Rozdział 8

2.4K 103 39
                                    

Po wyjściu z Wielkiej Sali, Harry wszedł do opuszczonej klasy zamknął drzwi i w końcu, gdy stanęłam na ziemi, chciałam zacząć krzyczeć, gdy ten debil przytulił mnie i powiedział:                   

 - Tak bardzo cie przepraszam... Nie chciałem tego powiedzieć, jest mi z tego powodu bardzo przykro...  Wiem, że zachowałem się jak niedojrzały dupek, który myśli tylko o sobie, ale naprawdę, tego żałuję. Przez ostatnie całe dnie i noce myślałem o tym, co ci zrobiłem i jak bardzo cie zraniłem... Hermiona miała rację... Powinienem cię od razu przeprosić, a nie czekać z tym... Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

Słyszałam w jego głosie smutek, przez który przypomniałam sobie wszystkie nasze przygody, ale nawet małe, mało znaczące chwile. Wiedziałam, że długo nie będę potrafiła się na niego gniewać, bo on jedyny był ze mną, kiedy dowiedziałam się całej prawdy o moim ojcu. Po chwili znowu spojrzałam na niego i ujrzałam w tych cudownych, zielonych oczach strach, ale i nadzieje, podeszłam do niego, przytuliłam go i szepnęłam:

- Oczywiście głupku, że ci wybaczę.

Po wypowiedzeniu tych słów podniósł mnie, obrócił nami z dwa razy i jeszcze raz przytulił mnie z wielkim uśmiechem na twarzy. Po minucie stania i przytulania się, wyszliśmy z pomieszczenia i skierowaliśmy się do swoich dormitoriów. Po wejściu do salonu od razu zobaczyłam trzy pary oczu, który patrzyły na mnie z wyczekiwaniem.

- Co ty tak długo robiłaś z Harry'm  w opuszczonej sali? - zapytał cały czerwony na twarzy Malfoy.

- Spokojnie Smoku, bo zaczynasz tykać. - powiedział rozśmieszony Blaise.

- Lepiej siedź cicho Zabini, bo nie ręczę za siebie. - powiedział Malfoy zabijając wzrokiem Blaise'a, po czym odwrócił się do mnie - Ponawiam pytanie, co ty ta tyle robiłaś??

- A co cię to tak do obchodzi? Nie musisz się już martwić, bo pogodziłam się z Harry'm i wątpię, abym w najbliższym czasie znowu się z nim pokłóciła. - powiedziałam z uśmiechem do Smoka i odwróciłam się w stronę Pansy mówiąc - Idziesz razem ze mną do biblioteki czy zostajesz? 

- Chyba zostanę, ale w razie co, to do ciebie dojdę.

"Jak nie to nie, przecież zmuszać jej nie będę" pomyślałam i z tą myślą poszłam w stronę biblioteki, chciałam się czegoś dowiedzieć więcej o turnieju trójmagicznym. Kiedy szłam poczułam lekkie szarpnięcie za ramię, które kazało mi się odwrócić. Odwróciłam się i zobaczyłam Bleisa, który od razu zaczął mówić:

- Suzy nie bądź zła na Pansy, ona chce pomóc Draconowi, który bardzo się przejął tym co od ciebie przed chwilą usłyszał. Martwi się o ciebie, ale i boi się, że twój ojciec go ukarzę, za to, że cię nie pilnował i znowu zaprzyjaźniłaś się z Potterem. Wiesz, że twój staruszek nie jest przychylny co do tej znajomości, a znając życie oberwie się za to Draconowi. Już wiesz dlaczego ona tak się o niego martwi?? 

- Tak.... Naprawdę bardzo mi przykro, że mój ojciec zwala wszystko na Malfoya, ale to nie moja wina, że on nienawidzi Harrego i reszty. Przepraszam cię, ale nie mogę nic z tym zrobić, bo mój ojciec, jest dość.... Specyficzny. Śpieszę się do biblioteki, pa, widzimy się zaraz na zajęciach, w razie coś mogę się spóźnić na obronę przed czarną magią. 

Po tej krótkiej wymianie zdań pobiegłam do biblioteki w poszukiwaniu książki, lecz w trakcie szukania przypomniałam sobie zaklęcie, które usłyszałam w moim śnie, tylko że one nie było wymawiane, ale rzucane w inny sposób, spojrzeniem... Kiedy w żadnej książce nie mogłam znaleźć tego zaklęcia, spojrzałam na zegarek i okazało się, że mam tylko 4 minuty do rozpoczęcia lekcji, a ja mam do przejścia parę korytarzy, więc zaczęłam biec pod salę, chociaż w butach na koturnie nie jest to proste, to spóźniłam się tylko 3 minuty. Kiedy weszłam do sali od razu przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam koło Blaise'a, gdyż jedynie koło niego było wolne miejsce. Kiedy usiadłam na swoim miejscu profesor Moody zaczął zajęcia:

Slytherin PrincessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz