Rozdział 9

6 0 0
                                    

   - Claro, spójrz, to ja i Thomas jeszcze jako dzieci - Maria wręczyła dziewczynie kolejną fotografię, przekopywali się przez sterty albumów już od jakiegoś czasu - jak ten czas szybko leci...

   - O kochanie, zobacz tutaj, to zdjęcie z naszego ślubu! - ożywił się Thomas - Już zapomniałem jaki to ja jestem przystojny.

   - Byłeś, Thomas, byłeś.

   - Za to ty nadal jesteś moją najpiękniejszą żoną. - Thomas puścił oczko do Marii - No, ale mieliśmy znaleźć zdjęcie ze ślubu dziadka Michaela. To może być... Gdzieś... Tu... O! Właśnie. Mam je. No cóż, jest trochę podniszczone, ma już w sumie ponad 100 lat, ale twarze są w miarę widoczne. Claro, czy pan młody, nie wygląda ci jak mężczyzna z twojego zdjęcia?

   Clara wyjęła zgiętą fotografię z kieszeni. Na pierwszy rzut oka, bardzo łatwo było powiedzieć, że jest to ta sama osoba, ale gdy dziewczyna przyjrzała się bliżej, to zdołała dostrzec różnice między dwoma mężczyznami, co prawda były one nieliczne, ale jednak dające potwierdzenie, że są to różne osoby, poza tym na zdjęciu ze ślubu Michaela była data: 20.08.1901 - czyli 21 lat od sfotografowania Colina - co potwierdza tę tezę. Kim w takim razie jest uwieczniony na fotografii Clary Colin Paneloux, co go łączy z dziadkiem Marii i kim jest dla dziewczyny? Clara podzieliła się swoimi myślami z małżeństwem Stanfordów. Cała trójka czuła, że mimo wszystko coś tu jest na rzeczy, nie wiedzieli skąd to przeczucie, ani czy jest ono zgodne z prawdą, ale postanowili poszukać brakujących elementów tej układanki.

   - Pani Mario, może pani dziadek miał jakąś bliską rodzinę, może rodzeństwo?

   - Nie wydaje mi się.  Z historii, która kiedyś mi się obiła o uszy, dowiedziałam się, że Michael mieszkał tu z matką. Niestety nic nie wspominali o reszcie rodziny. Mój dziadek był dość skrytą osobą, nie lubił rozmawiać o przeszłości. Wiem tylko, że ten teren należy do rodziny od 1880 roku - wtedy miał chyba niecałe 10 lat. Dom był już wiele razy remontowany, raz nawet wybudowany od nowa, dlatego też historii zaklętej w murach tu niestety nie odnajdziemy.

   - A może pisał jakiś pamiętnik? - Clara próbowała znaleźć jakiś punkt zaczepienia - O, pani Mario, w kawiarni wspomniała pani o liście, który dla pani zostawił, pamięta pani, co w nim było?

   - Och, kochanie, racja, był list, ale nie czytałam go, schowaliśmy go razem z Thomasem.

   Clara przypomniała sobie, że Maria już o tym wspominała. Z jednej strony dziewczyna była bardzo ciekawa, co znajdowało się w liście, ale z drugiej, nie chciała być zbyt natrętna, żeby pytać, gdzie Maria i Thomas go zakopali. Na szczęście w pokoju był również pan Stanford, który zobaczywszy Clarę powstrzymującą się od zadania pytania, domyślił się, o co chodzi i przyszedł jej z odsieczą. Sam właściwie dał się już porwać tej historii, pomyślał więc, czemu nie zrobić z niej większej przygody.

   - Mario, a pamiętasz może, gdzie  zakopaliśmy ten kuferek skarbów? - Clara była wdzięczna, że to nie ona zadała to pytanie. Thomas uśmiechnął się do niej dyskretnie. - Bo z tego co ja staram sobie przypomnieć, to mogę powiedzieć, że na pewno nie było to gdzieś daleko, w końcu byliśmy dziećmi... Może pod starą sosną?

   - Thomas, to była wierzba. Tak, też o niej pomyślałam. To co, dokończmy herbatę i ruszamy w drogę - Thomas i Clara byli zdziwieni entuzjazmem jaki wypełnił Marię, ale było to bardzo pozytywne zdziwienie. - Thomas, myślę, że gdy znajdziemy już to czego szukamy, to możemy wracać do domu, w końcu najwyższa pora na obiad, a tutaj niestety nic nie ma. Claro, czy dasz się zaprosić?

   - Będzie mi bardzo miło - odpowiedziała dziewczyna, która poczuła, że rzeczywiście - mimo kilku zjedzonych pierników - robi się już głodna. 

   Cała trójka zaczęła więc wszystko zbierać z powrotem do kartonów. Clara zwinnie schowała je potem na miejsce i wszyscy ruszyli na dół. Maria zmyła jeszcze kubki, Thomas ukrył resztę ciastek na kolejną czarną godzinę, a Clara znalazła w garażu łopatę. Gdy wszyscy byli już gotowi, Maria zaczęła prowadzić ich do wspomnianej wcześniej wierzby.

   - Kiedyś to było mała wierzba, teraz to już kawał drzewa. - powiedział Thomas, gdy byli już na miejscu - O, Mario, to właśnie tutaj, pamiętam dokładnie, bo jest to jedyny punkt, z którego widać i twój i mój dom.

   Thomas się nie pomylił. Po chwili kopania znaleźli skrzynkę, lekko zjedzoną już przez czas, oczyścili ją z ziemi i otworzyli. W środku znaleźli wiele rzeczy należących do Stanfordów za młodu: lalkę Marii, model samolotu Thomasa, kilka kolorowych kulek, słoik z ciekawymi kamykami wyłowionymi z rzeki i parę innych drobiazgów. Był tam również przeżółkły, stary list zaklejony woskiem, a pod nim trochę zniszczona płyta winylowa. Thomas i Maria rozczulili się trochę przeglądając rzeczy, które były dla nich tak cenne, gdy byli mali, obudziło się w nich wiele wspomnień, ale postanowili zakopać wszystko tak jak było, a wziąć ze sobą tylko list i płytę dziadka Michaela. 

   Gdy na nowo ukryli skrzynię skarbów pod ziemią, ruszyli w drogę powrotną. Thomas upewnił się jeszcze, czy na pewno zamknął drzwi, a potem wszyscy wsiedli do samochodu.

   - Kierunek Reiven - pan Stanford odpalił silnik - uprzejmie informuję, że misja została wykonana, proszę o zapięcie pasów i życzę spokojnej podróży.

   Clara zaśmiała się w myślach - co jak co, ale skoro to Thomas prowadzi, to na pewno nie będzie to spokojna jazda. Ścisnęła  list w ręku i zaczęła rozmyślać, jaki sekret jest tam ukryty.

   Po trzydziestu minutach drogi dojechali do Reiven, do domu, w którym Stanfordowie mieszkają na co dzień. Było to mały, skromnie urządzony, ale za to bardzo przytulny domek. Clarze rzuciła się w oczy duża wiśnia, której gałęzie sięgały okien. Pomyślała, że wiosną, gdy rozkwitną na niej kwiaty, musi być tu naprawdę bajecznie. Wyobrażała sobie jak Maria i Thomas siedzą na ławce pod tymi wszystkimi białymi kwiatami, które pojawią się tu za kilka miesięcy. Jak bardzo są szczęśliwi, chociaż wiele razem już pewnie przeszli. Nagle ze świata wyobraźni wyrwał ją głos Marii, ogłaszający, że zaraz będzie obiad, więc niech Clara wejdzie już do domu. Rzeczywiście, pani Stanford stała już w kuchni i najwyraźniej była w swoim żywiole. Chwilę później wszyscy zjedli po misce pysznej zupy i talerzu placków ziemniaczanych. Clara, Thomas i Maria przenieśli się do salonu, usiedli wygodnie i wtedy Thomas objął delikatnie Marię powiedział:

   - Nadszedł chyba ten czas, aby zobaczyć, co jest w środku - znacząco kiwnął głową w stronę trzymanego przez Clarę listu - Claro, czy mogłabyś przeczytać go na głos?

   - Oczywiście - dziewczyna się zgodziła i zaczęła powoli otwierać list, tak aby go nie uszkodzić. W środku było bardzo dużo zapisanych kartek. ,,Najwyraźniej będzie to długa historia" - pomyślała Clara i znalazłszy pierwszą stronę, zaczęła czytać. Głośno i powoli, żeby na pewno niczego nie przegapić. - Dwudziesty pierwszy maja tysiąc dziewięćset czterdziestego dziewiątego roku. Dzisiaj moja trzecia wnuczka - Maria - kończy 8 lat. Mój mały aniołku, czuję, że niedługo odejdę już z tego świata, chcę zostawić Ci więc, tajemnice, które noszę w sercu od wielu, wielu lat, aby pamięć o Nim nigdy nie zginęła. Moja kochana matka nie mogła pogodzić się z tym co się stało, i wyparła wszystko z pamięci. Ja jednak widziałem wszystko na własne oczy, więc nie mogłem zapomnieć. Colin Paneloux był najlepszym starszym bratem jakiego mogłem sobie wymarzyć...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 24, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

W centrum ciszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz