Ruszyliśmy w stronę ciemnego i gęstego lasu. Po kolei mijaliśmy rozłożyste, zielone drzewa i głazy leżące gdzieniegdzie. Otaczała nas głucha cisza, która ku mojemu zdziwieniu nie była niezręczna. Po dłuższej chwili została ona jednak przerwana przez wysokiego i chudego chłopaka z goglami naciągniętymi na czoło.
- Tak właściwie to gdzie jest ta góra? - zapytał.
- Na północ od naszego statku...
- Jasper, mam na imię Jasper. - uśmiechnął się przyjaźnie.
- Hope, ta blondynka obok mnie to Clarke. - oddałam uśmiech.
- Finn. - przedstawił się czarnowłosy, który poparł mnie i moją siostrę przed statkiem.
- Monty jestem. - powiedział kolega Jaspera.
- Octavia.
- Dobrze skoro wszyscy się znamy proponuję w ramach integracji na chwilę odpocząć. - powiedziałam widząc zmęczenie moich towarzyszy. Usiedliśmy przy jednym z większych kamieni, kiedy rozległ się głośny plusk.
- Octavia, co ty robisz? - krzyknęłam tracąc ją z widoku.
- Nie uwierzycie! Znalazłam wodę! - zawołała brunetka. Podeszliśmy więc niepewnie do brzegu spoglądając w dół.
- Widzicie?! To jest niesamowite! - cieszyła się dziewczyna. Wszyscy zaczęli się śmiać i żywo dyskutować.
- Octavio, wracaj na brzeg, w tej chwili! - wrzasnęłam widząc pod wodą kształt czegoś podobnego do krokodyla.
- Wyluzuj, Hope. - żachnęła się Octavia. Dopiero po chwili zorientowała się dlaczego kazałam jej uciekać. Wielki gado-podobny stwór zaciągnął ją pod wodę.
"Świetnie." - pomyślałam i zaczęłam biec w stronę przeciwnego brzegu.
- Odciągnijcie jego uwagę. Już! - krzyknęłam do chłopaków. Wskoczyłam do wody łapiąc Octavię w ramiona. Wyciągnęłam ją na brzeg ciężko dysząc.
- Nic ci nie jest? - zapytałam zaniepokojona. Spojrzała na mnie ze strachem i wskazała palcem na swoje udo. Przeraziłam się widząc głęboką ranę, z której ciekła czerwona maź. Rozerwałam swoją koszulkę i obwiązałam ją ranę dziewczyny.
- Chłopaki, weźcie ją. Wracamy do obozu. - rzekłam stanowczo.
- Hope, mieliśmy zdobyć prowiant z Mount Weather. - zdenerwowała się Clarke.
- Monty, Jasper i ja wrócimy z Octavią do obozu i ją opatrzymy. Ty i Finn udacie się do góry. - zaproponowałam.
- W porządku... ale uważaj na siebie... nie chcę cię znowu stracić... - wyszeptała blondynka. Przytuliłam ją mocno i wyszeptałam:
- May we meet again...
- May we meet again... - odpowiedziała.
- Finn, pilnuj jej. - chłopak uśmiechnął się znacząco i ruszył razem z moją siostrą w ciemny las.
- Chłopaki, dacie radę ja unieść? - zwróciłam się do nich. Oni nawet nie odpowiedzieli, podążając w drogę powrotną niosąc nieprzytomną Octavię. Szliśmy pół dnia. Dotarliśmy pod znajomy wrak kapsuły.
- Suńcie się! - warknęłam do ludzi zagradzających przejście do kapsuły. Weszliśmy do środka. Szanowny Blake oczywiście zajmował się kobietami.
- Możesz przenieść się gdzieś z tymi dziwkami? - fuknęłam na niego.
- Dlaczego miałbym to robić? Jesteś zazdrosna? - zakpił.
- Może dlatego, że twoja siostra jest ciężko ranna i muszę ją opatrzyć?! - Bellamy dopiero teraz zauważył trzymaną przez Jaspera i Monte'ego brunetkę.
- Wynocha! - zasyczał do trzech dziewczyn, które lepiły się do niego. Podszedł do mnie ze złością wymalowaną na twarzy:
- Co jej zrobiłaś idiotko?!
- Wskoczyłam do jeziora w, którym się kąpała, po to żeby wyciągnąć ją z paszczy jakiegoś zmutowanego krokodyla?! - zdenerwowałam się. - Zresztą teraz to najmniejszy problem. Jasper załatwiłbyś mi jakieś bandaże i coś do odkażania? Monty, przynieś mi jakąś igłę i nitkę. - poprosiłam ich po tym jak ułożyli na posłaniu Octavię. Natychmiast wybiegli z pomieszczenia szukając to o co ich poprosiłam. Podeszłam do brunetki przykładając jej do czoła mokrą szmatkę.
- Ma gorączkę. - poinformowałam kręcącego się nerwowo Blake'a. Podniosłam się gwałtownie. Syknęłam z bólu. Spojrzałam na odkryty brzuch i jęknęłam. Dopiero teraz zauważyłam na nim ogromne zadrapanie.
- Co ci się stało? - zapytał niby od niechcenia Belllamy, jednak w jego głosie wyczułam nutkę zaniepokojenia.
- Nie mam pojęcia. Teraz najważniejsza jest Octavia. - w tej chwili do kapsuły weszli chłopcy, którzy podali mi bandaż, alkohol, igłę i nitkę. Wzięłam się więc do odkażenia rany na udzie dziewczyny. Następnie umyłam ręce w alkoholu i chwyciłam igłę, którą uprzednio nawlekłam nitką. Zszyłam rozcięcie i zabandażowałam je, aby zapobiec niechcianej infekcji. Zmęczona usiadłam pod ścianą i położyłam głowę w dłoniach. Nagle przed oczami pojawił mi się obraz Clarke i Finna. Siedzieli koło jakiejś rzeki. W pewnym momencie coś rzuciło w ich stronę włócznią. Wizja się skończyła. Zerwałam się gwałtownie.
- Cholera.
- Co jest? - spytał Jasper.
- Clarke i Finn. Są w niebezpieczeństwie.
- Skąd możesz to wiedzieć? - powiedział zaskoczony Blake.
- Widziałam ich.
- Jak?
- Od małego miewam dziwne wizje... zdarzają się rzadko, ale zawsze się sprawdzają. Kiedy jest zachód słońca? - zapytałam zdenerwowana.
- Za 5 godzin. - odparł brunet.
- Więc mamy 5 godzin na ostrzeżenie ich. Nie jesteśmy tu sami... Ktoś przeżył i chyba nie jest zadowolony z tego, że tu jesteśmy.
- Zbieram ludzi i natychmiast ruszamy. - poinformował mnie brat Octavi. Spojrzałam na niego zaskoczona:
- Dlaczego chcesz mi pomóc? - popatrzył na mnie swoimi pięknymi, brązowymi oczami. Przypomniałam sobie sytuację z Arki, kiedy wpadłam na niego.
- Ty uratowałaś Octavię ryzykując swoje życie. Jestem twoim dłużnikiem. - pokiwałam głową ze zrozumieniem. Podeszłam do niego kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Dziękuję Bellamy...
____________________________________
Jak zapewne zauważyliście miałam dość sporą przerwę w pisaniu. Teraz rozdziały będą pojawiały się coraz częściej. Z czasem pewnie regularnie. Dzisiejszy rozdział trochę krótki. Zazwyczaj staram się pisać co najmniej 1000 słów, ale nie chciałam wciskać czegokolwiek na siłę. Za to dzisiaj postaram się napisać kolejny rozdział i być może pojawi się wieczorem ;)
CZYTASZ
Other Life 🌍 The 100 | ZAWIESZONE
FanfictionOgromne lasy, w których biegały dzikie zwierzęta, zostawiające ślady łap i kopyt na leśnej ściółce. Strome zbocza gór, których szczyty okryte były białą warstwą śnieżnego puchu. Kwieciste łąki, na których zapach kwiatów przyciągał brzęczące owady. S...