myśli. Jednak na razie po prostu przytulił go mocno do siebie i pozwolił mu się wypłakać. Gładził go przy tym po głowie i powoli jeździł z nim po lodowisku, kołysząc się na boki. Nie rozumiał, skąd wie, co robić, jednak najważniejszym było to, że pomagało. 

Tymczasem platynowowłosy nie potrafił wybaczyć sobie tego, co zrobił. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że zranił brata, którego chciał tylko przy sobie zatrzymać. Odstawił jakąś głupią scenkę zazdrości i nie był z siebie dumny, jednak nie wiedział, jak teraz mógłby to naprawić. W końcu wziął telefon i wykręcił numer swojego najwierniejszego kompana. 

-Hej Viktor. - odezwał się głos po drugiej stronie. 

-Hej, mogę do ciebie przyjechać? - spytał, usiłując brzmieć normalnie. 

-Jasne, a co się stało? - zdziwił się nagłą propozycją. 

-Po prostu... Potrzebuję oderwać się od tego wszystkiego, wyjaśnię ci, jak już będę. - powiedział chłodno. 

-No dobrze... - odparł tamten, marszcząc brwi. 

"Koriś, przepraszam... Wiem, że jestem narcyzem i egoistą, Yakow nie raz mi to mówił, jednak... Nigdy nie chciałem nim być względem ciebie. Wybacz. Jakoś ci to wynagrodzę. Tak myślę... "

Zaczął się pakować, kupił bilet jeszcze pół godziny przed wylotem i zaraz pojechał na lotnisko. Jedyną osobą, której o tym powiedział, był jego trener. Sądził, że jego chwilowe zniknięcie pomoże, jednak nie spodziewał się tego, co czeka go w Bernie. 

_________

A więc Viktor jest zazdrosny o Yuriego i przez to pojechał daleko, daleko do przyjaciela, Kori płacze i czuje się winny, a Yurio ma wkurwa i chce zabić Vityę. No ciekawie się robi. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i będziesz śledzić dalsze losy bohaterów!!~ ^^ Dziękuję za uwagę i do następnego~

Lód w oczach | PorzuconeWhere stories live. Discover now