Loki Laufeyson

899 60 7
                                    

Biegłam przed siebie. Nie zmawarzając na ludzi z parasolkami,na ludzi na rowerze. Nie zwarzałam na trąbiące na mnie samochody,kiedy przebiegałam przez ulice ani na łzy,które mieszały się z deszczem. Nie obchodziły mnie moje poprzyklejane do czoła mokre blond włosy ani reszta mojego wyglądu. Nic mnie nie obchodziło. Totalnie.
Wbiegam na most i szybko podejmuję dzecyzję. Przechodzę na drugą stronę i mocno chwytam barierki.
Życie przemknęło mi przed oczami kiedy zauważyłam jak jestem wysoko.
Załkałam głośniej i zamknęłam oczy.
-Chyba nie chcesz skoczyć.-słyszę i natychmiast otwieram oczy.
Obok mnie znajduje się przystojny mężczyzna z dłuższymi czarnymi włosami. Opiera się o barierkę i dogłębnie mi się przygląda.
-Skąd wiesz że nie chcę?-mruknęłam,spoglądając w dół.
-Bo gdybyś chciała,to dawno byś to zrobiła.-odpowiada cwaniacko.
-Zostaw mnie.-burczę.-Odsuń się bo skoczę.
-Nie skoczysz.
-Skoczę.
-Błagam cię kobieto. Mnie nie okłamiesz.
-O co ci chodzi facet?-syczę.-Zostaw mnie w spokoju,idź gdzieś. Ale nie zostawaj tu bo myślę.-wybuchnęłam.
-Czyli nie chcesz skoczyć.-odpowiada.
Zaciskam zęby i odsuwam lekko głowę do tyłu. o
-To jak?-pyta.-Zejdziesz Victorio?
Patrzę na niego zszokowana.
-Skąd-Skąd znasz moje imie?
On tylko wzruszył ramionami.
-Mam na imię Loki.
Loki. Loki. Kojarze to imię. Na bank gdzieś je słyszałam.
-Zaraz zaraz..to ty..ty zaatakowałeś Nowy York!-powiedziałam.
-Tak to byłem ja ale..
-Jesteś niebezpieczny! Powinieneś być w więzieniu!
-Tak ale..
-Odsuń się odemnie! Potrafię zrobić krzywdę!-zagroziłam.
-Uspokój się!
Nagle poczułam że się ześlizgnęłam. W ostatniej chwili złapałam barierki ale mojego nogi nie miały żadnego oparcia.
Wystraszyłam się. Zapiszczałam ze strachu.
-Daj mi rękę!-krzyczy Loki wyciągając rękę.
-Nie!-prostestuje.
-Daj mi ją!
-Nie! Na pewno chcesz mi coś zrobić!
-Kobieto to ty wisisz na jakichś 15 metrach! Sama sobie coś zrobisz jeśli mi nie dasz tej cholernej ręki!
Mierzymy się łagodnie wzrokiem przez ułamki sekund.
W końcu chwytam rękę Lokiego.
-Trzymaj mnie!-krzyknęłam.
-A co robię?!
Chytam go także drugą ręką. Nie jestem aż tak silna by unieść swój ciężar na jednej ręce a powoli pod wpływem  deszczu zaczęłam się ześlizgiwać.
-Spróbuj się podciągnąć!-krzyczy.
-A co robię?!
Podciągam się z całej siły a Loki mi pomaga. Staję w końcu na chodniku i zaczynam ciężko oddychać.
Dopiero po chwili zrozumiałam że on nadal trzyma moje dłonie i wyrywam się z uścisku.
Odchrząknęłam i przetrałam oczy.
-Em..dzięki.-mamroczę.
Loki unosi kąciki ust i kiwa lekko głową.
-Powiesz dlaczego chciałaś się zabić?-pyta.
-Powody są dwa. To kim jestem oraz..mój były już chłopak.-odpowiadam już nie chcąc się z nim kłócić.
-Zrobił ci coś?-pyta.
-Nie ale..prawie ja mu coś zrobiłam.
-Chcesz się gdzieś schronić i mi opowiedzieć? Zaczyna bardziej padać.
Przełykam ślinę i kiwam energicznie głową.
Loki otwiera parasol i daję nad nas.

-Więc..co się stało?-pyta Loki,kiedy usiedliśmy przy stoliku w małej kawiarence na rogu.
-Byłam w swoim mieszkaniu.-zaczynam.-Mój chłopak..postanowił mi zrobić niespodziewaną wizytę. Nie miałabym nic przeciwko gdyby nie to że..akurat nie miałam czasu. Był u mnie ktoś inny z pewną propozycją dotyczącą pracy.
Nie mówię tego głośno, z resztą prwie nikomu o tym nie mówiłam ale..posiadam moc pirokinezy.
-Czego?-zmarszczył brwi.
-Patrz.-rzucam i spoglądam na stojącą obok nas świece.
Wyciągam palec i przykładam do knota. Z mojego palca zaczyna wydobywać się płomień który zapala jedną z trzech świec.
-Potrafisz panować nad ogniem?-pyta zdziwiony.
-Tak. Ale wracając. Prowadziłam ważną rozmowę,kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Oczywiście to był on. Starałam się mu wytłumaczyć że nie może wejść ale on był na to głuchy. Zobaczył mojego gościa,który był mężczyzną i na mnie nakrzyczał. Wiedział o moich mocach. Nie lubił ich i dlatego podczas kłótni,wykrzyczał mi w twarz że jestem nienormalna i że jestem potworem.-mówiąc to czuję rosnącą gulę.-Wybiegł z mojego mieszkania a ja za nim. Zaczeliśmy krzyczeć na siebie w jakimś ciemnym zaułku. Kiedy chciał już podnieść na mnie rękę,złapałam go za nią i..pod wpływem chwili,na mojej ręce pojawił się płomień,od którego zajęła się jego kurtka. Kiedy to zobaczyłam zaprzestałam działań ale on uciekł krzycząc że ze mną zrywa,bo nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
-Podła larwa.-mamrocze Loki.-I co dalej?
-Resztę widziałeś.
-Nie przejmuj się nim Victoria.-mówi Loki i kładzie swoją dłoń na moją na co wciągam powietrze.-Nie warto. Nie zasługiwał na ciebie. Jesteś ponad niego.
-Ty chociaż zauważasz że jestem coś warta.-odpowiadam.
-Taka ładna kobieta jak ty jest dużo warta.-uśmiecha się.
Odwzajemniam uśmiech lekko się rumieniąc. Loki odsuwa swoją dłoń.
-Źle cię oceniłam. Nie jesteś taki jak mówili.-przyznaję.-Ocaliłeś mi życie. Mam u ciebie ogromny dług.
-Spłać go umawiając się ze mną na kolejne spotkanie.-powiedział
-Z przyjemnością Loki.

-------------------------------------
To chyba najlepszy jaki mi wyszedł xx

✨♔ Wanna Be Yours ♔✨Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz