Rozdział 5

13 1 0
                                    

Clara wyszła z motelu, a ciepły wiatr rozwiał jej włosy. Nie spodziewała się takiej wiosennej temperatury. Zdjęła szybko kurtkę i ruszyła przed siebie. Nie wiedziała dokąd ma iść, więc stwierdziła, że poszukiwania zacznie od rynku. Rozejrzała się. Dzisiaj ludzi było więcej, znaczy pewnie tyle samo co wczoraj, ale ulice wydawały się pełniejsze. Podeszła do strszej pani, której twarz wydała jej się najsympatyczniejsza.

- Przepraszam, czy mogłaby mi pani powiedzieć, jak dojść na rynek?

- Oczywiści skarbie, musisz iść do końca tej ulicy, a następnie skręcić w prawo i po kilku minutach będziesz na miejscu - uśmiechnęła się z wdziękiem - Mogę ci jeszcze jakoś pomóc?

- Właściwie... to...

- Pytaj, spokojnie - znowu się cudownie uśmiechnęła

- No to mam takie zdjęcie - wyjęła je z kieszeni - i tak naprawdę, to szukam tego zakładu fotograficznego - pokazała nazwę - i jakby wiedziała pani, gdzie on się znajduje, to byłabym niezmiernie wdzięczna...

- Hmmmm... Mieszkam tu już sporo czasu i nigdy się z nim nie spotkałam, ale widzę, że zdjęcie jest już bardzo stare. Spróbuj więc może poszukać... Za rynkiem kilka ulic dalej było kiedyś osiedle. Teraz są już to tylko ruiny. Mówi się, że to wszystko sprawa wielkiego pożaru, chociaż do dzisiaj nie wiadomo czy był to wypadek, czy jednak podpalenie. Ale nie będę cię już zatrzymywać. Przyjemnej drogi.

- Dziękuję pani bardzo. Miłego dnia.

Clara odeszła i ruszyła we wskazaną stronę. Gdy dotarła na rynek otoczyły ją staroświeckie budynki, wiele przydrożnych kafejek i barów, ale najbardziej rzucał się w oczy budynek ratusza. Piękny... Przygnębiająca atmosfera dnia poprzedniego szybko się rozproszyła. ,,Dobra, a więc czas zacząć poszukiwania". Kierując się wskazówkami uzyskanymi wcześniej, a także własną ciekawością udało jej się odnaleźć wspomniane wcześniej ruiny. Właściwie było to po prostu kilka zawalonych budynków. Z tego co udało jej się dowiedzieć miasto nie wyburzyło ich z powodów jakiś problemów z prawem własności. Tym lepiej dla Clary. Może znaleźć tu jakieś wskazówki. Prastary znak zakazu wstępu najwyraźniej na nikim nie robił już wrażenia, bo na budynkach było mnóstwo podpisów a wszędzie na ziemi walały się butelki po procentach. Paneloux bez wyrzutów sumienia weszła na teren byłego osiedla.

- A więc, co my tu mamy... W którą stronę pójść... Od czego w ogóle zacząć? Matko...  - poszła więc po prostu przed siebie. Oczekiwania miała trochę inne. Wszystko miało pójść szybko, lecz rzeczywistość okazała się bardziej wymagająca.

 Minęło kilka godzin. Żadnej wskazówki. A co gorsza, znów zrobiło się chłodno, a ciemne chmury zasłoniły słońce. Pierwsze krople deszczu zaczęły spadać na ziemię. Jako, że dziewczyna nie uzbroiła się w nic przeciwdeszczowego, była zmuszona znaleźć jakieś schronienie. Jej wzrok zatrzymał się na jednym z budynków. Był w sumie w całkiem niezłym stanie. Trochę zawalony dach, osmolone ściany. Ruszyła w jego kierunku. Już miała przekroczyć próg. ,,Nie ma szans, że tu zostanę. Nie mam pojęcia jak długo będzie lało" i biegiem opuściła opuszczony teren. Zatrzymała się w kawiarni obok.

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

- Dzień dobry. Wie pani jak długo zamierza padać?

- Mówią, że burza szybko minie. Pewnie chwilę pobłyska i koniec.

- W takim razie poproszę jedną czarną bez cukru.

Clara usiadła przy oknie. Widok miała na miejsce, z którego właśnie przybiegła. Ogarnęła wzrokiem pomieszczenie. Oprócz niej w kawiarni była matka z dzieckiem i stare małżeństwo. Wróciła do popijania swojej kawy. Wyjęła zdjęcie z kieszeni, podniosła filiżankę do ust i z zamyśloną twarzą wpatrywała się w krople na szybie.

W centrum ciszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz