.Prolog.

98 6 6
                                    

Był późny wieczór, ale centrum Reiven tętniło życiem. Tutejsi mieszkańcy mieli w swoich zwyczajach spędzać długie nocne godziny w jakiś knajpkach, przy lampce wina. Wieczór jak wieczór. W jednym z barów musiała lecieć jakaś lokalna piosenka, bo wszyscy biesiadnicy wstali, weszli do środka i zaczęli wykonywać jakaś skomlikowaną konfigurację ruchów.
Muzyka nagle przestała grać. Nikt nie wiedział dlaczego, ale wszyscy tańczący byli bardzo niezadowoleni z tego powodu i z niecierpliwością domagali się wznowienia utworu. Jeden z nich - Colin - postanowił wziąć sprwy w swoje ręce i podszedł do gramofonu. Płyta była pęknięta. Jak i dlaczego? Nie było to istotne dla młodych ludzi pragnących zanurzenia swoich ciał w dalszym rytmie zabawy. Colin szybko zmienił płytę i tańce zaczęły się na nowo. Oczywiście nikt nie zauważył biednego staruszka, który ze złowrogim uśmiechem na twarzy chował własnie do torby puste opakowanie po płycie winylowej.
Gdy wszyscy już zeszli z parkietu, aby znowu pogawędzić i wypić kolejną porcję alkoholu, na dworze zaczął padać deszcz. Nie było by to nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że w Reiven nigdy nie pada. Wszyscy podbiegli do okna. Krople deszczu najpierw powoli stukały w szybę, aby następnie jak szalona armia atakować wszystko co stanie im na drodze. Niektórzy próbowali wyjść na dwór, ale drzwi okazały się zamknięte. Ludzie szarpali, pchali, ciągneli, ale nic nie było w stanie ruszyć tych drzwi. Ludzie zaczęli panikować. Młody gospodarz najszybciej jak tylko mógł przybiegł z kluczem. Jednak gdy włożył go do zamka, z klucza została tylko garstka rdzy. Zaczęło się od szeptów, później co raz głośniejsze słowa paniki przeistoczyły się w prawdziwe krzyki rozpaczy. Jedna wielka szara masa napierała na drzwi całym swym ciężarem.
- Spokój! - głos Colina zabrzmiał ponad wszystkie inne. Nastała głucha cisza. Głucha? Tak przynajmniej sądzono na początku. Colin usłyszał pierwszy. Szum. Szum dobiegajacy z kąta w którym stał gramofon. Płyta nadal grała, ale co? Nagle światło na chwilę zgasło. A gdy się zapaliło obok gramofonu pojawiła się zakapturzona niska postać. Żarówki zaczęły migotać, a nikt nie odważył się odezwać ani słowem.
- Ależ drodzy przyjaciele - odezwał się starzec zachrypniętym i mrożącym krew w żyłach głosem - zabawa się jeszcze nie skończyła. Zapraszam was serdecznie na parkiet - po wypowiedzeniu ostatnich słów zaczął dławić się przerażającym śmiechem, przechodzącym przez ludzkie dusze. Rozłożył swój płaszcz i znowu nastała ciemność. Drzwi otworzyły się z hukiem, ale nikt już przez nie nie wyszedł. A deszcz padał i padał i wyglądało na to że już nie przestanie...

_______________________________
Hej ❤ Dzięuję, że chociaż spojrzeliście na tą opowieść. To będzie moja pierwsza dłuższa niż 500 słów, więc bardzo proszę o rady i komy 🙏. Bez żadnej ściemy! Mam nadzieję, że chociaż trochę się wam będzie podobać i będziecie czytać. Rozdziały będę dodawać...
/chwila dramatycznej ciszy/
Co tydzień w czwartek (znaczy ekhem no postaram się xd)
Dzięki jeszcze raz ❤❤❤ N. B.

W centrum ciszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz