Rozdział 6

9 1 0
                                    

- Przepraszam, wszystko w porządku?

Brutalnie wyrwana ze swoich przemyśleń Clara odwróciła wzrok w stronę, z której padły słowa.

- Tak? - nie dosłyszała, czego od niej chciał pytający.

- Czy wszystko w porządku? - uśmiechnął się staruszek siedzący razem z żoną dwa stoliki dalej - Od kilku minut nie ruszyła się pani o milimetr, myślałem, że to może jakaś choroba, wie pani, w tych czasach to już wszystko może człowiekowi dolegać. Sam na kręgosłup choruję, to wiem, że jak się zacznie to boli tak, że też się nie ruszam.

- A nie, nie, wszystko dobrze - odpowiedziała Clara z lekko zdezorientowanym tonem w głosie - Tak tylko się zamyśliłam. Dziękuję za troskę.

- Ależ nie ma za co, młoda damo. Z jak daleka przyjechałaś? Wiele lat już tu żyję, może i nie jest ze mnie dusza towarzystwa, ale twojej twarzy to tu jeszcze nie widziałem. Prawda, Mario? - zwrócił się do żony.

- Thomas, nie wypytuj tak dziewczyny, to niegrzeczne. Przepraszam cię kochana za niego. Jak już się rozgada to przestać nie może.

- Ależ nic się nie stało - Paneloux była właściwie zauroczona otwartością nowo poznanych. Przysiadła się bliżej - Rzeczywiście nie jestem stąd. Przyjechałam na kilka dni.

- Ooo, może w odwiedziny do kogoś, może go znam! - wtrącił się Thomas.

- Ehh, nie zwracaj na niego uwagi kochanie. Jak ci na imię?

- Clara. Clara Paneloux.

- Bardzo nam miło. Ja jestem Maria Stanford, a to mój mąż Thomas.

- Jestem zaszczycony - z szarmanckim uśmiechem mrugnął do Clary. - To co cię tu sprowadza?

- Właściwie, szukam jednego miejsca. Widziałam je na fotografii i postanowiłam je odszukać. - wyciągnęła zdjęcia - Chodzi mi o ten...

- Mario?

Kobieta, która do tej chwili była promienna i radosna, nagle lekko zbladła.

- Thomas, czy ty też to dostrzegłeś?

- Tak. Claro, kto to jest?

- Sama chciałbym się dowiedzieć... Podpisane jest: Colin Paneloux 1880. Ale tata mi powiedział, że nikt poza nim w naszej rodzinie tak się nie nazywa. Może to tylko zbieżność nazwisk, ale ta osoba wygląda dokładnie jak mój ojciec. Ale dlaczego pan pyta? Coś nie tak?

- Chodzi o to, że ten mężczyzna jest niesamowicie podobny do dziadka Marii. Znamy się z nią od dziecka, więc i ja miałem szansę go poznać. Był bardzo skryty w sobie, ale uwielbiał swoją wnuczkę i chociaż przy niej udawało mu się na chwilę porzucić troski. Bardzo ją kochał.

- Co się z nim stało?

- Nic nadzwyczajnego. Żył, lata mijały, aż w końcu Bóg zabrał go do siebie. Hah... gdy umarł był młodszy od nas teraz - Thomas puścił oczko, żeby rozładować atmosferę

Najwidoczniej zadziałało, bo Maria odzyskała rumieńce.

- Mi tam się nie spieszy, kochany. Zobaczysz, jeszcze zatańczę na twoim grobie.

Clara westchnęła. ,,Nieźle się dogadują. Tylko pozazdrościć takiego małżeństwa..."

- Ale była jedna dość dziwna rzecz - Thomas znów wbił się między myśli dziewczyny - pamiętasz Mario? Tuż przed tym jak umarł napisał list do ciebie i zamiast jakieś części spadku dostałaś coś... hmm.. co to było? Coś bardzo nietypowego...

- Tak, rzeczywiście list był napisany do mnie, ale nie chciałam go przeczytać. Bardzo przeżyłam jego śmierć i to przecież ty mi powiedziałeś, żeby go nie otwierać, tylko zakopać jak skarb.

- Zakopaliście list? - wtrąciła się Clara - a co z tą rzeczą, co to było?

- Niestety nie pamietam, a ty Mario?

- O ile mnie pamięć nie myli, a w tym wieku, może być różnie, była to stara i zniszczona płyta winylowa.

W centrum ciszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz